Witold M. Orłowski: Boom, którego nie rozumiemy?

Występując na Forum w Davos, prezydent Trump wygłosił pean na cześć amerykańskiej gospodarki, a szczególnie swojego błyskotliwego nią zarządzania.

Publikacja: 22.01.2020 21:00

Witold M. Orłowski: Boom, którego nie rozumiemy?

Foto: AFP

– Z dumą ogłaszam, że USA przeżywają boom gospodarczy, jakiego świat nigdy wcześniej nie widział – powiedział prezydent Donald Trump, skromnie sugerując, że kamieniami milowymi tego cudu są porozumienia handlowe, dzięki którym utrudnił Chinom i Meksykowi eksport na rynek amerykański i zmusił wielkie koncerny do inwestycji w USA.

Z jednej strony Donald Trump ma rzeczywiście czym się chwalić. Stopa bezrobocia spadła w USA do 3,7 proc., najniżej od pół wieku. Indeks giełdy nowojorskiej osiągnął najwyższy poziom w historii. A że to właśnie na te dwa wskaźniki patrzy większość Amerykanów, wyrabiając sobie zdanie na temat gospodarki, poparcie dla prezydenta pozostaje wysokie i stabilne (40–45 proc.) mimo jego niekonwencjonalnych zachowań.

Z drugiej strony nie sposób nie zadać pytania o rzeczywiste podstawy „Trumpowskiego boomu". Bezrobocie rzeczywiście systematycznie spada, co jest odbiciem trwającego od 10 lat nieprzerwanego wzrostu PKB. Ale wzrostowi temu nie towarzyszyły ani głębsze reformy, które uniemożliwiłyby powtórkę kryzysu sprzed dekady, ani zmiany podatkowe, które powstrzymałyby proces narastającej do niebezpiecznych rozmiarów polaryzacji dochodowej. Towarzyszył za to stały, ogromny wzrost długu publicznego (od 2008 r. dług wzrósł z 11 do 23 bln dolarów, a więc z 73 do 106 proc. PKB, z czego w ciągu trzech lat prezydentury Trumpa o 3 bln – a w tym roku oczekuje się, że wzrośnie o kolejne 1,5 bln dol.).

Towarzyszył też gigantyczny dodruk pustych dolarów, którego konsekwencje dopiero poznamy. Łączne zadłużenie amerykańskiego rządu i sektora prywatnego jest dziś w relacji do PKB znacznie wyższe niż przed wybuchem kryzysu. Werbalne boje Trumpa z Chinami nie spowodowały wcale spadku deficytu handlowego USA, lecz zepsuły nastroje w światowej gospodarce. A sięgające stratosfery ceny akcji na Wall Street mogą sugerować narastanie kolejnej finansowej bańki.

Ocena perspektyw gospodarki wyłącznie na podstawie indeksu giełdy i stopy bezrobocia może być myląca. Patrząc na te wskaźniki wybrany w 1928 r. na prezydenta Herbert Hoover zdążył poinformować, że „Ameryka jest bliżej ostatecznego triumfu nad nędzą niż kiedykolwiek w historii". A mówił to rok przed wybuchem wielkiego kryzysu, który zrujnował miliony i doprowadził do eksplozji bezrobocia. Entuzjastyczne oceny trwałości amerykańskiego boomu formułowano też przed 2008 r., nie zauważając, że stoi za nim nie tyle wzrost produktywności gospodarki, ile wzrost jej zadłużenia.

Czy obecny boom w USA ma mocniejsze podstawy? Może rzeczywiście mamy do czynienia z postępem możliwym dzięki zmianom technologicznym, być może czynnikiem o wielkim znaczeniu jest zarażenie Amerykanów optymizmem i wiarą w siebie, do czego dąży Donald Trump (tak jak 40 lat temu robił to Ronald Reagan)? Ale uczciwie trzeba powiedzieć, że poza samym prezydentem nikt nie jest tego pewny.

– Nigdy nie inwestuj w biznes, którego nie rozumiesz – powiedział kiedyś giełdowy cudotwórca Warren Buffett. Jeśli nie rozumiemy podstaw gospodarczego boomu, lepiej przyglądać się mu podejrzliwie. Bo jest ryzyko, że może się gwałtownie skończyć.

– Z dumą ogłaszam, że USA przeżywają boom gospodarczy, jakiego świat nigdy wcześniej nie widział – powiedział prezydent Donald Trump, skromnie sugerując, że kamieniami milowymi tego cudu są porozumienia handlowe, dzięki którym utrudnił Chinom i Meksykowi eksport na rynek amerykański i zmusił wielkie koncerny do inwestycji w USA.

Z jednej strony Donald Trump ma rzeczywiście czym się chwalić. Stopa bezrobocia spadła w USA do 3,7 proc., najniżej od pół wieku. Indeks giełdy nowojorskiej osiągnął najwyższy poziom w historii. A że to właśnie na te dwa wskaźniki patrzy większość Amerykanów, wyrabiając sobie zdanie na temat gospodarki, poparcie dla prezydenta pozostaje wysokie i stabilne (40–45 proc.) mimo jego niekonwencjonalnych zachowań.

2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację
Materiał Promocyjny
Wsparcie dla beneficjentów dotacji unijnych, w tym środków z KPO