Przez kilka ostatnich dekad politycy wierzyli, że „racjonalne” i „wolne” rynki będą nie tylko generować wzrost gospodarczy, lecz również zapewnią „optymalną” dystrybucję. Rola państwa polegać miała głównie na ochronie tych rynków i swobodnej wymiany dóbr, usług, siły roboczej i pieniądza. Obniżanie podatków, prywatyzacja i deregulacja rynku oraz pracy była obowiązującym standardem. Lewica proponowała łagodniejszą wersję tego typu polityki niż prawica, lecz logika systemu pozostawała „neoliberalna,” jak się potocznie i w uproszczeniu zwykło mówić.
Dziś to myślenie o gospodarce jest pod obstrzałem nie tylko naukowców, lecz coraz większej rzeszy polityków. Amerykański profesor (i Noblista) Joseph Stiglitz ogłosił śmierć gospodarki neoliberalnej, która doprowadza do kryzysów zamiast zapewniać stabilny wzrost. Francuski ekonomista Thomas Piketty pokazał, jak wielkie nierówności generuje taka polityka gospodarcza. A brytyjski historyk ekonomii prof. Robert Skidelsky wręcz napisał, że polityka gospodarcza oparta na absurdalnych założeniach o racjonalności rynków, jest w swej naturze szalona.
Przeczytaj też: Marek Goliszewski: Podzielam wiarę premiera w polską przedsiębiorczość
Krytyczne myślenie zawitało również do partii politycznych. Radykalna prawica chce zamknąć granice i wzmocnić suwerenność poszczególnych państw, co siłą rzeczy ograniczy rynki. Radykalna lewica idzie dalej i propaguje swoisty post-kapitalizm. Najlepszym tego przykładem jest wyborcza propozycja Brytyjskiej Partii Pracy, by wprowadzić powszechny i darmowy dostęp do Internetu, finansowany ze środków publicznych. Partia Pracy argumentuje, że sieć jest dobrem publicznym, do którego dostęp należy się wszystkim na równych zasadach. Dawniej pojęcie takiego dobra obejmowało służbę zdrowia, szkoły i lokalny transport, lecz dzisiaj trudno zaprzeczyć, iż dostęp do internetu jest równie ważny dla równych szans obywateli, jak dostęp do tradycyjnych dóbr publicznych.
Partia Pracy mówi też wyborcom, że przestrzeń wirtualna nie powinna być w rękach firm prywatnych, które osiągają kosmiczne zyski kosztem obywatela. Dlatego zamierza znacjonalizować część koncernu British Telecom i nakazać firmom internetowym takim jak Google, Facebook i Amazon płacić wyższe podatki. Partia Pracy mówi też wyborcom, że jej ambicją nie jest tylko sprawiedliwa pensja pracownicza, lecz również sprawiedliwe koszty codziennego życia, zaczynając od kosztów dostępu do internetu a kończąc na kosztach energii, transportu, czy leków. Innymi słowy, trzeba ograniczyć zyski prywatnych przedsiębiorstw, które monetyzują podstawową konsumpcję społeczną w „niesprawiedliwym” systemie gospodarki neoliberalnej.