– Mam najlepszą robotę na świecie – mówi Kasper Hjulmand. Sympatyczny trener Duńczyków, odziany w charakterystyczny czarny sweter (uznany już za talizman zespołu), jest jednym z odkryć tych mistrzostw.
Rok po objęciu posady selekcjonera osiągnął z reprezentacją największy sukces od 30 lat. Skorzystał na pandemii. Gdyby Euro odbyło się w pierwotnym terminie, drużynę prowadziłby Norweg Age Hareide, który miał prawo czuć się rozczarowany, bo swoje zadania wypełniał sumiennie, awansując z Danią do 1/8 finału mundialu w Rosji i kwalifikując się na Euro. Był też ceniony i szanowany przez kibiców.
Hjulmand natomiast stanowił zagadkę. Nie był wielkim piłkarzem, karierę skończył młodo z powodu kontuzji kolana i został trenerem. W 2012 roku zdobył z Nordsjaelland pierwsze w historii klubu mistrzostwo Danii, a dwa lata później przyjął ofertę z zagranicy i zastąpił w Mainz Thomasa Tuchela. Po udanym początku sezonu w Bundeslidze (osiem meczów bez porażki i trzecie miejsce) przyszło jednak załamanie, Hjulmand stracił pracę na półmetku rozgrywek i wrócił do Nordsjaelland.
W reprezentacji nie dokonywał rewolucji. Nie musiał, odziedziczył w spadku zespół niepokonany od 34 meczów, budował więc na tym, co zostawił Hareide, wprowadzając powoli własne pomysły.
W Lidze Narodów Duńczycy dwukrotnie przegrali z Belgami, ale w spotkaniach z Anglikami zdobyli 4 punkty. W marcu odnieśli komplet trzech zwycięstw w eliminacjach mundialu w Katarze, przed Euro zremisowali w sparingu z Niemcami.