Ten mecz rozkręcał się bardzo powoli, a bramka dla Włoch była zbawieniem dla widowiska. Zdobył ją po godzinie gry Federico Chiesa. Syn byłego piłkarza Italii, Enrico, zakończył błyskawiczną akcję drużyny - efektownym, technicznym uderzeniem pokonując Unaia Simona.
Chiesa zaczynał turniej, wchodząc z ławki. Ale kiedy w dogrywce meczu z Austrią strzelił gola, Roberto Mancini postanowił nie trzymać go dłużej na ławce. Z Belgami wyszedł już w podstawowym składzie.
Tamto spotkanie w ćwierćfinale rozbudziło apetyty włoskich kibiców. Po pierwszej połowie półfinału ci, którym udało się dostać we wtorek na Wembley, mogli więc czuć się rozczarowani. Hiszpanie odrobili lekcję, przejęli inicjatywę, pozwolili Włochom tylko na jeden - i to niecelny - strzał Emersona, ale sami, choć zabrali im piłkę, nie potrafili zrobić z niej użytku.
Dani Olmo i Mikel Oyarzabal próbowali strzałów z daleka, jakby obawiając się bliskiego spotkania z Giorgio Chiellinim i Leonardo Bonuccim, jednak robili to z marnym skutkiem. Najbliżej szczęścia był chwilę po przerwie Sergio Busquets, ale i on uderzył ponad poprzeczką.
Włosi cierpliwie czekali na swoją szansę i ją wykorzystali. Gol Chiesy podziałał na Hiszpanów jak płachta na byka. Luis Enrique, widząc, że jego napastnikom brakuje amunicji, wysłał na boisko Gerarda Moreno oraz Alvaro Moratę i to właśnie napastnik Juventusu, po wymianie podań z Danim Olmo, przechytrzył kolegów z klubu - Chielliniego i Bonucciego - doprowadzając do wyrównania i dogrywki. Już trzeciej dla Hiszpanii na tym Euro.