Dwa tygodnie temu Polska nie zgodziła się na cel neutralności klimatycznej. Po wielogodzinnych negocjacjach na szczycie UE w Brukseli z wątpiącej wcześniej trójki wyłamały się Czechy i Węgry, które ostatecznie poparły unijny cel w zamian za wspomnienie o energetyce nuklearnej jako dopuszczalnym sposobie dochodzenia do neutralności klimatycznej.
Dowiedz się więcej: Polskie weto klimatyczne w Brukseli
Mateusz Morawiecki był zadowolony z rezultatu negocjacji. — Polska uzyskała zwolnienie z neutralności klimatycznej w 2050. Musi być uwzględnione w procesie legislacyjnym, że Polska będzie dochodziła do tego celu w swoim tempie — powiedział premier. W czasie obrad przywódców Morawiecki miał wspomnieć o dacie 2070, ale ani w dokumencie końcowym szczytu, ani w jego publicznych wypowiedziach później ten rok już się nie pojawił. Inni przywódcy — jak Mark Rutte, premier Holandii — podkreślali, że nie zamierzają robić więcej po to, żeby cała UE uzyskała neutralność klimatyczną, a Polska została z tyłu.
- Jeżeli Polska realizuje w ten sposób swoją strategię negocjacyjną, aby uzyskać więcej pieniędzy z Unii na przestawienie się na inne niż węgiel źródła energii, to może nie jest tak źle, jak to wygląda. Ale jeśli rozważa wyłamanie się z tego zobowiązania, to działa na szkodę własnych obywateli. Jakby Polska mówiła: "Mamy czarno-białe telewizory, które wciąż działają, więc zostaniemy przy nich przez następne 50 lat" - ocenił Philip Alston, profesor prawa międzynarodowego i praw człowieka na Uniwersytecie Nowojorskim, specjalny sprawozdawca ONZ ds. skrajnego ubóstwa.
Zdaniem Alstona Polska w ten sposób staje się „całkowicie niekonkurencyjna i zostanie w tyle za innymi krajami, które będą korzystać z energii odnawialnej”. - Z czasem Polska zacznie odstawać na tyle, że będzie jej trudno handlować z tymi krajami. Najbardziej zadziwiający jest jednak fakt, że Polska po prostu nie dba o własne środowisko, a tym samym o własnych obywateli - zauważył.