Jędrzej Bielecki: Nord Stream 2. Podwójne ostrzeżenie dla Polski

Joe Biden dogadał się z Angelą Merkel, nowy gazociąg pod Bałtykiem zostanie dokończony. To mówi wiele o obu najważniejszych sojusznikach naszego kraju. Musimy z tego wyciągnąć wnioski.

Aktualizacja: 21.05.2021 06:06 Publikacja: 20.05.2021 18:25

Jędrzej Bielecki: Nord Stream 2. Podwójne ostrzeżenie dla Polski

Foto: AFP

Mimo nacisków Kongresu Biały Dom zrezygnował z nałożenia sankcji na konsorcjum budujące Nord Stream 2. Moment jest zaskakujący, bo za cztery miesiące Niemcy wybierają nowy Bundestag, w którym, jak wskazują sondaże, Zieloni mogą być główną partią rządzącą. Mowa zaś o partii, która zapowiada „wycofanie politycznego poparcia" dla gazociągu i bardziej stanowczą politykę wobec Moskwy.

Umowa z Chinami

Ale Joe Biden kierował się najwyraźniej jeszcze ważniejszymi przesłankami. W polityce wewnętrznej jego priorytetem jest odbudowa i socjalna przebudowa kraju po największym kryzysie od trzech pokoleń. To ma zapobiec odzyskaniu przez republikanów większości w Kongresie już za półtora roku i Białego Domu dwa lata później. W polityce zagranicznej nie ma zaś dla nowego prezydenta nic ważniejszego od powstrzymania potęgi autorytarnych Chin, które po raz pierwszy od zakończenia zimnej wojny mogą pozbawić Amerykę statusu jedynego supermocarstwa. 79-letni Biden uznał, że nie ma ani czasu, ani sił na inne sprawy.

Władimir Putin wyciągnął z tego wnioski. Zaraz po inauguracji nowego prezydenta dwoił się i troił, aby pokazać, jak bardzo Rosja może pokrzyżować plany Waszyngtonu w obu wspomnianych obszarach. Zagroził wojną na Ukrainie i sparaliżował atakiem hakerskim największy ropociąg Ameryki (Colonial Pipeline). A konflikt w Izraelu dał mu wymarzone narzędzie odciągania uwagi amerykańskiego prezydenta, w szczególności dzięki kontrolowanej przez Rosjan Syrii. Tym samym pokazał, że choć stoi na czele gospodarki mniejszej od Korei Południowej, to dzięki autorytarnej władzy wciąż może zaszkodzić tyle, co gracz z innej ligi.

Ale do pogodzenia się z Nord Stream 2 Bidena pchały też oczywiście Niemcy. I one pokazały, że mogą wiele namieszać w realizacji planów Waszyngtonu. W grudniu, pod naciskiem Angeli Merkel (to był czas niemieckiej prezydencji w Unii), Rada UE przyjęła kompleksowe porozumienie z Chinami o promocji wzajemnych inwestycji. Umowa wymagała jednak także ratyfikacji przez Parlament Europejski, gdzie Merkel kontroluje największą frakcję. A ten, jakby przypadkowo, zaraz po decyzji w sprawie Nord Stream 2 postanowił umowę z Chińczykami zamrozić.

W przeciwieństwie do Donalda Trumpa Biden zdaje sobie sprawę, że Pekin stał się tak potężny, iż Ameryka nie powstrzyma go w pojedynkę. Musi to zrobić z koalicjantami, wśród których obok Japonii i Korei Południowej nie ma kraju

dla USA ważniejszego niż Niemcy. Amerykanin uznał więc, że na ołtarzu ocieplenia relacji z Berlinem warto położyć Nord Stream 2.

jak republikanie

Polska dyplomacja od wielu lat mocno angażowała się w zablokowanie Nord Stream 2. Za dobrą monetę wzięła deklaracje tak republikanów, jak i demokratów, że jest to projekt „geopolitycznie zły", bo pogłębiający zależność Europy od Rosji. Dziś zostajemy jednak na lodzie: z poważnym kosztem w relacjach z Niemcami, a bez zysku w stosunkach z USA.

Z tego trzeba wyciągnąć wnioski.

Ameryka widzi w naszym kraju ważnego sojusznika w powstrzymaniu Rosji i w chwilach realnego zagrożenia, jak po zajęciu przez Rosjan Krymu, jest gotowa znacząco wzmocnić obecność wojskową w Polsce. Ale w innych sytuacjach będzie podporządkowywać współpracę z nami ważniejszym interesom geostrategicznym i żadne deklaracje wierności Warszawy tego nie zmienią. Na to barwy polityczne władz nad Potomakiem nie mają wpływu. Reagując na decyzję Bidena, republikański senator z Teksasu Ted Cruz mówił o „katastrofie", wręcz „zdradzie interesów Ameryki". Ale gdyby to on był w Białym Domu, najpewniej zrobiłby to samo, co Biden. Tak się złożyło, że w wolnej Polsce to demokratyczni, a nie republikańscy prezydenci najbardziej przyczynili się do wzmocnienia bezpieczeństwa naszego kraju: Bill Clinton przez poszerzenia NATO, Barack Obama za sprawą skokowego zwiększenia wojsk USA nad Wisłą. Trump nic tej skali nie zrobił.

Nord Stream 2 to jednak też dla nas lekcja stosunków z Berlinem. Pojednanie z Niemcami przyniosło Polsce niepomierne korzyści, w tym członkostwo w Unii i wsparcie w cywilizacyjnym skoku. Ale wyciąganie stąd wniosku, że RFN przedkłada UE nad interes narodowy, byłoby aktem naiwności, przed którym nie ustrzegło się zbyt wielu polskich polityków po 1989 r. Ten gazociąg podcina przecież filary integracji, w tym wspólną politykę zagraniczną (powstaje wbrew żywotnym interesom wielu krajów UE), konkurencji (nagrodą za biznes z Putinem jest tańszy gaz) czy energetyczną (Gazprom pozostanie jedynym użytkownikiem rury).

Decyzja podjęta, gdy Aleksiej Nawalny, wyrwany śmierci w Berlinie, cierpi katusze w rosyjskiej kolonii karnej, pokazuje też, że Niemcy przywiązują duże znaczenie do „europejskich wartości" demokracji i państwa prawa do czasu, gdy nie kosztuje to ich zbyt wiele. I o tym Polska, uwikłana w spór o praworządność, powinna pamiętać. Jest w końcu kluczowym partnerem biznesowym RFN.

Mimo nacisków Kongresu Biały Dom zrezygnował z nałożenia sankcji na konsorcjum budujące Nord Stream 2. Moment jest zaskakujący, bo za cztery miesiące Niemcy wybierają nowy Bundestag, w którym, jak wskazują sondaże, Zieloni mogą być główną partią rządzącą. Mowa zaś o partii, która zapowiada „wycofanie politycznego poparcia" dla gazociągu i bardziej stanowczą politykę wobec Moskwy.

Umowa z Chinami

Pozostało 92% artykułu
Kraj
Ćwiek-Świdecka: Nauczyciele pytają MEN, po co ta cała hucpa z prekonsultacjami?
Kraj
Sadurska straciła kolejną pracę. Przez dwie dekady była na urlopie
Kraj
Mariusz Kamiński przed komisją ds. afery wizowej. Ujawnia szczegóły operacji CBA
Kraj
Śląskie samorządy poważnie wzięły się do walki ze smogiem
Kraj
Afera GetBack. Co wiemy po sześciu latach śledztwa?