Rz: Czy ma sens ustawa degradacyjna uchwalana po prawie 30 latach od obalenia PRL i jeszcze dłuższym okresie od popełnienia czynów uzasadniających, według nowej ustawy, degradację generałów ludowego Wojska Polskiego?
Antoni Dudek, historyk, politolog z UKSW: Sceptycznie oceniam tę ustawę, dlatego że jej główny cel: ukaranie generałów, którzy wprowadzili stan wojenny, a także dopuścili się innych przestępstw przeciwko Narodowi Polskiemu, miało sens, kiedy oni żyli. W tej chwili, mam przeczucie, że ta operacja paradoksalnie może obrócić się przeciwko intencji ustawodawcy. W oczach niektórych ludzi w Polsce ci generałowie mogą zyskać jako ofiary jakichś politycznych prześladowań. Mówiąc krótko, dzisiaj jest to sprawa spóźniona.
Ale są z pewnością w Polsce osoby, które na to czekają.
Rozumiem. I dla nich sama śmierć Wojciecha Jaruzelskiego czy Czesława Kiszczaka nie jest istotna. Oni chcieli takiej ustawy i będą nią usatysfakcjonowani. Pytanie, ilu ich jest. Przypuszczam, że Polacy będą podzieleni w tej sprawie, tak jak są podzieleni w sprawie oceny stanu wojennego i w ogóle epoki PRL. Dziś w parlamencie ma większość formacja, która preferuje takie radykalne posunięcia, ale z przykrością oceniam, że czas na realne rozliczenia niestety minął. Generałowie stanu wojennego powinni mieć proces przed Trybunałem Stanu już na początku lat 90. Pozostanie hańbą polskiego wymiaru sprawiedliwości to, jak wyglądały np. procesy autorów masakry robotniczej z 1970 r. Te procesy trwały kilkanaście lat i skończyły się absurdalnymi wyrokami. Mam w tej materii poczucie dyskomfortu, ale nie zniknie ono po uchwaleniu tej ustawy.
Rozumiem, że pan profesor nie odbiera przynajmniej części społeczeństwa, a być może większości, prawa do rozliczenia tych ludzi, łącznie z degradacją, gdyż taką karę przewiduje kodeks karny, tylko uważa pan, że czas jest zbyt późny?