#RZECZoBIZNESIE: Łukasz Marcinkiewicz: Może dojść do fali bankructw firm budowlanych

Szczególnie dotkliwe będzie to dla firm, które nie szacują odpowiednio ryzyk związanych z realizacją kontraktów – mówi Łukasz Marcinkiewicz, Dyrektor Projektów Infrastrukturalnych Lafarge w Polsce, gość programu Pawła Rożyńskiego.

Aktualizacja: 26.01.2018 12:54 Publikacja: 26.01.2018 11:42

#RZECZoBIZNESIE: Łukasz Marcinkiewicz: Może dojść do fali bankructw firm budowlanych

Foto: tv.rp.pl

Mimo tego, że boom budowlany był oczekiwany, to zaskoczył wiele podmiotów. - Kumulacja inwestycji zaburza ich realizację - ocenił Marcinkiewicz.

Tłumaczył, że GDDKiA i PKP PLK mając zbyt dużo czasu na drugą perspektywę unijną, trochę zbagatelizowali kwestię ilości kontraktów do zrealizowania. - Dziura inwestycyjna między 2012 i 2016 r. spowoduje niepewność w poczynaniach generalnych wykonawców. Teraz mamy zupełnie inną sytuację rynkową w zakresie materiałów budowlanych i siły roboczej. Kontrakty, które były wygrywane w poprzednich latach, tracą w tym momencie na rentowności – mówił gość.

Marcinkiewicz przyznał, że ceny cementu w ostatnich latach realnie nie wzrosły. - W stosunku do stali czy asfaltu wykresy cen cementu są dosyć płaskie – stwierdził.

Wzrost cen hamowały duże moce produkcyjne w Polsce, które zostały zwiększone po poprzedniej perspektywie unijnej.

- W tym roku spodziewamy się, że ceny materiałów budowlanych będą rosły, bo muszą. W pewnym momencie pojawia się linia krytyczna poniżej, której nie jesteśmy w stanie zapewnić odpowiedniej jakości – mówił gość.

- Szacujemy, że wzrostu cen wszystkich materiałów budowlanych to będzie ok. 10-15 proc. Może podrożeć cement, beton i elementy prefabrykowane. Cement jest tylko półśrodkiem do wytworzenia różnych elementów – dodał.

Marcinkiewicz zaznaczył, że ciężko przewidzieć, co będzie w kolejnych latach.

- Strategia infrastrukturalna nie jest komunikowana w jasny sposób. Nie wiemy czego się spodziewać i cała branża oczekuje, co przyniosą kolejne lata. Wiemy, że w latach 2018-2020 będziemy musieli wytężyć siły i zrealizować wszystkie tematy, które są w trakcie realizacji. Co będzie później nikt nie wie. Obawiam się najgorszego i pewnie będzie tąpnięcie – prognozował.

- Mam nadzieję, że firmy wykonawcze wyciągnęły wnioski z poprzednich lat i upadłości będzie dużo mniej. Niestety już się mówi o ponad 100 upadłościach firm budowlanych w ostatnim okresie – dodał.

Gość zaznaczył, że może dojść do powtórki i podobnej fali bankructw jaka była w latach 2012-2013. - Szczególnie dotkliwe będzie to dla firm, które nie szacują odpowiednio ryzyk związanych z realizacją kontraktów – mówił.

Dodał, że firmy, które wchodzą na polski rynek infrastrukturalny i wydaje im się, że jest to wisienka na torcie, a są do tego nieprzygotowane, mogą ucierpieć.

Marcinkiewicz podał, że produkcja cementu w Polsce w porównaniu do dołka wzrosła ok. 20-30 proc. - Wkraczamy w rejony lat 2011-2012. Produkuje się ok. 18 mln ton cementu rocznie, a moce produkcyjne mamy w okolicach 21 mln ton. Jesteśmy już blisko szczytu wykorzystania mocy produkcyjnych – ocenił.

Gość zaznaczył, że moce produkcyjne to nie jedyny problem. - Druga rzecz, to kwestia jak ten materiał dostarczyć na budowę. To też jest wąskie gardło. Mamy problemy z dostarczeniem na czas z powodu kumulacji prac na drogach i kolei. Są rejony w Polsce, które mogą być obarczone bardzo dużym ryzykiem dowozu w ogóle – ocenił.

- Ciężko wskazać obszar Polski, który w tej chwili stoi. Cała Polska jest mocno rozkopana i to widać – dodał.

Gość ma nadzieję, że w tym roku poprawi się rentowność na produkcji cementu. - Inwestycje, które wcześniej poczyniliśmy może zwrócą się w tym roku. Jesteśmy gotowi na boom, bo wiele lat się na to przygotowywaliśmy. Wierzymy, że ilość podatków, które odprowadzimy w tym roku będzie dużo wyższa – mówił.

Rynek cementu jest dosyć stabilny. - Mamy 6 głównych producentów. Lafarge ma udziały rynkowe na poziomie 20 proc., więc jest to bardzo zdrowa sytuacja. Jest jeszcze Cemex, HeidelbergCement czy CRH – wyliczał.

- Na tle Europy wyglądamy nieźle, zarówno pod względem mocy produkcyjnej jak i jakości zakładów – dodał.

Marcinkiewicz ocenił, że boom budowlany raczej nic nie zmieni na rynku cementu w Polsce. - Zwrot inwestycji w tej branży liczy się w dziesiątkach lat. Jeden zakład produkcyjny to koszt 300-400 mln zł – mówił.

- Lafarge posiada 2 zakłady cementowe w Polsce. W oba zakłady regularnie inwestowaliśmy przez ostatnie 20 lat. W zeszłym roku na 1 zakład wydaliśmy 150 mln zł. Inwestycja w nowy zakład nie ma sensu, nie ma takiego zapotrzebowania – dodał.

Mimo tego, że boom budowlany był oczekiwany, to zaskoczył wiele podmiotów. - Kumulacja inwestycji zaburza ich realizację - ocenił Marcinkiewicz.

Tłumaczył, że GDDKiA i PKP PLK mając zbyt dużo czasu na drugą perspektywę unijną, trochę zbagatelizowali kwestię ilości kontraktów do zrealizowania. - Dziura inwestycyjna między 2012 i 2016 r. spowoduje niepewność w poczynaniach generalnych wykonawców. Teraz mamy zupełnie inną sytuację rynkową w zakresie materiałów budowlanych i siły roboczej. Kontrakty, które były wygrywane w poprzednich latach, tracą w tym momencie na rentowności – mówił gość.

Pozostało 87% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Budownictwo
Gwałtowny skok rezerwacji nowych mieszkań. Polacy ruszyli do biur nieruchomości
Materiał Promocyjny
Wykup samochodu z leasingu – co warto wiedzieć?
Budownictwo
Ceny materiałów budowlanych nadal spadają
Budownictwo
Ceny mieszkań doszły do sufitu? Sprzedający liczą na kolejne zwyżki
Budownictwo
Spadają ceny materiałów budowlanych. Co potaniało najbardziej?
Budownictwo
Ceny nowych mieszkań dalej w górę w największych aglomeracjach