Spełnienie tych optymistycznych prognoz nie jest niestety przesądzone. Pierwsza przeszkoda związana jest z dostępem do finansowania. Realizacja ambitnych lokalnych projektów zależeć będzie od funduszy unijnych. I o ile ich strumień został wreszcie odblokowany, o tyle o kierunku, w którym popłyną, będzie współdecydował rząd. A że mogą być to arbitralne i czasem niezrozumiałe decyzje, pokazały choćby kontrowersyjne zmiany w planach budowy dróg i autostrad.

Podobnych przykładów jest więcej. Należąca do Skarbu Państwa spółka PKP Polskie Linie Kolejowe niespodziewanie zdecydowała np. ostatnio, że nie przeprowadzi w najbliższych latach kluczowej dla powstającej metropolii śląsko-zagłębiowskiej modernizacji trasy E65, która mogła zmniejszyć ruch na koszmarnie zakorkowanych drogach. Przyczyny tej decyzji nie są jasne. Jednocześnie prezes Polskiego Funduszu Rozwoju, czyli rządowego wehikułu inwestycyjnego, zapowiedział parę dni temu na naszych łamach, że chce współpracować ze śląskimi samorządami przy reindustrializacji regionu i że ma dla nich „atrakcyjną ofertę".

Która wersja współpracy centralno-lokalnej okaże się prawdziwa? Oby ta zapowiadana przez szefa PFR. Większe inwestycje samorządów to przecież większa dynamika PKB (ekonomiści szacują ich wpływ na ok. 0,7 pkt proc.), więcej miejsc pracy, stabilniejszy rozwój gospodarki. Co ważne, to projekty mające realny wpływ na poprawę jakości życia Polaków, a nie puste makroekonomiczne statystyki.

Dla realizacji samorządowych planów niezbędna może być współpraca ponad politycznymi podziałami. W trakcie nadchodzącej kampanii wyborczej będzie o nią niestety niezwykle trudno.