Kupuje je bezpośrednio w sycylijskiej spółdzielni rolniczej, która zainwestowała w profesjonalną stronę internetową z e-sklepem i krok po kroku, korzystając z tzw. reklamy szeptanej, zdobywa polski rynek. Mając już sporą grupę odbiorców w Polsce, co jakiś czas zapewnia im świeże dostawy cytrusów i serów własnym transportem. Na pewno taniej niż koszt przesyłki, który ogranicza zagraniczną ekspansję wielu firm w Polsce. Barier jest jednak znacznie więcej, a część z nich to „zasługa" samych przedsiębiorców.

Mogłoby się wydawać, że mamy świetne warunki, by rozpychać się w handlu online, przynajmniej w Europie. Według analiz rynkowych w wielu branżach możemy się pochwalić naprawdę konkurencyjnymi cenami. A przecież to właśnie konkurencyjnych cen szukają w sieci e-konsumenci. Jednak ledwie 3-proc. udział polskich firm rozwijających sprzedaż przez internet wyraźnie pokazuje, że nie potrafią, a może nie chcą, wykorzystać tej przewagi. Skłaniałabym się raczej ku brakowi chęci. Badania planów małych i średnich firm (w tym rodzinnych biznesów) pokazują ich niewielkie aspiracje do międzynarodowej ekspansji. Po co, skoro można dobrze żyć z krajowego, ok. 36-milionowego rynku? A zagraniczna sprzedaż to przecież dodatkowy kłopot. Bo i stronę internetową trzeba by mieć przynajmniej po angielsku, potem przydałby się ktoś, kto odpowie na e-maile albo telefony obcojęzycznych klientów. Tyle barier, zanim dojdzie się do tych wysokich kosztów przesyłki i kłopotliwych reklamacji. Tymczasem dla wielu polskich firm nadal wyzwaniem jest sprzedaż online w kraju lub choćby przyzwoita strona internetowa w ojczystym języku. Niektóre z nich mają naprawdę udane produkty. Gdyby jeszcze wzięły przykład ze spółdzielni sycylijskich rolników...