Rz: Czy e-commerce to główny kanał inwestycji technologicznych? Dla klienta tak to może wyglądać, choć to wycinek waszej działalności.
Jacek Kujawa, wiceprezes LPP: Rośniemy w e-handlu bardzo szybko, obroty z tego kanału stanowią już niemal 9 proc. całości przychodów ze sprzedaży. Taką dynamikę osiągamy, po pierwsze, dzięki ekspansji zagranicznej. Jak już zapowiadaliśmy, w najbliższych planach mamy uruchomienie e-sklepów w nowych krajach, takich jak Ukraina czy Chorwacja. W przyszłym roku planujemy również otwarcie paneuropejskiego sklepu internetowego, który dostępny będzie we wszystkich krajach unijnych. Naszych pięć marek obecnych jest w e-handlu już w kilkunastu krajach, ale nie oznacza to unifikacji.
Stawiamy na mocne dostosowanie się do realiów lokalnego rynku. Chcemy być wręcz familiarni w stosunku do klientów, oferować im formy płatności i rodzaje dostawy, jakie najbardziej lubią. To bardzo ważny segment. Na przykład w Polsce przyjęło się, że płatności kartą kredytową odbywają się wyłącznie przez brokerów, np. PayU. Jeśli sklep chce bezpośrednio pobrać płatność z karty, budzi to automatycznie niepokój klienta. Na Zachodzie to normalne, ale w Polsce trzeba o takich niuansach pamiętać, wchodząc na rynek. W przeciwnym wypadku osiągnięcie sukcesu jest wątpliwe.
Polacy nadal lubią płacić za pobraniem?
Faktycznie wciąż obserwujemy duży udział tej formy płatności, ale mamy też rynki, na których jest on znacznie większy. Rumunia jest prawdopodobnie liderem z ponad 80-proc. udziałem formy przedpłaconej w strukturze płatności. Ale to niejedyny aspekt, który należy brać pod uwagę, rozpoczynając sprzedaż internetową na danym rynku. Konieczne jest też dopasowanie oferty do preferencji klientów. Dostosowujemy kolekcje do wymogów internetowych platform sprzedaży. Chodzi o to, że oferta musi być maksymalnie szeroka. Klienci kupujący w sieci lubią mieć duży wybór, wręcz setki modeli.