Reklama

Białoruska opozycjonistka: Albo do Polski, albo do więzienia

- Na granicy doprowadzili mnie do polskiego autokaru, który jechał z Białorusi. Kierowca nie wiedział kim są, byli w cywilu – opowiada o swojej przymusowej imigracji Wolha Kawalkowa, członkini prezydium opozycyjnej Rady Koordynacyjnej.

Aktualizacja: 07.09.2020 13:50 Publikacja: 07.09.2020 10:52

Białoruska opozycjonistka: Albo do Polski, albo do więzienia

Foto: materiały prasowe

"Rzeczpospolita": Została pani zatrzymana 24 sierpnia w Mińsku. Po 10-dniowym areszcie, 3 września, decyzją sądu przedłużono pani areszt na kolejne 15 dni. Jak to się stało, że w nocy z piątku na sobotę znalazła się pani w Polsce?

Wolha Kawalkowa: Tego dnia, gdy przedłużono mi areszt, czułam się bardzo źle. Prosiłam, by zadzwonili po pogotowie ratunkowe, ale zamiast ratowników medycznych do mojej celi przyszli funkcjonariusze KGB. Wiedzieli, że nie wyjadę za granicę z własnej woli, więc postawili mnie przed faktem dokonanym. Powiedziano, że mnie podwiozą do granicy z Polską, bo w przeciwnym razie będą w nieskończoność przedłużać mój pobyt w areszcie. Powiedziano, że mój pobyt za kratami może potrwać długo.

Podwieźli panią do granicy z Polską. I co dalej?

Podwieźli mnie do neutralnego terenu na granicy białorusko-rosyjskiej. Doprowadzili do polskiego autokaru, który jechał z Białorusi. Kierowca nie wiedział kim są, byli w cywilu. Ale mnie poznał, powiedział, że ogląda transmisje w telewizji. Już po przekroczeniu polskiej granicy w swoim plecaku znalazłam m.in. wizytówkę ambasadora Polski w Mińsku, Artura Michalskiego. Spotkaliśmy się tydzień przed moim aresztowaniem, pozostawił wizytówkę na której napisał swój numer komórkowy. Zadzwoniłam do niego o 2:30 w nocy, pomógł mi.

Mogła pani odmówić wyjazdu?

Reklama
Reklama

Zapytałem o to czy mam wybór. Powiedzieli, że nie. Mogłabym zostać za kratami. Gdy człowiek znajduje się w areszcie i wie, że za kilka dni wyjdzie na wolność, to jedna sprawa. Ale zupełnie inaczej jest gdy zdajesz sprawę z tego, że możesz nie wyjść na wolność. Tam prawo nie działa. Ludzie siedzą bez żadnych podstaw, tak jak Paweł Siewiaryniec (opozycyjny lider białoruskich chadeków, od trzech miesięcy przebywa w areszcie - red.). Najpierw został skazany na kilkanaście dni aresztu, ale w międzyczasie wszczęto wobec niego sprawę karną. W tej sytuacji zdawałam sprawę z tego, co może się dziać w areszcie. Poza tym mój tata ma problemy z sercem i jest niepełnosprawny, bardzo przeżywa. Będąc w niewoli różne myśli przychodzą do głowy. Wołałam być politykiem, który może mówić i jest na wolności.

Cała rozmowa już niebawem w „Rzeczpospolitej” i na rp.pl

Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1392
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1391
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1388
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1387
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1386
Materiał Promocyjny
Lojalność, która naprawdę się opłaca. Skorzystaj z Circle K extra
Reklama
Reklama
REKLAMA: automatycznie wyświetlimy artykuł za 15 sekund.
Reklama
Reklama