Muszę się zastanowić. Tak. To wszystko zaczęło się, kiedy otworzyłem kancelarię prawną. Wówczas pomyślałem, że sama praca to za mało, chcę coś więcej. Później przyszła praca ze studentami.
W tamtym czasach pracowałem dodatkowo, jako asystent w Katedrze Zdrowia Publicznego na Akademii Medycznej. Studenci mieli różne pomysły. Chodziło o konkursy, konferencje, warsztaty. I tak to się zaczęło. Moja kancelaria wspierała studentów merytoryczne i finansowo. A potem przyszły kolejne wyzwania. Pomagaliśmy m.in. Europejskiemu Stowarzyszenie Studentów Prawa ELSA Poland w organizacji Ogólnopolskiego Konkursu Publicznego Prawa Gospodarczego „Szafirowe paragrafy". Osoba, która wygra, ma zapewniony w mojej kancelarii płatny staż.
A pierwszą osobą, której pomogłem, była starsza kobieta. Było to jakieś dziesięć lat temu. Pamiętam, że z trudem się poruszała. Zapytała, czy jej pomożemy, a ona nam za to zapłaci. Okazało się, że miała długi w bankach. Chciały jej zabrać mieszkanie, cały dorobek życia. Udało się sprawę załatwić polubownie. Nie straciła dachu nad głową. Odmówiłem przyjęcia pieniędzy.
A potem pojawił się bardzo sympatyczny człowiek, który miał wiele sporów w sądach, urzędach, a także z rodziną i sąsiadami. Uważał się za ofiarę systemu. A jego problemy dotyczyły: miedzy, zniszczonych zasiewów, szkód w wyrządzonych przez bobry, drogi dojazdowej. Naprawdę było tego sporo. Do kancelarii przywiózł cztery worki dokumentów, każdy ważył kilkadziesiąt kilogramów. To było nie lada wyzwanie. Sama segregacja dokumentów zajęła pięć miesięcy. Dopiero można było się zorientować, o co chodzi. A potem przez kilka lat krok po kroku trwało prostowanie, wyjaśnianie. Przestał wdawać się w nowe spory, a stare udało się wygasić. I tak z tą pomocą jest od lat. To siedzi we mnie. Jak poznaję nowych ludzi, pojawia się pozytywny ferment, pomysły, działam. Nie widzę w tym nic szczególnego. Taki jestem i tyle.
Kancelaria jest również patronem klas prawniczych w jednym z lubelskich liceów.
Lubię sport. Raz na jakiś czas gram w piłkę nożną. Okazało się, że jednym z moich przeciwników na boisku jest dyrektor IV Liceum Ogólnokształcącego im. Stefanii Sempołowskiej w Lublinie. W trakcie jednej z nim rozmów po meczu dowiedziałem się, że jego szkoła prowadzi klasy prawnicze. Zaproponowałem współpracę, że opowiem o prawie. Dyrektor się do tego zapalił. Od dwóch lat organizuję więc warsztaty, lekcje. Młodzież chętnie słucha. Pod warunkiem, że mówi się do niej ich językiem i traktuje jak partnera.