W piątek zakończyły się prawnicze egzaminy zawodowe. Przez cztery dni tysiące prawników w Polsce mierzyło się z zadaniami z prawa cywilnego, karnego, gospodarczego, administracyjnego oraz z zasad wykonywania zawodu.
– Wyjątkowo długo przyszło w tym roku aplikantom oczekiwać na datę egzaminu zawodowego. Termin wyznaczony pierwotnie na koniec marca został odwołany z powodu pandemii – mówi radca prawny Marta Kruk, rzecznik prasowy Okręgowej Izby Radców Prawnych we Wrocławiu.
Aspekt zdrowotny
– Tegoroczny egzamin zawodowy był prowadzony w czasie epidemii i konieczne było zastosowanie szczególnych środków bezpieczeństwa. Wszystkim, przede wszystkim zdającym, ale i członkom komisji i organizatorom, towarzyszył dodatkowy stres. Miałam satysfakcję, że z niemal wszystkich komisji docierały do mnie informacje o wzorowym przestrzeganiu przez uczestników egzaminów obostrzeń epidemicznych wydanych przez głównego inspektora sanitarnego – mówi Iwona Kujawa, dyrektor Departamentu Zawodów Prawniczych w resorcie sprawiedliwości. – Według mojej wiedzy nie zdarzyło się, by jakikolwiek zdający nie został dopuszczony do egzaminu z powodu stanu zdrowia, a musieliśmy się liczyć również z takimi przypadkami – informuje dyrektor Kujawa.
Zgodnie z wytycznymi GIS na egzamin mogła przyjść „wyłącznie osoba zdrowa bez objawów chorobowych sugerujących chorobę zakaźną”. Stawiennictwo zdającego z naruszeniem tych warunków jako zakłócenie przebiegu egzaminu było podstawą wykluczenia z niego.
Powyższe rekomendacje zakwestionował rzecznik praw obywatelskich, jako zbyt ocenne i pozostawiające dużą swobodę interpretacji.
– Ocena, czy zdający wykazuje „objawy chorobowe sugerujące chorobę zakaźną”, pozostawiona została członkom komisji, a nie osobie posiadającej odpowiednie kwalifikacje medyczne – akcentował dr Adam Bodnar.
Co o egzaminie mówią jego główni bohaterowie?
– Różnił się od dotychczasowych nie tylko z powodu terminu, ale również sposobu jego przeprowadzenia. Samo wejście do sali egzaminacyjnej poprzedzało spełnienie wielu warunków: od konieczności posiadania maseczki i rękawiczek przez dezynfekcję rąk po własny długopis do wpisu na listę. Również w sali egzaminacyjnej bez rękawiczek i maseczek można było przebywać wyłącznie przy swoim stoliku – opisuje Arkadiusz Górski, który zdawał egzamin adwokacki.
Stan prawny na marzec
I przypomina, że jeśli chodzi o samą treść egzaminu, to zmiana terminu nie wpłynęła na obowiązujący zdających stan prawny.
– Zadania należało rozwiązywać przy wykorzystaniu ustawodawstwa aktualnego w marcu, a więc bez przepisów covidowych. Wydaje się, że najwięcej kłopotów i rozbieżności w poszczególnych pracach sprawiło prawo karne. Oprócz zaskakującej tematyki: prawo łowieckie, wszyscy oczekiwaliśmy bezwzględnej przyczyny odwoławczej, której, jak się ostatecznie okazało, nie było – wskazuje Górski.
Pozytywnie zaskoczyło go zadanie z prawa gospodarczego, które polegało na przygotowaniu umowy spółki jawnej. Choć egzaminy adwokackie i radcowskie przygotowują różne zespoły, taką umowę trzeba było sporządzić także na egzaminie radcowskim.
– Zadanie to było o tyle ułatwione, że wszyscy aplikanci dobrze wiedzieli, iż rozporządzenie wykonawcze do art. 23[1] § 5 kodeksu spółek handlowych w załączniku nr 1 zawiera jej wzór. Na egzaminie oczywiście nie można korzystać z żadnych wzorów, rzecz jednak w tym, że ten wzór jest elementem aktu prawnego, z którego korzystać już wolno – mówi Górski.
Zadanie z prawa cywilnego na egzaminie radcowskim wymagało od zdających sporządzenia apelacji dotyczącej wstąpienia w stosunek najmu.
– W apelacji należało zarzucić naruszenie dobrze znanego wszystkim cywilistom art. 233 § 1 kodeksu postępowania cywilnego, dotyczącego oceny dowodów przez sąd. Sąd niesłusznie uznał za wiarygodne zeznania świadka, które były sprzeczne z pozostałym materiałem dowodowym – opisuje mec. Kruk.
W części czwartej, z prawa administracyjnego, zadaniem było sporządzenie skargi do WSA.
– Zadanie oprócz znajomości procedury administracyjnej wymagało od zdających dobrej znajomości przepisów ustawy o ochronie przyrody. Przede wszystkim organom administracyjnym należało zarzucić błędne uznanie, że w sprawie znajduje zastosowanie art. 83 ust. 1 pkt 1 tej ustawy, według przedstawionego w zadaniu stanu faktycznego uzyskanie zezwolenia na usunięcie drzew nie było bowiem wymagane – wyjaśnia mec. Kruk.