[i][b]Rozmowa z Andrzejem Biernaczykiem, prokuratorem Prokuratury Okręgowej w Ostrowie Wlkp.[/b][/i]
[b]RZ: Był już pan obiektem zainteresowania prasy, a nawet interpelacji poselskiej, gdy po mszy świętej zwrócił pan uwagę księdzu, że w kazaniu zaatakował miejscową prokuraturę.[/b]
[b]Andrzej Biernaczyk:[/b] To była prywatna rozmowa parafianina, który miał wiedzę dotyczącą śledztwa, o którym mówił ksiądz. Była wyrazem bezkompromisowości i chęci ukazania prawdy, a nie krzywdzących uogólnień, do których mogła doprowadzić wypowiedź z kazania. Sytuacja strajkowa w Ostrowie była wtedy niezwykle napięta, a sformułowania księdza mogły doprowadzić do jeszcze większych protestów. Wystąpiłem wówczas w obronie dobrego imienia prokuratury. W pewnej mierze przekonałem rozmówcę, gdyż na kolejnej mszy, na której był mój kolega, ksiądz nie atakował już prokuratury. Ubolewam, że prywatna rozmowa została upubliczniona i przekłamana do tego stopnia, iż stała się podstawą interpelacji poselskiej posła Witolda Tomczaka.
[b]Stanowisko prokuratora generalnego będzie pod jeszcze większym ostrzałem – nie tylko lokalnej prasy. Jak pan chce ułożyć relacje z mediami? Nie da się już przecież osobiście interweniować?[/b]
Nie wykluczam, że w niezwykle ważnych sprawach udzielać będę osobiście informacji, nie zamierzam jednak kreować się na gwiazdę. Od zwykłych spraw są służby prasowe.