Pokazała to wczorajsza dyskusja na forum sejmowej Komisji Sprawiedliwości i Praw Człowieka. Można z tego wysnuć kilka wniosków. Na przykład taki, że wbrew temu, co mu niektórzy zarzucają, minister nie bierze pod uwagę interesów tych środowisk i kieruje się własnym rozeznaniem sytuacji. Inny to taki, że zdaniem konkretnych grup prawników jego propozycje są błędne i nie doprowadzą do rozwiązania problemów – stąd brak poparcia. Tak czy owak, ów brak akceptacji może stanąć na drodze projektowanym reformom.
Sędziom – pomysły na zmianę przepisów, które mają rozwiązać problem asesorów (projekt ustawy jeszcze w lipcu może być przyjęty przez rząd i mieć pierwsze czytanie w Sejmie przed wakacjami) oraz wprowadzić nowy model szkolenia aplikantów sądowych. Samorządom prawniczym oraz środowisku doradców prawnych – projekty dotyczące państwowych egzaminów prawniczych, które mają trafić do parlamentu jesienią. Politykom Prawa i Sprawiedliwości nie podoba się nic, także projekt ustawy uzupełniającej luki w ustawach korporacyjnych po wyrokach Trybunału Konstytucyjnego, który również jeszcze w lipcu ma być przyjęty przez rząd. PiS nie ukrywa, że sprawę dostępu do zawodów prawniczych zamierza upolitycznić.
Zdaniem sędzi Ireny Kamińskiej ze stowarzyszenia Iustitia projekt nowelizacji prawa o ustroju sądów powszechnych nie zadowala środowiska sędziowskiego. Dlatego że nie likwiduje wad obecnego systemu rekrutacji do zawodu, w którym sędziami zostają młodzi ludzie po aplikacji, bez doświadczeń życiowych i zawodowych. Według Iustitii trzeba ograniczyć zakres spraw rozstrzyganych przez sądy, a sędziom dać do pomocy urzędników. A przede wszystkim umożliwić przechodzenie do służby sędziowskiej prawnikom z innych zawodów. Zdaniem wiceministra Czai propozycje Iustitii nie pasują do kontynentalnego modelu szkolenia sędziów.
– Do sądu rejonowego nie przyjdzie sądzić dobry adwokat – uzasadniał. – Nie tylko ze względów materialnych, ale i prestiżowych.
Z kolei doradcy prawni skrytykowali planowaną przez ministerstwo zmianę art. 87 kodeksu postępowania cywilnego, który teraz umożliwia im stawanie przed sądami. Nie chcą zdawać egzaminu pierwszego stopnia proponowanego przez Ćwiąkalskiego, który ma dawać prawo nie tylko do doradzania, lecz i do prowadzenia pewnych spraw sądowych. Uważają, że ich już zweryfikował rynek. Wiceminister Czaja argumentował, że powinni przejść ścieżkę państwowej weryfikacji. Jego zdaniem art. 87 k.p.c. jest dziś przez doradców nadużywany: stałe zlecenie, na podstawie którego reprezentują klientów, jest fikcją, a sędziowie muszą to tolerować.