Aleksander Pylczanka, przewodniczący Mińskiego Kolegium Adwokatów, dowiedział się, że w miniony piątek decyzją Ministerstwa Sprawiedliwości został wykluczony ze składu Komisji Kwalifikacyjnej ds. Działalności Adwokackiej. Miało to miejsce to po wystąpieniu w mediach, gdy alarmował, że białoruskiej adwokaturze grozi utrata niezależności. Alarmował zaś, bo Ministerstwo Sprawiedliwości cofnęło licencje adwokackie czterem mecenasom, którzy reprezentowali interesy opozycjonistów oskarżonych o organizację zamieszek po grudniowych wyborach prezydenckich.
Pylczanka zaznaczył, że cofnięcie jego kolegom licencji zawodowych odbyło się z naruszeniem procedury, czyli wbrew opinii społeczności adwokackiej. Na posiedzeniu kolegium adwokackiego w działaniach żadnego z ukaranych adwokatów nie stwierdzono bowiem ani złamania prawa, ani naruszenia norm etycznych, na co powołało się w swojej decyzji ministerstwo. Dodatkową okolicznością świadczącą zdaniem Pylczanki o ingerencji państwa w niezależność instytucji obrońców stało się opracowanie przez ministerstwo norm etycznych dla adwokatów. – Na całym świecie standardem jest, że takie normy tworzy sama społeczność adwokacka – podkreślił oburzony działaniami władz Pylczanka.
Ograniczenie przez państwo niezależności białoruskich adwokatów już budzi niepokój ich zagranicznych kolegów. 1 lutego Rada Kolegiów Adwokackich Europy wystosowała do ministra sprawiedliwości Białorusi Wiktora Gaławanaua żądanie „zagwarantowania zasady niezależności zjednoczeń adwokackich oraz zapewnienia bezstronności dochodzeń dyscyplinarnych” wobec białoruskich kolegów.
– Presja na adwokatów ma na celu izolację opinii publicznej od informacji dotyczących sytuacji oskarżonych w sprawach politycznych – mówi „Rz” prawnik z białoruskiego Komitetu Helsińskiego Harry Pahaniajła. Przekonuje, że zastraszanie przez władze środowiska adwokackiego już przynosi efekty.
– Adwokaci boją się zbierać dowody niewinności swoich klientów – twierdzi Pahaniajła. Podkreśla, że podczas procesu Wasyla Parfiankoua, pierwszego skazanego w sprawie masowych zamieszek na cztery lata kolonii karnej, w sądzie wystąpili tylko świadkowie wezwani przez oskarżyciela.