Bon na zasiedlenie to forma pomocy bezrobotnym wprowadzona do ustawy o promocji zatrudnienia i instytucjach rynku pracy w maju tego roku. Ma on zachęcać młodych, by częściej decydowali się na przeprowadzkę za pracą do innych regionów kraju. Mogą na to dostać 8 tys. zł.
– Chcieliśmy w ten sposób wesprzeć mobilność przestrzenną młodych – tłumaczy Jacek Męcina, wiceminister pracy.
O pieniądze może się starać bezrobotny, który chce pracować w miejscowości oddalonej od swojego miejsca zamieszkania o ponad 80 km lub takiej, do której dojazd zająłby więcej niż trzy godziny dziennie. Aby je otrzymać, wystarczy, że pokaże w pośredniaku umowę o pracę. Umowy najmu mieszkania czy zaświadczenia o nowym meldunku przedstawiać nie musi.
Ten, kto dostał pieniądze, musi pracować lub prowadzić działalność gospodarczą przez co najmniej sześć miesięcy. Wymaga się, by przez ten czas osiągał wynagrodzenie lub przychód w wysokości co najmniej minimalnego wynagrodzenia i płacił składki na ubezpieczenie społeczne. Jeśli tych warunków nie spełni, pieniądze będzie musiał zwrócić.
Na czym polega kłopot z bonami?
– Przychodzą ludzie i pytają, czy dostaną bon, bo zamierzają wyjechać do pracy do Londynu. Ja nie wiem, czy mogę im go przyznać, bo w ustawie nie ma ani słowa, że praca musi być na terenie Polski. Na logikę wydaje się, że tak – mówi Jerzy Bartnicki, dyrektor Powiatowego Urzędu Pracy w Kwidzynie.