Co pana zdaniem rok 2019 zmienił w polskiej polityce?
Zmienia się układ sił i nie ma monopolu dwóch partii. To, co niektórzy wróżyli na początku 2019 roku, czyli istnienie i przetrwanie tylko dwóch obozów politycznych, nie stało się faktem. Wybory parlamentarne zadały kłam tej tezie. Trzy siły polityczne wyszły z nich bardziej wzmocnione niż dwie największe formacje. Pierwszy wniosek: Polska nie jest biało-czarna, jest miejsce na wiele odcieni. Polityka dwubiegunowa się kończy, chociaż na dobre może się zakończyć dopiero po wyborach prezydenckich, jeśli do II tury wejdzie osoba spoza dwóch głównych sił. Mam zamiar to właśnie zrobić. Wszystko jest na dobrej drodze.
Wiele osób jest przekonanych, że PSL się wzmocnił w tym roku, również dzięki sojuszowi z Pawłem Kukizem. Ale czy ma pan ma pomysł, jak to poszerzyć?
W polityce nic nie jest dane raz na zawsze. Są partie, których byt nie trwał nawet 12 miesięcy. Wszystko może być ulotne. Jaka jest strategia? Poszerzenie Koalicji Polskiej przy jednoczesnym wzmocnieniu sojuszu, o którym pan wspomniał – z Kukiz'15, z Unią Europejskich Demokratów, ze środowiskiem konserwatystów Marka Biernackiego czy z przedsiębiorcami, rzemieślnikami. Wywiązywanie się ze zobowiązań, które podjęliśmy, ale i ściąganie nowych środowisk. W 2019 roku zdobyliśmy przyczółki w miastach, ale w kolejnych latach nie będziemy też odpuszczać terenów wiejskich. Tam rozczarowanie PiS będzie coraz większe z upływem lat. Co więcej, efekty wyborcze programów socjalnych zostały już skonsumowane. Już teraz inaczej patrzy się na program 500+ i na jego oddziaływanie politycznie. Jest nowa przestrzeń poza wielkimi miastami do zdobywania poparcia. To wyzwanie dla nas na kolejny rok.
Co w takim razie z wyborami prezydenckimi? Co w tej kampanii jest celem strategicznym?