Sprawa Światowego Forum Holokaustu w Izraelu, które odbędzie się 23 stycznia tego roku w Jerozolimie, powinna być dokładnie przestudiowana przez tych, którzy zajmują się polityką zagraniczną Polski. Jedno w stosunkach międzynarodowych znaczą deklaracje, drugie – realne wydarzenia, które pokazują faktyczne relację pomiędzy państwami i układy sił. Spotkanie, które odbędzie się w czwartek, jest doskonałym papierkiem lakmusowym tego, w jakiej sytuacji znalazła się polska polityka zagraniczna w Roku Pańskim 2020.
Jedna bowiem kwestia to solidarność z prezydentem, który do Jerozolimy nie jedzie, solidarność okazywana pomimo sporów i często ostrych różnic zdań na arenie wewnętrznej, ale druga sprawa to poważne zastanowienie się nad przyczynami i skutkami zaskakujących wydarzeń, do jakich doszło wokół jerozolimskiego forum – 75 lat po wojnie. Bez tego bowiem nie będzie już w Polsce poważnej debaty o polityce zagranicznej.
Bałamuceniem opinii publicznej można nazwać opinię, że władze Izraela nie miały wpływu na uroczystość, ponieważ organizuje ją prywatna fundacja. Jasne, ona jest organizatorem od strony formalnej, ale w żadnym kraju, a szczególnie w państwie Izrael nie byłoby możliwe zaproszenie licznych głów państw i rządów bez odpowiednich ustaleń i zgody, a zapewne także sugestii ze strony kluczowych politycznych czynników.
To, że forum odbywa się w takim składzie i przede wszystkim z gronem tych mówców, z którego wykluczono przedstawiciela Polski, pozwala wyciągnąć kilka wniosków. Po pierwsze, dla Zachodu historia II wojny światowej jest już naprawdę historią i przywódcy Zachodu nie do końca rozumieją manipulacje strony rosyjskiej, a jeśli rozumieją, to nie uważają tego za ważne. Otwiera to pole do dalszych mistyfikacji, szczególnie że historyczna rozgrywka z Polską wyraźnie się po stronie rosyjskiej rozpędza. Postaci takie jak Mike Pence, wiceprezydent USA, należą już do pokolenia powojennego i nie przywiązują aż takiej wagi do „szczegółów" poszczególnych obchodów. Czasy prezydentów USA, którzy wojnę rozumieli i czuli także ze względu na własne biografie lub biografie współpracowników – odeszły już do historii.
Po drugie, sojusz z obecnym rządem Izraela tak bardzo podkreślany przez polski obóz władzy kilka lat temu jest teraz w głębokim kryzysie (zostawiam na boku omówienie przyczyn). Na kluczowym stanowisku pozostaje Israel Katz – jeden z najaktywniejszych i najbardziej niechętnych Polsce polityków, a premier Netanjahu nie zrobił niczego, by skutecznie pokazać, że nie zgadza się z ministrem spraw zagranicznych we własnym rządzie. Po trzecie, najwyraźniej w decydującym momencie, gdy planowany był przebieg Forum 23 stycznia – Izrael, pomimo że zgodził się oddać na miejsce przeprowadzenia imprezy jedno z najważniejszych miejsc pamięci o Holocauście – Yad Vashem – nie był w stanie lub nie chciał wynegocjować ze stroną rosyjską odpowiedniego miejsca dla przedstawiciela Polski podczas uroczystości.