Jego ojciec, Jerzy Starak jest potentatem na rynku farmaceutycznym, właścicielem m.in. Polfy, Polpharmu i Herbapolu. Do matki, Anny Starak należy m.in. elegancka restauracja „Belvedere” w warszawskim parku Łazienki. Ale Piotr Woźniak-Starak nie chciał nigdy przejąć rodzinnego interesu. Poszedł własną drogą. W 2008 roku założył Watchout Productions.
— Ojciec mówił mi: „Spójrz na Polpharmę i na Watchout. Widzisz różnicę?” Odpowiadałem: „Widzę, ale moja pasja jest dla mnie bardzo ważna...” — opowiadał mi kiedyś w wywiadzie.
Jako czternastolatek trafił do Szwajcarii, do szkoły z internatem. Spędził tam pięć lat. Wysoko w górach, 300 uczniów pięćdziesięciu narodowości. W pierwszej klasie mieszkał w pokoju z Hindusem, Amerykaninem i Mongołem. Tam się zorientował, że kiedy swoim jeszcze połamanym angielskim opowiadał im różne rzeczy - słuchali uważnie. Ale wtedy jeszcze myślał o karierze w marketingu. Po maturze poszedł na wydział reklamy i komunikacji w Emmerson College w Bostonie, zaczął też odbywać praktyki. Zdobywał klientów, wymyślał kampanie, kooperował z grafikami. Zaliczył roczny kurs grafiki komputerowej w nowojorskim Parsons University.
Przez kilka lat pracował w poważnych firmach marketingowych: w McCann Worldgroup, potem w Young & Rubicam.
— Nie było lekko — opowiadał mi. — Nowy Jork to wyścig szczurów. Poznajemy swoich współpracowników na trzydziestym piętrze, zaprzyjaźniamy się z nimi, a następnego dnia rano przepychamy się do windy, żeby przed nimi dostać się do biura.