– Od ponad miesiąca walczymy z epidemią i robimy wszystko, by uniknąć zakażenia. Nie mamy żadnej pewności, że do dnia wyborów sytuacja się zmieni, i na pewno nikt z nas nie będzie ryzykował, jadąc do siedziby komisji wyborczej w Konsulacie Generalnym w Mediolanie. Głosują tu Polacy z całych północnych Włoch, czyli obszarów najbardziej dotkniętych koronawirusem – mówi Jadwiga Chabros, prezes Związku Polaków w Mediolanie. To miasto jest stolicą Lombardii, włoskiego regionu będącego synonimem walki z pandemią.
Zdaniem Jadwigi Chabros, jeśli wybory prezydenckie odbędą się w terminie 10 maja, włoska Polonia zostanie pozbawiona prawa głosu. Podobne sygnały płyną z innych regionów świata. Część Polonii zarzuca PiS, że łamie konstytucję, odbierając prawo do głosowania korespondencyjnego za granicą.
Rozsiani po świecie
Ogółem za granicą żyje około 20 mln Polaków i osób polskiego pochodzenia. Najwięcej w USA (około 10 mln), w Niemczech (2 mln), Brazylii (1,8 mln) i we Francji (1 mln). Niektóre skupiska Polonii to regiony wyjątkowo dotknięte wirusem. Przykładem może być Nowy Jork, centrum epidemii w USA, w którym mieszka 200 tys. Polaków.
Jeszcze kilka lat temu głosowanie w takich miejscach było stosunkowo proste. Za rządów PO–PSL w 2014 roku znowelizowano kodeks wyborczy i przyznano możliwość głosowania korespondencyjnego wszystkim wyborcom, również tym za granicą.