Kompleks herosa

W swojej książce Wałęsa przedstawił siebie niczym herosa, który opiera się intrygom i zamachom na swoje życie, ma specjalne relacje z Janem Pawłem II, a później ostatecznie w pojedynkę obala komunizm – pisze historyk

Aktualizacja: 15.10.2008 02:38 Publikacja: 14.10.2008 22:31

Lech Wałęsa w swojej książce działalność wielomilionowej „Solidarności” zredukował do kilkunastu naz

Lech Wałęsa w swojej książce działalność wielomilionowej „Solidarności” zredukował do kilkunastu nazwisk swoich stronników. Na zdjęciu Wałęsa w 1988 roku m.in. z Bronisławem Geremkiem, Leszkiem Kołakowskim i Henrykiem Wujcem

Foto: Erazm Ciołek

W najbliższych dniach do księgarń trafi książka Lecha Wałęsy "Droga do prawdy. Autobiografia". Z zainteresowaniem sięgnąłem po tę ponad 500-stronicową książkę, myśląc, że po ujawnieniu wielu nieznanych faktów z życia Wałęsy wniesie ona coś istotnego do obecnej dyskusji.

Moja ciekawość była tym większa, że książkę tę zapowiadano jako ostateczną rozprawę z tezami sformułowanymi przez historyków IPN. Poza tym każda autobiografia-pamiętnik jest bezcennym źródłem informacji dla badacza historii.

[srodtytul]Immunitet "Bolka" [/srodtytul]

Niestety, mimo wytężonej pracy sztabowców byłego prezydenta, którzy z jego pomocą napisali ten tom, książka rozczarowuje. "Droga do prawdy" jest bowiem w zasadzie kompilacją poprzednich książek wspomnieniowych Wałęsy i nie poszerza naszej wiedzy o biografii przywódcy "Solidarności". Zamiast tego Wałęsa znów obraża i oskarża swoich adwersarzy – Kazimierza Szołocha, Joannę i Andrzeja Gwiazdów oraz Annę Walentynowicz – o uleganie i bycie manipulowanymi przez bezpiekę.

Zastępują ich inni "świadkowie historii", którzy chętnie dzielą się swoją opinią na temat wielkości Wałęsy – m.in. Michaił Gorbaczow, Stanisław Ciosek, Piotr Najsztub, Mikołaj Kozakiewicz, Daniel Olbrychski, Tomasz Lis, Janina Paradowska i Mieczysław Wachowski. W najbardziej kluczowej kwestii dotyczącej swoich relacji z SB i okoliczności "wybrakowania" archiwaliów w okresie prezydentury Wałęsa oddaje głos swoim stronnikom – Andrzejowi Friszkemu i Andrzejowi Milczanowskiemu, których opinie i rolę opisano zarówno w książce "SB a Lech Wałęsa", jak i w późniejszych polemikach prasowych.

Z autobiografii Wałęsy nie dowiemy się praktycznie niczego nowego. Wydawało się, że po opracowaniu IPN "SB a Lech Wałęsa" takie sprawy, jak choćby działalność "Bolka", znajomość z Józefem Szylerem czy Henrykiem Lenarciakiem oraz innymi skrzywdzonymi przez "Bolka" kolegami ze stoczni, powinny zostać choćby wspomniane na kartach pamiętnika. Jeszcze niedawno przecież Wałęsa przyznawał publicznie, że po Grudniu '70 posiadał "immunitet "Bolka"".

W wywiadzie dla "Newsweeka" nie kwestionował autentyczności dokumentów SB, a nawet pochwalił działalność agenta "Bolka": "Te dokumenty są dobre, nikomu nie przeszkadzają, chronią i tak dalej. (…) Dokumenty "Bolka" to są dobre dokumenty i one mają sens. Mówią, co zrobić, żeby zwyciężyć. Oficer, który je pisał, pokazał, jak zwyciężać bez rozlewu krwi. Chronią ludzi w stoczni, nie każą im wyjść na armaty, w tych tekstach jest mądrość".

[srodtytul]Standardowa procedura [/srodtytul]

Na kartach pamiętnika Wałęsa znów zaprzecza swoim systematycznym kontaktom z SB. Zdobył się jednak po raz pierwszy na opis pierwszej rozmowy z funkcjonariuszami SB po aresztowaniu 19 grudnia 1970 r. Podał nową wersję tych dramatycznych wydarzeń, pisząc o kilku funkcjonariuszach SB, którzy z nim rozmawiali, oraz o "pięciu, siedmiu kartkach", które miał wówczas podpisać. Oto ten fragment:

"Było to tuż przed świętami. (…) To nie była miła rozmowa. Posadzili mnie w ciasnym pokoju, przed biurkiem funkcjonariusza, ostra lampa skierowana prosto w oczy. Zamknięte na kilka spustów drzwi, zakratowane okienko i dziwne przesłuchanie. Przede mną siedział jeden gość, a za mną chyba sześciu. I tak na przemian przesłuchiwali mnie, zmieniając się za biurkiem. Przechodziły mi ciarki, ale nie pękałem.(…) Zamierzył się jeden na mnie, ale w końcu nie uderzył. No, może jakoś lekko, bo nie zapamiętałem. Tak zareagował, kiedy powiedziałem, że byłem na komendzie, że rozmawiałem z dowódcą. Był pewien, że wymyślam i się wkurzył. "Sprawdźcie, zadzwońcie tam" – powiedziałem hardo. Na komendzie potwierdzili. I od tego momentu obchodzili się ze mną nad wyraz łagodnie. Zrozumiałem to po jakimś czasie, że musieli to moje zachowanie i ten fakt z komendą zinterpretować tak, że nie wiadomo kim jestem. Może kimś podstawionym. (…) To wtedy postawili warunek, że muszę jakieś kwity podpisać, żeby wyjść. Długo się nie zastanawiałem. Nawet nie przeczytałem. I wtedy podpisałem kilka papierów przy wyjściu, co było standardową procedurą. Podpisałem też wtedy protokół z przesłuchania, co było dla mnie najbardziej oczywistą sprawą. Pamiętam, że było to wiele kartek – może pięć, siedem – i na każdej trzeba było złożyć podpis. Boże, daj, żeby ten protokół się kiedyś odnalazł – proszę w myślach, bo wiele by to dziś wyjaśniło".

Zastanawia szczególnie ostatnie zdanie tego wyznania. Okazuje się bowiem, że w okresie prezydentury Wałęsy "wypożyczono" mu kopię ośmiostronicowej notatki służbowej z rozmowy przeprowadzonej z nim przez kpt. Edwarda Graczyka 19 grudnia 1970 r. Dokument ten zaginął po wypożyczeniu….

[srodtytul]Obalił w pojedynkę[/srodtytul]

W książce Wałęsa przedstawił siebie niczym herosa, który radzi sobie w każdej trudnej sytuacji, opiera się licznym intrygom i zamachom na swoje życie, ma specjalne relacje z Janem Pawłem II, a później w pojedynkę ostatecznie obala komunizm. Od najmłodszych lat nie sprawiał problemów wychowawczych, nie miał na ogół kłopotów w nauce, podrywał dziewczyny, pohukiwał na esbeków w czasie przesłuchań, budził strach wśród przełożonych w pracy, był dobrym żołnierzem, a po ukończeniu szkoły podoficerów w Świeciu świetnym dowódcą kompanii, który wykładał radionawigację i nauczył wszystkich podwładnych alfabetu Morse'a.

"Lubiłem dyscyplinę, ale przykrości nigdy nikomu nie zrobiłem" – zapewnia. – "W sytuacjach konfliktowych służyłem za pośrednika między dowództwem a żołnierzami". Ten styl narracji dominuje w całej książce. Budzi szczególne wątpliwości we fragmentach odnoszących się do Grudnia'70. Wałęsa na każdym kroku podkreśla swój grudniowy heroizm i doświadczenie wyniesione z 1970 r., ale jednocześnie daje do zrozumienia, że tkwi w nim do dzisiaj jakiś kompleks winy. Dlatego też tak często porzuca chronologiczną opowieść o przeszłości i powraca do książki "SB a Lech Wałęsa" oraz swoich kłopotów lustracyjnych. I znów oskarża IPN o napisanie "paszkwilu" i wprowadza czytelnika w błąd, pisząc o fikcyjnym "Bolku", który był tylko podsłuchem, a w innym miejscu o kilkudziesięciu agentach o tym pseudonimie, których działalność przypisano właśnie jemu.

Swoje uwikłanie sprowadza do nieporozumienia i podaje kolejne wersje wydarzeń: "Po słynnym "pomożecie" Gierka, kiedy też z naiwnością odpowiadałem "pomożemy", widząc beznadziejność sytuacji i walki w tamtym czasie, tonowałem nieodpowiedzialne, pozbawione szans działania. To wszystko prawdopodobnie mogli odbierać w SB jako wspieranie reżimu albo nawet współpracę. Tak można to odczytywać też i dziś". I dodaje: "W mocno nagłośnionej książce IPN to się pomija".

[srodtytul]Wymazani z pamięci[/srodtytul]

Megalomania sprawia, że Wałęsa patrzy dzisiaj krytycznie na działalność Wolnych Związków Zawodowych Wybrzeża, które jego zdaniem działały "prowizorycznie", "amatorsko" i "bez efektów". Sytuacja ta ulega poprawie dopiero wówczas, kiedy on sam postanowił się włączyć w działalność WZZ. Znamienne, że ani słowem nie wspomina o swoich towarzyszach walki z WZZ z dzielnicy Stogi, gdzie mieszkali po sąsiedzku i razem działali: Kazimierzu Żabczyńskim, Sylwestrze Niezgodzie, Józefie Drogoniu, Leonie Stobieckim, a nade wszystko o Tadeuszu Szczepańskim, koledze z Elektromontażu, który w styczniu 1980 r. stracił życie, a jego ciało wyłowiono z Motławy z obciętymi nogami.

Dlaczego ich wszystkich Wałęsa wymazał z pamięci? Wydawałoby się, że to właśnie WZZ i ich krąg w dużej mierze ukształtowały Wałęsę jako działacza, ale na próżno szukać na kartach autobiografii wdzięczności za tamten okres. Nawet napięcia z Sierpnia '80 i początków "Solidarności" naszkicował przez pryzmat zazdrości dawnych przyjaciół z WZZ – Bogdana Borusewicza, Andrzeja Gwiazdy i Anny Walentynowicz.

"Stanąłem samodzielnie, ustawiłem się w roli przywódcy, narzuciłem swoją rolę grupie. Rozgoryczenie dawnych kolegów widziałem już wtedy i wyczuwam je do dziś" – czytamy. Co ciekawe, w tym kontekście Wałęsa zgodził się z historykami IPN, którzy w swojej książce napisali, że we wrześniu 1980 r. istniał plan Kuronia, by pozbawić Wałęsę przywództwa rodzącej się "Solidarności". Wspominając tamte intrygi, napisał wprost: "To Jacek Kuroń i jego grupa szczególnie forsowali Gwiazdę na szefa".

[srodtytul]Sztampowy opis [/srodtytul]

Opis dziejów "Solidarności" zaprezentowany w autobiografii Wałęsy budzi niesmak. Działalność wielomilionowego narodowowyzwoleńczego ruchu "Solidarności" została zredukowana w praktyce do kilkunastu nazwisk dobranych według dość przejrzystego kryterium – stosunku do Okrągłego Stołu i Wałęsy. Jest więc mowa o Borusewiczu, Geremku, Bujaku, Kuroniu, Frasyniuku, Michniku, Lisie i Borowczaku (nie wiedzieć, na jakiej podstawie określonym mianem współtwórcy WZZ!), ale w opisie zasług zabrakło już miejsca m.in. dla Morawieckiego, Krupińskiego, Kołodzieja, Ziembińskiego, Słowika, Gwiazdy czy Szumiejki.

Sztampowy opis zasług wybranych osób i faktów dotyczących stanu wojennego, przyznania Nagrody Nobla, wizyty papieża w 1983 i 1987 r., strajków 1988 r. oraz Magdalenki i Okrągłego Stołu, przy którym uniknięto krwawej konfrontacji na miarę Rumunii czy Jugosławii, wsparty został wypowiedziami licznych autorytetów. Przykładowo Tomasz Lis dokonał błyskotliwej analizy całej działalności Wałęsy w dekadzie lat 80.: "W działaniach Lecha Wałęsy przed 1989 rokiem nie jestem w stanie dostrzec ani jednego błędu. Wiedziony mądrością i instynktem Wałęsa robił dokładnie to, co powinien, i tak, jak powinien. Czasem przyspieszał, czasem zwalniał, nigdy nie tracił z oczu celu".

Również były członek KC PZPR Stanisław Ciosek nie dostrzega żadnych błędów w działalności Wałęsy: "Trudno mówić o błędzie Lecha Wałęsy w okresie do roku 1989, tym bardziej strategicznym, skoro rzecz zakończyła się wielkim sukcesem. (…) To człowiek, który znalazł się w odpowiednim miejscu, w odpowiednim czasie i z odpowiednimi predyspozycjami, że posłużę się zapożyczonym określeniem. Dziś ten sukces Polski, ale przecież bezsprzecznie także Lecha Wałęsy, kwestionują ci, którzy spóźnili się na rewolucję, bo wrota Bastylii otwarto porozumieniem bez potrzeby ich wyważania i stawiania gilotyny".

[srodtytul]Udają, że nie wiedzą [/srodtytul]

Niemal w identyczny sposób Wałęsa opisał swoją prezydenturę. Jawi się ona jako pasmo samych sukcesów: umorzenie długów, umowa z Rosją, wycofanie wojsk sowieckich i uratowanie Polski przed wojną domową, do której parli Olszewski z Macierewiczem w 1992 r. W tej sprawie Wałęsa oddał głos Wachowskiemu, który stwierdził bez ogródek: "Macierewicz nakazał wydanie ostrej amunicji w Nadwiślańskich Jednostkach MSW. Ci durnie byli gotowi wzniecić wojnę domową i polałaby się krew. To spokój i rozwaga Wałęsy, współpraca Geremka, Donalda Tuska i innych polityków udaremniły plany Kaczyńskich, Olszewskiego, Macierewicza. Do dzisiaj nie rozumiem, dlaczego wtedy Wałęsa nie pozwolił ich za to ukarać".

Przy okazji tej sprawy Wałęsa "wyjaśnił" zaginięcie dokumentów "Bolka" w archiwach UOP i MSW. Poręczył w tej sprawie sam były szef MSW Andrzej Milczanowski, który do tej pory nie wie, w jaki sposób zginęły akta Wałęsy: "W kilka dni po 5 czerwca 1992 w budynku Urzędu Ochrony Państwa, w jednym z pomieszczeń kontrwywiadu, prezydent Lech Wałęsa przeglądał kopie materiałów dotyczące jego osoby, podobnie jak i inni, mający do tego prawo, wykazani na tak zwanej liście Macierewicza. (…) Dodam też, że nie ma żadnych dowodów na to, że Lech Wałęsa cokolwiek zniszczył, że to z jego inicjatywy brakuje jakichś kserokopii – jak twierdzą panowie Cenckiewicz i Gontarczyk. Nie ma na to żadnych dowodów. Nie mamy też wiedzy, w jakim momencie te akta, jeśli oczywiście są braki, zostały utracone. Nie wiemy też, kto je pakował, przez czyje ręce mogły jeszcze przechodzić".

Dzięki książce "SB a Lech Wałęsa" wiemy dzisiaj, w jaki sposób i kiedy zaginęły dokumenty "Bolka", które Wałęsa "wypożyczał" do Belwederu. Wiemy także, że w 1994 r. Wałęsie dostarczono mikrofilmy z dokumentami m.in. Borusewicza, Kaczyńskiego, Lisa i Merkla, które również zaginęły. Fakty z tym związane potwierdziła już w 1999 r. Prokuratura Okręgowa w Warszawie, a jej ustalenia zostały zaprezentowane w książce IPN. Wałęsa i Milczanowski udają natomiast, że tego nie wiedzą.

[srodtytul]Zbyt wiele nieprawdy[/srodtytul]

Autobiograficzna książka Wałęsy "Droga do prawdy" jest jeszcze jednym dowodem na to, że aktorzy historii piszą tylko to, co chcą o niej sami powiedzieć. W tej opowieści przebija egoizm, który każe patrzeć na przeszłość jedynie przez pryzmat własnych zasług. Niestety, tę egoistyczną i skrajnie jednostronną wersję historii wsparli swoim autorytetem również historycy i duchowni. Abp Tadeusz Gocłowski zatytułował przedmowę do tej książki: "Człowiek, który działa w prawdzie". Jednak w autobiograficznym wyznaniu Wałęsy zbyt wiele jest nieprawdy. Dlatego historyk musi wobec takiej opowieści zachować daleko idący dystans.

[i]Autor jest historykiem, do niedawna był pracownikiem Instytutu Pamięci Narodowej, w którym wydał ostatnio (wspólnie z Piotrem Gontarczykiem) książkę pt. "SB a Lech Wałęsa". W najbliższych dniach nakładem wydawnictwa Zysk i spółka ukaże się nowa książka Sławomira Cenckiewicza pt. "Sprawa Lecha Wałęsy"[/i]

W najbliższych dniach do księgarń trafi książka Lecha Wałęsy "Droga do prawdy. Autobiografia". Z zainteresowaniem sięgnąłem po tę ponad 500-stronicową książkę, myśląc, że po ujawnieniu wielu nieznanych faktów z życia Wałęsy wniesie ona coś istotnego do obecnej dyskusji.

Moja ciekawość była tym większa, że książkę tę zapowiadano jako ostateczną rozprawę z tezami sformułowanymi przez historyków IPN. Poza tym każda autobiografia-pamiętnik jest bezcennym źródłem informacji dla badacza historii.

Pozostało 96% artykułu
Wydarzenia
Bezczeszczono zwłoki w lasach katyńskich
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Materiał Promocyjny
GoWork.pl - praca to nie wszystko, co ma nam do zaoferowania!
Wydarzenia
100 sztafet w Biegu po Nowe Życie ponownie dla donacji i transplantacji! 25. edycja pod patronatem honorowym Ministra Zdrowia Izabeli Leszczyny.
Wydarzenia
Marzyłem, aby nie przegrać
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Materiał Promocyjny
4 letnie festiwale dla fanów elektro i rapu - musisz tam być!