Chciałabym wyjaśnić, że zadłużenia wynikały nie z hulaszczego trybu życia, ale przede wszystkim z rozliczeń spadkowych mego ojca, który przejmując Wilanów, musiał spłacić siostry i wypłacić legaty dla różnych instytucji, zapisane przez dziadka Ksawerego Branickiego.
Jednak jego sytuacja finansowa nie była tak zła, jak niektórzy sugerują. Stać go było na przykład na darowiznę prawie 50 tysięcy cennych książek, rycin i sztychów na rzecz narodu. Ta kolekcja, mieszcząca się we wspaniałych mahoniowych szafach, została przekazana do pałacu Krasińskich. Zresztą wszystkie zadłużenia mojego ojca zostały w końcu spłacone, co wynika z wypisów z hipoteki.
[b]Ale właśnie tę hipotekę „dóbr ziemskich Wilanów” się kwestionuje. Tak samo jak inwentarz spisujący pałacowe ruchomości. Muzealnicy twierdzą, że ktoś wytarł dopisek, że część ruchomości zniknęła z pałacu jeszcze przed wojną.[/b]
Pół roku temu przesłuchiwano mnie w tej sprawie w Pałacu Mostowskich. Czułam się dziwnie, jakby wróciły komunistyczne czasy. Pytano mnie, jakie są moje roszczenia do Wilanowa i co wiem o hipotece i inwentarzu. Istnieją bowiem podejrzenia, że je sfałszowano, wycierając z nich gumką pewne pozycje. Ale w jaki sposób moja rodzina uzyskałaby dostęp do tych ksiąg?
[b]Pani rodzina odzyskała trochę rzeczy z pałacu w Wilanowie.[/b]
Odzyskiwaliśmy je w paru transzach. Argumentowaliśmy, że chodzi o nasze osobiste rzeczy, niebędące w zasobach muzeum. Najpierw wydano nam trochę mebli, naprawdę najgorszych, jakie można było znaleźć. Jakieś połamańce, także wiklinowe meble z ogrodu. Pamiętam jakąś niezwykłą kanapę, długości pięciu metrów, którą trudno było podnieść, a co dopiero ulokować we współczesnym wnętrzu.
Nie chciano nam wydać nawet tak osobistych rzeczy jak miednice i dzbanki na wodę z herbami Branickich, które stały w sypialniach.
Bo tak urządzano wtedy pokoje – przy łóżku szafka nocna, w niej nocnik, na umywalni przybory do mycia.
[b]Te rozwiązania higieniczne wydają się dziś dość spartańskie. Dziwnie kontrastują z wyrafinowaniem życia w magnackiej rezydencji nie tak dawno przecież, bo przed drugą wojną światową.[/b]
W tych kwestiach wszyscy byli raczej dość niedbali. Kiedy w czasie wojny wysiedleni z Wilanowa znaleźliśmy się w Nieborowie, zachwyciły mnie pałacowe łazienki, doskonale wyposażone, z gorącą wodą. Zamieszkaliśmy w okolicznych chałupach, ale w sobotę przychodziliśmy się kąpać do pałacu.
[b]W końcu jednak Branickim zwrócono więcej rzeczy z Wilanowa.[/b]
To prawda, oddano trochę przyzwoitszych mebli. Niektórych jednak za nic nie chciano zwrócić, choć już na pierwszy rzut oka były nie muzealne, ale dość nowe, jak na przykład meble z pokoju szkolnego urządzonego dla nas przez rodziców.
Odzyskaliśmy część win z pałacowej piwnicy. Zgłosiliśmy się do Cyrankiewicza, że wskażemy, gdzie ukryto wina, jeśli dostaniemy część butelek. Cyrankiewicz, koneser win, zgodził się, pod warunkiem że będzie miała prawo pierwokupu. W wyznaczonym dniu przyjechała komisja, rozbito piwniczny mur. Po dwie butelki każdego rodzaju przyniesiono do salonu, gdzie byli już członkowie rządu, ciekawi, jakie to wina mieli Braniccy. Degustował je i oceniał pan Fukier. Wydano nam trochę butelek, które sprzedaliśmy.
[b]W podobny sposób odzyskaliście państwo trochę sreber?[/b]
Wskazaliśmy miejsce ich ukrycia. To było srebro użytkowe, wiele skrzyń tac, półmisków i wszelkiej zastawy. Dano nam jakieś kuchenne rzeczy bez wartości, naciskaliśmy i w końcu dostaliśmy nieco platerów. Pewne rzeczy przechowała moja niania i oddała je nam po naszym powrocie z Rosji.
Tak było zresztą w wielu polskich dworach – właściciele odzyskali rzeczy przechowane przez wierną służbę, inaczej nie mieliby praktycznie nic.