[b]W latach 90. była pani prekursorką i pionierką klubowej muzyki w Polsce. Jak czuje się pani w epoce internetowej rewolucji? [/b]
Novika: Mam dwojakie wrażenia. Ze wzruszeniem wspominam narodziny naszej sceny klubowej i czas, gdy płyty były cenione i chętnie kupowane. Kiedy debiutowałam z grupą Futro, wydaliśmy cztery single, każdy z nich starannie, z remiksami i atrakcyjnym pudełkiem. Dziś byłoby to niemożliwe. Równocześnie inspirują mnie nowości i tempo zmian. Weźmy portal społecznościowy Facebook – w jednej chwili był czymś niesamowicie świeżym, w następnej – okazał się już passé. To jednocześnie śmieszne i fascynujące, bo za sprawą nowych narzędzi komunikacyjnych dochodzi do niezwykłych zdarzeń. Na Facebooku toczą się muzyczne dyskusje między ludźmi, którzy nigdy się nie spotkali. Często te wirtualne debaty są swobodniejsze i śmielsze, a wymiana zdań bardziej błyskotliwa niż w realnym kontakcie.
[wyimek][b][link=http://www.rp.pl/artykul/9131,424262.html]recenzja albumu "Lovefinder"[/link][/b][/wyimek]
[b]Czy Internet zmienił życie twórców i odbiorców muzyki na lepsze?[/b]
Trudno o jednoznaczną odpowiedź. Dostęp do muzyki jest łatwiejszy, możemy odkrywać artystów. I faktycznie jest ich w sieci wielu. Ale w Polsce nie wydają płyt. Miniony rok uważam za jeden z najsłabszych, ukazało się wyjątkowo mało ciekawych albumów. Może dlatego, że dziś wydają je tylko szaleńcy, zapaleńcy gotowi zainwestować, bo w mniejszym stopniu można polegać na wytwórniach. Wkładam niemałe pieniądze, by koncertować i nagrywać. I mam świadomość, że "Lovefinder" może sprzedać się gorzej niż moja poprzednia płyta. W obecnych czasach artyści cieszą się z marnych kilku tysięcy kupionych egzemplarzy.