Partię Tuska czeka wymiana liderów

W PO premier jest władzą, a prawybory to tylko nowa forma jej sprawowania – uważa Maciej Płażyński

Publikacja: 26.03.2010 01:32

Maciej Płażyński sądzi, że Lech Kaczyński ma szansę na reelekcję, bo ludzie nie lubią zmian

Maciej Płażyński sądzi, że Lech Kaczyński ma szansę na reelekcję, bo ludzie nie lubią zmian

Foto: Fotorzepa, Jerzy Dudek JD Jerzy Dudek

[b]Rz: Nie żal panu, że nie należy już do Platformy i nie mógł uczestniczyć w prawyborach prezydenckich? To chyba powrót do starej PO, której był pan współzałożycielem.[/b]

Maciej Płażyński, poseł niezrzeszony, prezes Stowarzyszenia Wspólnota Polska: To nie jest powrót do idei prawyborów, tylko do hasła. Oczywiście wolę takie udawane prawybory niż wybór kandydata na prezydenta przez przewodniczącego partii. Ale demokracja socjalistyczna to nie była demokracja. Tegoroczne prawybory mają niewiele wspólnego z tymi, które się odbywały, gdy Platforma powstawała. Wtedy śniła nam się partia na wzór amerykańskich republikanów – bez aparatu, za to z rzeszą sympatyków uczestniczących w prawyborach, które były otwarte dla wszystkich chętnych kandydatów. Tamte prawybory to była twarda rywalizacja tocząca się od samego dołu tworzącej się partii.

[b]Rozumiem, że tegoroczne prawybory rażą pana sztucznością? [/b]

Oczywiście. W tym roku zostało wyznaczonych dwóch kandydatów, którzy mają dużo do stracenia. Widać wyraźnie, że Radosław Sikorski i Bronisław Komorowski bardziej dbali o to, żeby nie podpaść premierowi, niż żeby ujawnić, co ich naprawdę różni. Najbardziej było to widoczne podczas niedzielnego niby-pojedynku Sikorskiego i Komorowskiego. To nie była głęboka debata.

[b]Politycy Platformy tłumaczą, że to pierwsze prawybory prezydenckie, dlatego wyszły takie uładzone. [/b]

Pierwsze prawybory odbywały się w 2001 r. Trzeba było ich po prostu nie likwidować. Problem w tym, że nie można mieć prawdziwych prawyborów bez zgody na to, że w partii są skrzydła i ich liderzy oraz że toczy się personalna rywalizacja. Jeżeli się je organizuje, to trzeba się dzielić władzą. Donald Tusk nie ma na to ochoty. Wybrał wariant, w którym on jest władzą, a prawybory są tylko nowym sposobem na jej realizację. Wskazał dwóch kandydatów, wiedząc, że większe szanse ma Komorowski.

[b]Dlaczego? [/b]

Bo jest w partii od początku, od 2001 r., i przez te lata odbył setki rozmów z działaczami partii. Był jedną z twarzy PO. Radosław Sikorski jest w partii od dwóch lat, na dodatek wcześniej był związany z wrogą formacją, czyli z PiS, a jeszcze wcześniej był poza Polską, więc jego partyjny dorobek jest nieporównanie mniejszy.

[b]Za to jak przechodził do PO, to z przytupem. Pamięta pan jego słowa o watasze, którą trzeba dorżnąć? [/b]

Taki przytup zwraca uwagę szerokiej opinii publicznej.

Ale w partii liczą się wieloletnie znajomości i osobiste kalkulacje członków, jak dany wybór wpłynie na ich osobistą karierę. Ostatnio Jarosław Wałęsa przegrał walkę o przywództwo w gdańskiej Platformie i przegrał ją z młodą, niezbyt znaną publicznie dziewczyną, ale działającą w PO od samego początku. Gdyby wyboru dokonywali wszyscy gdańszczanie, to pewnie młody Wałęsa by wygrał.

[b]Jak pan sądzi, na kogo postawił Donald Tusk? [/b]

Sądzę, że na Bronisława Komorowskiego. Zna go dłużej, a poza tym Komorowski jest bardziej obliczalny. Jego polityczna droga jest spokojna. Może aż za spokojna. Jeśli jest się za ostrożnym, to znaczy, że unika się odpowiedzialności. I wydaje się, że Komorowski w pewnym momencie nie chciał wziąć odpowiedzialności za środowisko konserwatywne skupione w PO. Wybrał stanowiska, a nie walkę. Z punktu widzenia premiera, który zamierza w następnej kadencji również sprawować ten urząd, to jest akurat cecha pożądana.

[wyimek]Komorowski i Sikorski bardziej dbali o to, aby nie podpaść Tuskowi, niż aby ujawnić, co ich naprawdę różni [/wyimek]

[b]Dlaczego mało wojowniczy polityk będzie lepszym prezydentem dla Tuska?[/b]

Bo dopóki są wybory, to każdy z kandydatów jest lojalny, a czasem nawet czołobitny wobec lidera. Ale nowy prezydent szybko uwierzy, że to jego naród kocha najbardziej.

[b]Radosław Sikorski jest nieobliczalny?[/b]

Jest trochę podobny do Jana Rokity – ma naturę singla, czasami zachowuje się ekstrawagancko i ma skłonność do pokazywania własnej wartości. Jest typem wojownika, ale to wojownik we własnej sprawie. Sądzę, że Tusk już podjął decyzję na rzecz Komorowskiego. Premier jako polityk niesentymentalny będzie chciał po wyborach dokonać wymiany pokoleniowej w gronie liderów. Wysyłając Komorowskiego do Pałacu Prezydenckiego, może wraz z nim wysłać grupę starszych stażem polityków na polityczną boczną linię.

[b]Podczas debaty Sikorski powiedział, że poprze ograniczenie kompetencji prezydenta, a Komorowski z pewnym dystansem przypomniał, że wszelkie zmiany i tak nie będą dotyczyły najbliższej kadencji prezydenta. Czy można to odczytać w taki sposób, że nie zamierza być malowanym prezydentem? [/b]

Nie znam aktywnego polityka, który walcząc o prezydenturę, godziłby się na ograniczenie kompetencji tego urzędu. Dlatego nie wierzę w deklaracje Sikorskiego. Zresztą sprawa jest fałszywie postawiona. Jeżeli prezydent dalej ma być wybierany w wyborach powszechnych, to nie można mu uszczuplać kompetencji. Jeżeli ktoś jest prezydentem, to oprócz zaszczytów i żyrandola ma jeszcze odpowiedzialność.

Nie wierzę, by któryś z tych polityków zrezygnował z odpowiedzialności, bo obiecał to przed wyborami premierowi.

[b]A jak pan ocenia szanse Lecha Kaczyńskiego na reelekcję? [/b]

Bez wątpienia nie jest faworytem tych wyborów. Szanse niewielkie, ale najpewniej przejdzie do drugiej tury, a wtedy wszystko może się zdarzyć. Na jego korzyść działa to, że ludzie nie lubią zmian. I jeżeli urzędujący prezydent nie podpadnie, to zwykle nie zamierzają go zmieniać. Widać to doskonale w wyborach prezydentów miast.

[b]Lech Kaczyński nie podpadł? [/b]

Bardziej podpadło PiS, ale Lech Kaczyński jest z tą partią w pełni utożsamiany. Ma jeszcze pół roku, żeby coś z tym zrobić.

[b]A co pan sądzi o kandydowaniu Andrzeja Olechowskiego? Nie dziwi pana, że wystartował w wyborach, w których chyba nie ma specjalnych szans na wygraną? [/b]

Jeśli uważa, że ma coś ważnego do powiedzenia, to może to przekazać również poprzez start w wyborach prezydenckich, nie zastanawiając się nad wyborczymi sondażami. W demokracji jest jak w sporcie – gdyby startowali tylko ci, którzy mają pewne szanse na medale, zawody byłyby dla nielicznych. I byłyby nudne.

[b]Czy wybory prezydenckie przemodelują scenę polityczną? Niektórzy publicyści sądzą, że w razie przegranej Lecha Kaczyńskiego w PiS dojdzie do rebelii? To samo dotyczy Platformy, gdyby jej kandydat przegrał? [/b]

Nie sądzę, żeby tak się stało. Obie partie są wodzowskie, a więc nie funkcjonują w nich demokratyczne mechanizmy pociągania do odpowiedzialności za porażki.

W 2000 r., gdy Marian Krzaklewski kandydował na prezydenta, byłem przekonany, że przegra i jego porażka będzie początkiem przemian w AWS. Nic takiego się nie stało. Krzaklewski wcale nie uznał, że jego przegrana jest sygnałem do zmiany. Co więcej, porażkę sprzedano jako sukces pod hasłem: „kilka milionów ludzi zagłosowało na naszego kandydata, więc wystarczy tylko ich zatrzymać, żeby wygrać wybory parlamentarne”. Sądzę, że podobnie będzie w PiS, gdyby doszło do porażki Lecha Kaczyńskiego.

[b]A czy realny jest scenariusz, że PO zdobędzie bezwzględną większość mandatów w następnych wyborach parlamentarnych i będzie rządzić samodzielnie? [/b]

Bardziej prawdopodobne jest jednak to, że Platforma będzie musiała wziąć sobie koalicjanta. I bardzo dobrze. Rządy koalicyjne zmuszają do szukania kompromisu.

[b]Ale też dają wymówkę w przypadku zaniechania reform typu: „bo koalicjant nie pozwolił”. [/b]

Partie tak samo jak przegrani wodzowie zawsze znajdą wymówkę. Jeżeli ktoś nie chce podejmować decyzji, to ich nie podejmuje, niezależnie od okoliczności. A monopolizacja władzy nie jest dla Polski dobrym pomysłem.

[b]Rz: Nie żal panu, że nie należy już do Platformy i nie mógł uczestniczyć w prawyborach prezydenckich? To chyba powrót do starej PO, której był pan współzałożycielem.[/b]

Maciej Płażyński, poseł niezrzeszony, prezes Stowarzyszenia Wspólnota Polska: To nie jest powrót do idei prawyborów, tylko do hasła. Oczywiście wolę takie udawane prawybory niż wybór kandydata na prezydenta przez przewodniczącego partii. Ale demokracja socjalistyczna to nie była demokracja. Tegoroczne prawybory mają niewiele wspólnego z tymi, które się odbywały, gdy Platforma powstawała. Wtedy śniła nam się partia na wzór amerykańskich republikanów – bez aparatu, za to z rzeszą sympatyków uczestniczących w prawyborach, które były otwarte dla wszystkich chętnych kandydatów. Tamte prawybory to była twarda rywalizacja tocząca się od samego dołu tworzącej się partii.

Pozostało 88% artykułu
Wydarzenia
Bezczeszczono zwłoki w lasach katyńskich
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Materiał Promocyjny
GoWork.pl - praca to nie wszystko, co ma nam do zaoferowania!
Wydarzenia
100 sztafet w Biegu po Nowe Życie ponownie dla donacji i transplantacji! 25. edycja pod patronatem honorowym Ministra Zdrowia Izabeli Leszczyny.
Wydarzenia
Marzyłem, aby nie przegrać
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Materiał Promocyjny
4 letnie festiwale dla fanów elektro i rapu - musisz tam być!