[b]Rz: Nie żal panu, że nie należy już do Platformy i nie mógł uczestniczyć w prawyborach prezydenckich? To chyba powrót do starej PO, której był pan współzałożycielem.[/b]
Maciej Płażyński, poseł niezrzeszony, prezes Stowarzyszenia Wspólnota Polska: To nie jest powrót do idei prawyborów, tylko do hasła. Oczywiście wolę takie udawane prawybory niż wybór kandydata na prezydenta przez przewodniczącego partii. Ale demokracja socjalistyczna to nie była demokracja. Tegoroczne prawybory mają niewiele wspólnego z tymi, które się odbywały, gdy Platforma powstawała. Wtedy śniła nam się partia na wzór amerykańskich republikanów – bez aparatu, za to z rzeszą sympatyków uczestniczących w prawyborach, które były otwarte dla wszystkich chętnych kandydatów. Tamte prawybory to była twarda rywalizacja tocząca się od samego dołu tworzącej się partii.
[b]Rozumiem, że tegoroczne prawybory rażą pana sztucznością? [/b]
Oczywiście. W tym roku zostało wyznaczonych dwóch kandydatów, którzy mają dużo do stracenia. Widać wyraźnie, że Radosław Sikorski i Bronisław Komorowski bardziej dbali o to, żeby nie podpaść premierowi, niż żeby ujawnić, co ich naprawdę różni. Najbardziej było to widoczne podczas niedzielnego niby-pojedynku Sikorskiego i Komorowskiego. To nie była głęboka debata.
[b]Politycy Platformy tłumaczą, że to pierwsze prawybory prezydenckie, dlatego wyszły takie uładzone. [/b]