Paweł Plusnin i Wiktor Ryżenko, kontrolerzy z lotniska w Smoleńsku, należą do najważniejszych postaci w śledztwie dotyczącym katastrofy prezydenckiego samolotu 10 kwietnia. Niestety, zniknęli dla mediów.
Niewiele wiadomo o nich samych i o sprzęcie, którym dysponowali.
„Rzeczpospolitej” udało się dotrzeć do części zeznań Rosjan, ustaliliśmy prawdopodobny typ radaru, na którym pracowali. Przeprowadziliśmy rozmowy z polskimi kontrolerami, którzy posługiwali się takim sprzętem, a także z rosyjskim pilotem, który stacjonował na lotnisku Siewiernyj.
Zeznania kontrolerów, którzy sprowadzali prezydencki samolot na lotnisko Siewiernyj, są momentami dramatyczne. – Wydałem komendę: Oddalić się na drugi krąg. Odpowiedź nie przychodziła. Po kilku sekundach usłyszałem lekki wybuch – mówił śledczym podpułkownik Paweł Plusnin, którego 10 kwietnia trzy dni dzieliły od emerytury.
Praca kontrolerów rodzi wiele pytań. Ryżenko na przykład ciągle podawał załodze, że samolot idzie właściwym kursem i na dobrej wysokości. Z zapisu rozmów w kokpicie wiadomo, że samolot na początku manewru był nawet 100 metrów ponad ścieżką podejścia. – Moim zdaniem Rosjanie mieli radar RSP-10 MN lub jego zmodyfikowaną wersję. Znam to urządzenie – mówi Izydor Palka, emerytowany kontroler wojskowy z 37-letnim stażem. – Nie ma wątpliwości, że różnicę 100 metrów widać na wskaźniku.