[i]Korespondencja z Durbanu[/i]
Jak na najgorszego trenera, jakiego niemiecka reprezentacja kiedykolwiek miała, Erich Ribbeck pozostawił po sobie sporo cytatów. Wszystkie z tych dni, gdy się żegnał z kadrą: ostatnim miejscem w rundzie grupowej Euro 2000, z jednym punktem, jedną bramką i pięcioma straconymi. Po meczu, w którym rezerwowa Portugalia rozniosła Niemcy 3:0, a asystent trenera Horst Hrubesch rozpłakał się na ławce rezerwowych.
Ribbeck emeryturę na Teneryfie przerwał tylko dlatego, że nikt inny reprezentacji w 1998 roku nie chciał. Zanim odleciał z powrotem na Wyspy Kanaryjskie, orzekł, że to jest koniec. Niemieckich sukcesów nie będzie ani dziś, ani jutro. – Przecież my się nawet nie umiemy ruszać. Tańczymy jak lodówki. A do tego nie mamy kolonii – mówił, robiąc aluzje do kolorowej Francji, wtedy królowej Europy, i do Portugalii.
[srodtytul]Gdzie są dzieci[/srodtytul]
Ribbeck był najstarszym niemieckim selekcjonerem, w drużynie miał blisko 40-letniego Lothara Matthaeusa i inne eksponaty z ostatniej złotej epoki: Thomasa Haesslera, Olivera Bierhoffa. Tak jakby Niemcy nie tylko nie mieli kolonii, ale też od dawna nie rodziły im się dzieci, a wszyscy imigranci odjechali, gdy im się skończyły umowy o pracę.