Klich w rozmowie z Onet.pl ocenia, że w części dotyczącej działania załogi, raport MAK przedstawia prawdę. - Chociaż można dyskutować nad jednym punktem, a mianowicie nad stwierdzeniem, że piloci nie reagowali na podawaną komendę: "horyzont". Komenda "horyzont" była według mojej oceny podana za późno - stwierdził.
Pułkownik, który od wielu lat bada katastrofy lotnicze powtórzył, że piloci byli źle wyszkoleni. - Nigdy nie lądowali w takich warunkach, bo by się rozbili. Nie trenowali również takich sytuacji na symulatorach. W tych warunkach nie można było lądować. Pilot powinien przeciwstawić się decyzji o lądowaniu - powiedział.
Jednocześnie przyznał, że bezpośrednich dowodów na temat rzekomej presji na pilotów nie ma. - Nie padały wprost słowa: "musisz lądować". Ale sama decyzja - co zrobimy, spóźnimy się w pewnym sensie zrzuca na dowódcę odpowiedzialność za to, że zawali się cały program jeśli się nie wyląduje - uważa.
Jego zdaniem jeśli w Smoleńsku miałby lądować prezydent USA Barack Obama to nie doszłoby do tego. - I nie on decydowałby o tym, ale ludzie dbający o bezpieczeństwo - przekonuje Klich.