Polska Jest Najważniejsza, pół roku po powstaniu, jest zmuszona zorganizować konferencje prasową, by zapewniać, że się nie rozpadnie. Paweł Piskorski toczył w sądach batalię o to, kto jest prawnym liderem Stronnictwa Demokratycznego. Po to, by po kilkunastu miesiącach właśnie się dowiedzieć, że to on jest przewodniczącym. Janusz Palikot, żeby choć na chwilę przykuć uwagę opinii publicznej do swojego Ruchu, musi opowiadać w telewizji, że Donald Tusk zachowuje się jak satyr, który uwiódł naiwną nimfę.
Ową nimfą jest oczywiście Bartosz Arłukowicz. Były poseł SLD i największy transfer tej wiosny.
Co wspólnego z trzema debiutującymi na scenie politycznej partiami ma Arłukowicz? Wszystkie chciały go przyciągnąć do siebie. I wszystkie prowadziły z nim rozmowy. Najwięcej szans na uprzedzenie Platformy miała PJN. Według naszych informacji Arłukowicz ten pomysł poważnie rozważał. Tylko, że liderzy PJN nie mogli się zdecydować. Donald Tusk wahań nie miał.
To, że trzy partie polityczne, plus PO – o różnym obliczu ideowo-programowym – starały się o pozyskanie posła SLD, może świadczyć o jakimś politycznym geniuszu, który tkwi w Arłukowiczu. Jednak poseł geniuszem nie jest. Choć jest bardzo dobrze sprzedającym się medialnie politykiem. Problem jest w ideowej mizerii tych nowo założonych partii. I w ogóle w programowej miałkości życia politycznego.
Dogonić SLD i PSL
Żadna z trzech nowych inicjatyw partyjnych, jakie pojawiły się w ostatnich dwóch latach, nie przekracza dziś 1 – 2 proc. poparcia. Coraz częściej jest to po prostu zero.