Z sondy przeprowadzonej przez „Rz" w kilkudziesięciu prokuraturach w kraju wynika, że śledczy sporadycznie umarzają postępowania za posiadanie nieznacznej ilości narkotyków. Większość złapanych okazuje się albo dilerami, albo posiada co najmniej kilka działek, nie sposób więc uznać, że ma je na własne potrzeby. To oznacza, że alarmistyczne opinie sugerujące, iż więzienia są pełne osób, które trafiły tam, bo raz zapaliły skręta, okazują się mocno przesadzone.
Jak działa nowe prawo
Trzy miesiące temu po burzliwej dyskusji weszła w życie nowelizacja ustawy o przeciwdziałaniu narkomanii, dzięki której osoba przyłapana z niewielką ilością narkotyków może uniknąć kary. Jeżeli zatrzymany ma je na własny użytek, karanie byłoby niecelowe, a szkodliwość czynu niewielka. Z sondy „Rz" wynika, że liczba umorzeń z powodu posiadania małej ilości narkotyków w kilku prokuraturach nie przekraczała 10 proc. spraw. Jednak w większości miejsc nie było ich wcale.
Mają więcej niż działkę
33-letni Rafał S. złapany przez policjantów w Warszawie miał przy sobie działkę heroiny 0,36 grama. Twierdził, że narkotyk ma dla siebie, jest od dziesięciu lat uzależniony i skierowany do programu leczenia metadonem. Tę sprawę umorzono.
– Uznaliśmy, że ilość narkotyku rzeczywiście jest nieznaczna i ściganie człowieka uzależnionego byłoby niecelowe – mówi „Rz" Artur Oniszczuk, wiceszef Prokuratury Rejonowej Warszawa-Praga-Północ. Na ponad 100 spraw o posiadanie narkotyków, jakie wpłynęły tu od 9 grudnia 2011 r., 11 umorzono ze względu na małą ilość na podstawie art. 62a ustawy o przeciwdziałaniu narkomanii.
To jednak wyjątek. W wielu prokuraturach rejonowych na Mazowszu (w Pruszkowie, Grodzisku Mazowieckim, Piasecznie, Legionowie i Otwocku) nie było żadnego takiego przypadku. Podobnie na Żoliborzu i w dwóch prokuraturach w Śródmieściu w Warszawie oraz na Śląsku. Żadnej sprawy nie umorzono w tym trybie w Będzinie, Bytomiu i Jaworznie.