Sprawa osoby walczącej samodzielnie o sprawiedliwe traktowanie przez sędziów zaczyna się we wrześniu 2011 r. Do Sądu Okręgowego w Krakowie wpływa pozew rozwodowy od X (nie chce ujawniać nazwiska). 20 grudnia składa on też wniosek o zabezpieczenie kontaktów z synami. Należy go rozstrzygnąć w ciągu 7 dni, najpóźniej – miesiąca.

W styczniu 2012 r. sędzia Anna Gordon-Gralak, zastępująca sędzię AJ, odracza rozprawę, nie przesłuchuje świadków, nie rozstrzyga o zabezpieczeniu kontaktów. Nie pada też termin kolejnej rozprawy. Co na to przewodnicząca wydziału Agnieszka Oklejak? Nie kontroluje zasadności odroczenia rozprawy.

Przez 10 miesięcy sąd nie zajmował się sprawą. Stwierdzono przewlekłość. Do dziś nikt nie został ukarano

W sprawie nie dzieje się nic, nawet gdy w kwietniu do sądu wpływa opinia RODK, z której wynika, że „konieczne jest, by ojciec miał z synami szerokie, swobodne kontakty". Psychologowie stwierdzają, że sytuacja, gdy X ma bardzo ograniczony kontakt z dziećmi, powinna się zmienić.

W maju X ponawia wniosek o zabezpieczenie, sygnalizując zagrożenie dobra synów. Sąd wciąż nie reaguje. Mimo że sprawa w ogóle nie posuwa się do przodu, a termin zabezpieczenia jest kompletnie „zawalony", prezes sądu wydaje AJ zgodę na bardzo długi urlop – trwa od 16 lipca do 27 sierpnia.

W międzyczasie 2 sierpnia X składa skargę na przewlekłość. Robi to w trybie tzw. Ustawy o skardze na przewlekłość. Mimo błędów i zaniedbań przewodniczący wydziału nie przekazuje akt sprawy do sądu apelacyjnego. Robi to dopiero 12 października. Tym samym skarga na przewlekłość sama nabiera przewlekłości.

Cuda nad aktami

W międzyczasie dzieją się „cuda nad aktami". Wróćmy do 2 sierpnia. Ze skargą na przewlekłość X ponawia wniosek o zabezpieczenie kontaktów, chce uzyskać zgodę na wyjazd z dziećmi na wakacje. Przewodnicząca wydziału, nie przekazując skargi do II instancji, nie egzekwuje też, by skargę i wniosek X wszyć do akt sprawy i nadać im numerację kart akt sprawy. X twierdzi, że tak jakby wiedziała, że pisma te zostaną usunięte. Trudno się z nim nie zgodzić. Podczas przeglądania akt sprawy 9 października  stwierdza, że nie ma tam jego skargi i wniosku o przekazanie jej odpisu do organów dyscyplinarnych sądownictwa. Następnego dnia powiadamia prokuraturę o podejrzeniu popełnienia przestępstwa polegającego na usunięciu dokumentów znajdujących się w aktach sprawy o sygn. XIC 3002/11.

Nagle dokumenty się znajdują. W tym samym dniu (tj. 10 października) pracownik sekretariatu sądu informuje X, że zaginione pisma wróciły do akt. Gdy ten je ogląda, stwierdza, że razem z zaginionymi pismami w aktach znalazło się oświadczenie AJ, że... pisma się znalazły. To oświadczenie nie jest datowane. X twierdzi, że dzieje się tak dla ukrycia faktu, kiedy zostało wytworzone. „Rz" dysponuje zdjęciem notatki sporządzonej przez sędzię AJ. Pisze ona, że „w dniu 5 października podczas przeglądania akt (...) znaleziono plik pism z dnia 2, 7, 9, 10, 31 sierpnia (...)". Dalej pisze, że zostały one dołączone do akt 8 października.

11 października odbywa się wreszcie rozprawa, której przewodniczy AJ. Sąd rozpoznaje m.in. wnioski X o zabezpieczenie. W uzasadnieniu czyni mu jednak zarzuty rzadkich kontaktów z synami. To o tyle dziwne, że sama sędzia przez wiele miesięcy, nie wydając zabezpieczeń, przyczyniała się do tych rzadkich kontaktów. Podobnie jak było w sprawie Bajkowskich, sędzia doręcza mu obszerne pisma (mimo że ma je już dwa miesiące) dopiero podczas rozprawy.

Rażące uchybienia

Sprawa trafia wreszcie do sądu II instancji. 7 listopada stwierdza on przewlekłość postępowania i zasądza na rzecz X 5 tys. zł zadośćuczynienia. Wytyka też rażące nieprawidłowości działania sądu.

Pod koniec listopada akta wracają do sądu okręgowego. Jednak nikt nie podejmuje działań, by ukarać sędzię AJ. Nikt nie informuje o nieprawidłowościach rzecznika dyscyplinarnego. W styczniu Michał Niedźwiedź, prezes sądu, odpowiadając na pytanie X, przyznaje, że nie podjął praktycznie żadnych działań.

Gdy X otrzymuje tę odpowiedź, sam składa wniosek o ściganie dyscyplinarne sędziego. Sprawą ma się zająć rzecznik dyscyplinarny apelacji rzeszowskiej. Ostatecznie, stwierdzając nieprawidłowości, 3 kwietnia wszczyna postępowanie dyscyplinarne wobec sędzi AJ. Zastępca rzecznika dyscyplinarnego sądu apelacyjnego w Rzeszowie sędzia Stanisław Urban pisze w postanowieniu, że sędzia AJ „dopuściła się oczywistej i rażącej obrazy prawa procesowego". Przekonuje, że dopuściła się ona „przewinienia służbowego z art. 107 par. 1 ustawy Prawo o ustroju sądów powszechnych". Te zarzuty ma rozpoznać sąd apelacyjny w Katowicach. Z pisma, jakie dostaliśmy z rzeszowskiego sądu, wynika ponadto, że zwrócił się on do sądu apelacyjnego w Krakowie, by „zlustrować" sprawę prowadzoną przez sędzię Jurgę.

Co ciekawe, jeszcze w styczniu tego roku skład orzekający sądu okręgowego oddali wniosek X o wyłączenie AJ od rozpoznawania jego sprawy. W marcu także sędziowie sądu apelacyjnego oddalają wszystkie zażalenia X, w tym nie uwzględniają zarzutów „obrazy zasad sprawiedliwości proceduralnej". Sąd uznaje, że działania sądu okręgowego były „prawidłowe".

X zawiadamia też o swoich problemach krakowską prokuraturę. W styczniu składa zawiadomienie o podejrzeniu popełnienia przestępstwa polegającego na niedopełnieniu obowiązków przez funkcjonariusza publicznego ze szkodą dla interesu publicznego i prywatnego (sygn. 2DS/24/13). Prokurator Ewa Kuzawińska w lutym odmawia jednak wszczęcia śledztwa. Stwierdza, że „obowiązki te (sędziego – red.), choć z opóźnieniem, to jednak zostały wykonane, i to w sposób nienasuwający żadnych wątpliwości co do ich prawidłowości". Teza prokuratora, że nieterminowe wykonanie obowiązku przez sędziego jest prawidłowym wykonaniem obowiązku, jest co najmniej dyskusyjna. Na początku marca X składa zażalenie na tę decyzję – rozprawa w tej sprawie odbędzie się 22 maja.

– Ja sobie jakoś radzę tylko dzięki determinacji i wiedzy prawniczej. Normalny obywatel jest bez szans – podsumowuje w rozmowie z nami X.