Żegnaj, Brazylio

Polska – Czarnogóra 1:1. Ten remis oznacza, że na mundialu 2014 nas nie będzie.

Publikacja: 07.09.2013 02:27

To była ostatnia akcja meczu. Polacy od 20 minut wrzucali piłkę w pole karne i sprawdzali, czy skoczą wyżej od rywali. Sędzia szykował się już do zakończenia meczu, gdy ostatnie podanie dotarło do Łukasza Szukały. Obrońca Steauy strzelił nożycami, piłkę próbował wepchnąć do siatki Adrian Mierzejewski, jakimś cudem trafiła ona pod nogi Jakuba Błaszczykowskiego i zrobiło się 2:1.

Stadion oszalał, kapitan reprezentacji Polski utonął pod gratulującymi mu kolegami. Zanim do piłkarzy i kibiców dotarło, że sędzia Bjoern Kuipers odgwizdał spalonego, minęło kilkadziesiąt sekund. To była długa podróż – z piekła do raju i z powrotem.

A już się wydawało, że scenariusz tego meczu pisał Polak. W czwartek kontuzja wykluczyła z gry Stevana Joveticia, po półgodzinie gry i ostrym faulu Grzegorza Krychowiaka boisko opuścił Mirko Vucinić. Czarnogórcy zostali bez swoich gwiazd, zanim się otrząsnęli i wymyślili jakiś sposób na naszą reprezentację, mijały minuty ich bezradności. Dostaliśmy rywali na tacy, mieliśmy wszystko, by wygrać i przedłużyć nadzieje na mundial.

"Trener Fornalik osłabił drużynę zmianami, a spalony był"

Piłkarze powtarzali, że nie można za dużo myśleć o wadze tego meczu, że trzeba podejść do niego jak do każdego innego. Przez pierwsze dziesięć minut uważali szczególnie, pamiętali, co się stało w marcu w meczu z Ukrainą i jak Legia zaczęła rewanż ze Steauą, kiedy bardzo chciała wygrać i nie zdążyła się rozgrzać, a przegrywała już 0:2.

Polacy grali mądrze, powinni prowadzić w siódmej minucie, kiedy Piotr Zieliński nie wykończył akcji po doskonałym podaniu Mateusza Klicha. Mieliśmy mecz pod kontrolą, przynajmniej tak się nam wydawało.

"Jak gra polska reprezentacja, to można liczyć tylko na cud"

Waldemar Fornalik zagrał va banque. Trenerzy na mecze o wszystko wystawiają tych, którzy wytrzymają presję – zazwyczaj starszych i najbardziej doświadczonych. Fornalik powtarzał jednak, że się nie boi. Oś zespołu w meczu z wyjątkowo niewygodnym rywalem tworzyła trójka zawodników, która razem w reprezentacji grała raptem sześć razy.

Klich zdał egzamin, był bardzo kreatywny, czasami brakowało mu zrozumienia z kolegami, ale to jest rozgrywający na przyszłość. Zieliński też nie miał kompleksów, nastolatek prowadził grę reprezentacji seniorów, próbował strzałów z daleka.

Tylko o Szukale nie można napisać wiele dobrego. 29-letni piłkarz Steauy Bukareszt tworzył z Kamilem Glikiem obronę-zapalnik. Czarnogórcy atakowali rzadko, ale zawsze groźnie, a nasi obrońcy bardzo im w tym pomagali. Glik może być kapitanem Torino i opowiadać, że przeszedł w Serie A piłkarski uniwersytet, ale z formą z wczorajszego meczu nie ukończyłby nawet gimnazjum. Fornalik niczego nie wymyśli, jego następca także, w Polsce nie ma obrońców z umiejętnościami wystarczającymi na reprezentację.

Czarnogórcy po raz pierwszy zaatakowali w 11. minucie. Branko Bosković podał do Dejana Demjanovicia, akcji przyglądali się nasi stoperzy i trzech innych zawodników w biało-czerwonych koszulkach. Efekt? Goście prowadzili 1:0. Trybuny zamilkły, piłkarze Fornalika spuścili jednak głowy tylko na chwilę.

Robert Lewandowski przed meczem nie chciał rozmawiać z mediami, zamykał się w sobie. Widać było, że mocno przeżywał krytykę, która spadła na niego za nieskuteczność. Licznik bez bramki z gry doszedł już do 12 godzin, podczas meczu towarzyskiego w Gdańsku z Danią kibice wygwizdali go, gdy schodził z boiska.

W 16. minucie napastnik Borussii Dortmund wrócił pod linię środkową boiska, przejął piłkę po błędzie Milosa Krkoticia, biegł sprintem przez kilkadziesiąt metrów, minął zwodem dwóch rywali, a później strzelił nie do obrony. Balon pękł, a Lewandowski pobiegł w stronę trybun, położył palec na ustach, jakby prosił o ciszę, później przyłożył dłonie do uszu, by usłyszeć, czy gwiżdżą. Nie gwizdali. Znowu kochali Roberta.

Do przerwy Polacy grali świetnie w ataku i tragicznie w obronie. Lewandowski miał wreszcie wybór w rozgrywaniu akcji, bo oprócz Błaszczykowskiego, któremu jak zwykle chciało się najbardziej, mógł podawać jeszcze do Waldemara Soboty. Między 41. a 45. minutą Lewandowski z Sobotą stworzyli dwie doskonałe okazje, trochę sobie przeszkadzali, ale do szatni schodzili w świetnych humorach. Gole dla Polski wydawały się kwestią czasu.

Tak złej drugiej połowy, jaką rozegrała drużyna Fornalika, nikt sobie wówczas nie wyobrażał. Czarnogórcy mieli sześć doskonałych okazji, my odbijaliśmy się od ściany. Zmiany nie przyniosły żadnych korzyści. Paweł Wszołek nie gra w Sampdorii, nie mógł więc dobrze zagrać w kadrze, Mierzejewski nie wniósł do drużyny niczego przydatnego. Brakowało pomysłu w meczu, który mógł dać nam piękny październik i złudzenia, że uda się pokonać Ukrainę w Charkowie i Anglię na Wembley.

Matematyczne szanse na awans niby ciągle mamy, ale punktów nie wypada już liczyć. Na koniec eliminacji czekają nas trzy wycieczki, czas rozpocząć budowę drużyny na Euro 2016. Na mundial w Brazylii nie zasłużyliśmy. Niezależnie od tego, czy spalony w ostatniej akcji był czy nie.

Powiedzieli:

Waldemar Fornalik | Trener Polaków

Dymisja? Nie mam takich planów. Nie możemy być zadowoleni, bo celem było zwycięstwo. Zawodnicy pokazali się z dobrej strony, ale czegoś zabrakło. Pewnie trochę doświadczenia, bo to była drużyna pełna młodych zawodników, może z tego wzięła się słabsza końcówka meczu. Od dawna wiemy, że nie najlepiej radzimy sobie w obronie. Nie chodzi tylko o straconego gola, w drugiej połowie rywale zbyt łatwo przedostawali się pod naszą bramkę. Nie da się świetnej reprezentacji zbudować szybko. A ta ma potencjał. Zmiany? Pierwsza, Kuby Wawrzyniaka, była wymuszona urazem. Z kolei Waldek Sobota nie miał dziś najlepszego dnia. A Piotrek Zieliński miał już po prostu dość. Po treningach byliśmy pewni, że Paweł Wszołek może pomóc drużynie.

Robert Lewandowski | Napastnik

Gdybym znów nie strzelił gola, a wygralibyśmy, to cieszyłbym się dużo bardziej. Dla niektórych ważne jest tylko to, czy Lewandowski zdobył bramkę czy nie, a to wcale nie był mój najlepszy mecz w kadrze. Ale nie chce mi się już zajmować ludźmi, którzy na moim nazwisku i ciągłej krytyce próbują się wypromować. Jestem zły, bo – nie ma co się oszukiwać – Czarnogórę trzeba było ograć. Nie wiem, czego zabrakło, czy koncentracji, czy konsekwencji. Znów straciliśmy gola po błędzie. Poza akcją bramkową to Czarnogórcy nie mieli w pierwszej połowie innej okazji, żeby zobaczyć, kto u nas stoi na bramce. Remisami nikt na mundial nie awansuje. Po pierwszej połowie były nadzieje, ale w drugiej się skończyły.

Artur Boruc | Bramkarz

Szkoda pierwszej połowy, ale mimo wszystko optymistycznie patrzę na tę drużynę. Nie z powodu wyniku oczywiście, tylko tego, jak nasi młodzi odnaleźli się w składzie. Musimy wreszcie wyeliminować takie błędy, po jakim straciliśmy gola. Nie chcę analizować szans na awans. Ten mecz mimo wszystko jakąś nadzieję na przyszłość dał.    —piw

Polska - Czarnogóra 1:1 (1:1)

Bramki: dla Polski R. Lewandowski (16) dla Czarnogóry D. Damjanović (11). Żółte kartki: Ł. Szukała, A. Mierzejewski (Polska); V. Bozović, M. Vucinić, F. Kasalica, M. Dzudović (Czarnogóra). Sędziował B. Kuipers (Holandia). Widzów 45 652.

Polska: Boruc - Jędrzejczyk. Glik, Szukała, Wawrzyniak (27, Boenisch) – Błaszczykowski, Krychowiak, Klich, Zieliński (75, Mierzejewski), Sobota (62, Wszołek) - Lewandowski

Czarnogóra: M. Bozović - Savić, Basa, Dzudović, V. Bozović - Zverotić, Drincić, Krkotić (46, Vukcević), Bosković, Demjanović (85, Begiraj) – Vucinić (37, Kasalica).

Inne mecze w grupie H:

• Anglia - Mołdawia 4:0 (3:0) • Ukraina - San Marino 9:0 (4:0).

Grupa H

1. Anglia    7    15    25:3

2. Czarnogóra    8    15    15:8

3. Ukraina    7    14    19:4

4. Polska    7    10    13:8

5. Mołdawia    8    5    4:15

6. San Marino    7    0    0:38

Mecze do rozegrania:

10 września: Ukraina – Anglia; San Marino – Polska.  11 października: Anglia – Czarnogóra; Ukraina – Polska; Mołdawia – San Marino

15 października: San Marino – Ukraina; Czarnogóra – Mołdawia; Anglia – Polska.

To była ostatnia akcja meczu. Polacy od 20 minut wrzucali piłkę w pole karne i sprawdzali, czy skoczą wyżej od rywali. Sędzia szykował się już do zakończenia meczu, gdy ostatnie podanie dotarło do Łukasza Szukały. Obrońca Steauy strzelił nożycami, piłkę próbował wepchnąć do siatki Adrian Mierzejewski, jakimś cudem trafiła ona pod nogi Jakuba Błaszczykowskiego i zrobiło się 2:1.

Stadion oszalał, kapitan reprezentacji Polski utonął pod gratulującymi mu kolegami. Zanim do piłkarzy i kibiców dotarło, że sędzia Bjoern Kuipers odgwizdał spalonego, minęło kilkadziesiąt sekund. To była długa podróż – z piekła do raju i z powrotem.

Pozostało 92% artykułu
Wydarzenia
Bezczeszczono zwłoki w lasach katyńskich
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Materiał Promocyjny
GoWork.pl - praca to nie wszystko, co ma nam do zaoferowania!
Wydarzenia
100 sztafet w Biegu po Nowe Życie ponownie dla donacji i transplantacji! 25. edycja pod patronatem honorowym Ministra Zdrowia Izabeli Leszczyny.
Wydarzenia
Marzyłem, aby nie przegrać
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Materiał Promocyjny
4 letnie festiwale dla fanów elektro i rapu - musisz tam być!