We wtorek przedmiotem spekulacji była propozycja zawieszenia ognia między Izraelem a rządzącym w Strefie Gazy Hamasem. Propozycja złożona w poniedziałek wieczorem przez egipskie Ministerstwo Spraw Zagranicznych (i poparta przez Ligę Arabską) przewidywała natychmiastowe przerwanie działań zbrojnych, a w ciągu kilku dni podjęcie negocjacji pokojowych w Kairze.
Rząd Izraela wstępnie zaakceptował egipską ofertę. – Gabinet premiera Netanjahu jest niechętny zakrojonej na dużą skalę operacji zbrojnej, jednak jeśli Hamas nie wykaże skłonności do porozumienia to jej rozpoczęcie stanie się bardzo prawdopodobne – mówi „Rz" izraelski analityk Meir Javedanfar.
Z drugiej strony poprzedni atak na Strefę Gazy (operacja „Płynny ołów" w 2008 r.) z powodu licznych ofiar i dużych zniszczeń pozostawił bardzo niedobre wspomnienia i wzbudził na świecie powszechną niechęć wobec Izraela. Także obecnie część społeczeństwa izraelskiego z obawą obserwuje perspektywę nowej inwazji wojskowej na Gazę, choć większość nadal popiera stanowczość demonstrowaną przez rząd. Wielu analityków jest przekonanych, że tylko atak wojsk lądowych pozwoli na zniszczenie arsenału rakietowego Hamasu, co na dłuższy czas zapewni Izraelowi spokój.
Od godziny 9 rano we wtorek lotnictwo izraelskie zaprzestało ataków, mimo że jeszcze w nocy 25 razy atakowało cele w Strefie Gazy, a ataki te spowodowały śmierć trzech osób. Armia izraelska informuje jednak, że bojownicy palestyńscy odpalili w ciągu dnia ponad 30 rakiet (telewizja izraelska pokazała moment zestrzelenia kilku rakiet w okolicy portu Aszdod).
Także Brygady Al-Kassam poinformowały, że wystrzeliły w kierunku Izraela pociski moździerzowe. W reakcji na to premier Netanjahu w godzinach popołudniowych zezwolił siłom zbrojnym na podjęcie działań odwetowych.