W artykule opublikowanym w "Paris Match" Dugain rozwija teorię, wg której szczątków samolotu trzeba szukać w zupełnie innym miejscu niż dotychczas. Jego zdaniem samolot z 239 osobami na pokładzie rozbił się niedaleko wyspy Diego Garcia na Oceanie Indyjskim. Został po porwaniu zestrzelony przez Amerykanów, którzy bali się powtórki z 11 września 2001. Na wyspie znajduje się bowiem brytyjska baza wojskowa zajmowana obecnie przez armię amerykańską.
Amerykanie twierdzą, że samolot, który zaginął 8 marca, nawet nie zbliżył się do wyspy.
Dugain opiera swoje spekulacje między innymi na zeznaniach mieszkańców Malediwów, którzy mieli widzieć ogromny samolot lecący bardzo nisko w pobliżu wyspy Diego Garcia. Miał być pomalowany w charakterystyczne barwy Malaysia Airlines: czerwone i niebieskie pasy na białym tle.
Dugain twierdzi też, że samolot mógł być zdalnie przejęty i skierowany w stronę wyspy Diego Garcia. Jego głównym argumentem na zatuszowanie amerykańskiego udziału w zniknięciu Boeinga jest... ich technologiczne zaawansowanie. - Jest praktycznie niemożliwe, że Amerykanie wyposażeni w najlepszą technologię na świecie nie są w stanie odnaleźć 63-metrowego samolotu - mówi.
To już kolejna sensacyjna teoria dotycząca zaginięcia malezyjskiego boeinga. Poprzednie twierdziły min., ze samolot był częścią gigantycznego wojskowego eksperymentu, lub że zestrzeliły go myśliwce podczas amerykańsko-tajskich manewrów.