Rzeczpospolita: Mija dziesięć lat od śmierci Jana Pawła II. Co chwila są publikowane badania, z których wynika, że po 2005 roku religijność Polaków mocno osłabła. Zabrakło papieża i odwróciliśmy się od Kościoła?
Kard. Kazimierz Nycz: Nie znam badań, które pokazywałyby taką zależność. Są badania pokazujące zmiany religijności w ostatnich 25 latach. Wynika z nich, że nasza religijność rzeczywiście nieco osłabła. Przyczyny tych zmian wymagają głębokiego namysłu. Na pewno trzeba wracać do tego, co Jan Paweł II mówił do Polaków w 1991 roku, gdy wskazywał nam na Dekalog. Trzeba też wracać do pielgrzymki z 1997 roku, gdy mówił o ośmiu błogosławieństwach.
Oczywiście wśród przyczyn zmian naszej religijności na pewno jest i ta, że zabrakło Jana Pawła II, ale bałbym się stwierdzenia, że jest ona jedyna i główna. Wydaje mi się, że zbyt słabo wzięliśmy sobie do serca jego słowa, które mówił jeszcze przed 1989 rokiem: „Uważajcie, byście się nie pogubili, kiedy przyjdzie wolność i dobrobyt".
Pokolenie JPII jeszcze istnieje?
W ciągu 26 lat pontyfikatu Jana Pawła II było dużo emocjonalności, ale była też racjonalność – a z niej rodzą się postawy ludzkie. Jeśli godzę się na to, by mówić dziś o pokoleniu Jana Pawła II, to będą to przynajmniej dwa pokolenia, których umysły papież poruszył. To się przerodziło w postawy, czyny, wolę zmian. I to na pewno Jan Paweł II zrobił w stosunku do tych dwóch pokoleń, które go znały jako papieża. Nie odnosiłbym tego tylko do młodzieży.