Była to największa jednorazowa masakra ludności cywilnej nie tylko podczas Powstania Warszawskiego, ale także podczas II wojny światowej.

Marsz w tym roku odbędzie się już po raz trzeci. Jego organizatorem jest Muzeum Powstania Warszawskiego.

- Chcemy przywrócić pamięć o mieszkańcach Warszawy, którzy zginęli lub zaginęli bez wieści oraz w symboliczny sposób przywrócić tożsamość, którą chcieli im odebrać niemieccy okupanci – tłumaczą organizatorzy.

Pochód wyruszy o godz. 19 ze skweru u zbiegu al. „Solidarności" i ul. Leszno, na którym stoi pomnik 50 tys. ofiar tamtej zbrodni.Wcześniej – o godz. 18 – odbędzie się uroczystość w hołdzie zamordowanej ludności Woli.

Finał marszu odbędzie się w alei głównej parku Powstańców Warszawy, który mieści się tuż obok Cmentarza Wolskiego i Cmentarza Powstańców Warszawy.

Jest tam wystawa w postaci białych brył z wypisanymi nazwiskami poległych, która jest wieczorami podświetlana, dzięki czemu zagwarantuje czytelność oraz symbolizując znicz, będzie oczywistym sposobem złożenia hołdu ofiarom.

Masakra cywilnej ludności Woli rozpoczęła się 5 sierpnia 1944 roku, bo Niemcy chcieli odzyskać kontrolę nad szlakiem komunikacyjnym wschód–zachód. Niemieckie szwadrony śmierci przetaczały się przez dzielnicę, idąc od zachodnich rogatek w kierunku Śródmieścia, „wycinały" wszystko, co żywe, burząc i paląc całą infrastrukturę.

Rzezi Woli dokonywano na niewinnych ludziach, wyciągając ich z mieszkań całymi rodzinami. Byli wśród nich chorzy, dzieci i niemowlęta. Mordowano ich na podwórzach, większych placach, ulicach.

Ludność cywilną wybijano dom po domu, ulica po ulicy. Było wiele przypadków, gdzie palono ludzi żywcem w podpalanych domach, nie pozwalając im ich opuścić. Zagłady dokonano w ciągu kilku dni, lecz apogeum zbrodni przypada na 5 i 6 sierpnia 1944 roku.

Historycy szacują, że na Woli w ciągu kilku dni w sumie zamordowano ok. 50 tys. ludzi. , z czego tylko pierwszego dnia szturmu, zwanego „czarną sobotą" zginęło 20 tys. osób.

W sumie na Woli w ciągu kilku dni zamordowano ponaddwukrotnie więcej ludzi niż w Katyniu, Charkowie i Miednoje.