Reżysera Ołeha Siencowa poznał cały świat, gdy po aneksji przez Rosję Krymu w 2014 roku został zatrzymany przez rosyjskie służby i oskarżony o terroryzm. Zarzucano mu, że założył na półwyspie filię ukraińskiej organizacji radykalnej Prawy Sektor, która w Rosji jest uznawana za terrorystyczną.
Siencow od początku odrzucał wszystkie oskarżenia i twierdził, że cała sprawa została sfałszowana. Wyrok 20 lat łagrów zapadł w 2015 roku. Głównym dowodem w sprawie były zeznania, które służby spisały niebawem po zatrzymaniu Siencowa. Reżyser oświadczył, że został zmuszony do złożenia tych zeznań podczas tortur, ale rosyjski sąd nie zwrócił na to najmniejszej uwagi. Wstawiły się za nim międzynarodowe organizacje (m.in. Amnesty International), zajmujące się obroną praw człowieka. Nic nie pomogło.
Postanowił walczyć samotnie. Od kilku dni prowadzi głodówkę i zapowiada, że nie zaprzestanie, dopóki rosyjskie władze nie uwolnią wszystkich ukraińskich więźniów politycznych.
– Albo wypełnią moje żądania, albo umrę w więzieniu – oświadczył cytowany przez swojego obrońcę Siencow.
Kijów domaga się od Moskwy uwolnienia 64 Ukraińców. Wśród nich jest krymski działacz lewicowy Ołeksandr Kolczenko, którego zatrzymano w tym samym czasie co Siencowa. Miał nieco więcej szczęścia od reżysera, ponieważ usłyszał wyrok dziesięciu lat więzienia. Nic nie wskazuje na to, by Moskwa przyjmowała się głodówką ukraińskiego reżysera.