Reklama

Jerzy Haszczyński: List do NATO. Donald Trump nie od dziś błądzi w sprawie Ukrainy

Donald Trump znowu zrzuca na sojuszników odpowiedzialność za zakończenie wojny na Ukrainie. W swoim liście do „wszystkich państw NATO i świata” powtarza swoje stare błędy. Czasem ma rację. I to też nie nastraja optymizmem.

Publikacja: 14.09.2025 06:46

Jerzy Haszczyński: List do NATO. Donald Trump nie od dziś błądzi w sprawie Ukrainy

Foto: REUTERS/Evelyn Hockstein

List opublikował w sobotę na swojej platformie Truth Social. Jest w nim stwierdzenie, że to „nie jest wojna Trumpa”, lecz Bidena i Zełenskiego. Jest w nim przede wszystkim sugestia, że teraz to już tylko od sojuszników z NATO zależy, czy tę wojnę można skończyć. Bo on jest gotowy nałożyć wielkie sankcje na Rosję oraz wysokie (50- czy 100-procentowe) cła na Chiny, które „mają wielki wpływ na Rosję”. 

Reklama
Reklama

To wszystko pod jednym warunkiem: że inne kraje NATO się do tego przyłączą. W tym całkowicie odetną się od rosyjskich surowców energetycznych.

Z punktu widzenia Polski ten nowy plan Trumpa pojawia się w wyjątkowym momencie, zaraz po wtargnięciu rosyjskich dronów na nasze terytorium, na co amerykański prezydent zareagował nie tak, jak powinien, przywódca najważniejszego państwa NATO, głównego gwaranta bezpieczeństwa. 

A jest nierealny.

Reklama
Reklama

Donald Trump od dawna myli się w sprawie tego, kto doprowadził do wojny na Ukrainie, i w ocenie własnych możliwości jej zakończenia. Nie dał rady „w ciągu 24 godzin”

Donald Trump w sprawie wojny na Ukrainie błądzi nie od dzisiaj. W ocenie tego, kto do niej doprowadził, i w ocenie własnych możliwości jej zakończenia. Od dawna nazywa ją wojną Bidena. Uważa, że gdyby w 2020 roku „nie odebrano” mu zwycięstwa w wyborach prezydenckich, to nigdy by nie wybuchła. A gdy się szykował do kolejnego starcia o najwyższy urząd w 2024 roku, to kilkadziesiąt razy zapowiedział, że jak wygra, to zakończy wojnę na Ukrainie „w ciągu 24 godzin”. Nie było tylko jasne, czy będzie to doba po ogłoszeniu wyników, czyli że zrobi to jako prezydent elekt, czy też zaraz po inauguracji 20 stycznia 2025 roku. 

Portal amerykańskiej telewizji CNN policzył, że Trump, zanim wygrał wybory w listopadzie zeszłego roku, zapewniał, że natychmiast zakończy tę wojnę co najmniej 55 razy – poczynając od przemówienia w marcu 2023 roku w Maryland, gdzie stwierdził, że potrzebuje na to „góra jeden dzień”, bo „dokładnie wie, co powiedzieć” Ukrainie i Rosji. Potem ten wątek przewijał się regularnie, w przemówieniach, wywiadach, wystąpieniach na wiecach i debatach kandydatów. 

Jako prezydent nadal obciążał winą za wojnę Joe Bidena. I coraz częściej Wołodymyra Zełenskiego, którego już w lutym nazwał „dyktatorem” bez poparcia społecznego. 

Czytaj więcej

Jerzy Haszczyński: Sojusz Trump-Putin. Do jakich nacisków może się posunąć amerykański prezydent?

Władimira Putina oszczędzał, kilka razy obwinił go, ale nie za wywołanie wojny, za co powinien, lecz za to, że nie jest skłonny do jej przerwania. Rosyjski przywódca nagrodził go za to podczas spotkania na Alasce 15 sierpnia, „potwierdzając”, że gdyby to Trump, a nie Biden był w 2022 roku prezydentem, to do wojny by nie doszło. Bo Biden, „były amerykański kolega”, nie posłuchał jego ostrzeżeń. 

Nie od dziś Trump jest podatny na kłamliwą narrację Kremla, a krytyka działań Rosji jest rzadka i wynika raczej z tego, że nie daje mu szansy wpisania sobie wojny na Ukrainie na listę konfliktów, które on zakończył.

Reklama
Reklama

Niektóre państwa NATO nadal kupują od Rosji nie tylko ropę, co oburzy Donalda Trumpa, ale i gaz

W swoim nowym planie zakończenia wojny na Ukrainie zarzuca niektórym sojusznikom NATO, że nadal kupują rosyjską ropę, „to szokujące” i bardzo osłabia siłę Zachodu w negocjacjach z Kremlem. I ma rację – niektóre państwa NATO kupują od Rosji nie tylko ropę, ale i gaz. 

Dotyczy to przede wszystkim Turcji, Węgier i Słowacji, których przywódcy są albo wychwalani przez amerykańskiego prezydenta (zwłaszcza Recep Erdogan), albo bliscy mu ideowo. Zaraz po inauguracji Donalda Trumpa premierzy Słowacji i Węgier Robert Fico i Viktor Orbán stwierdzili z zachwytem: „teraz to my jesteśmy głównym nurtem”. Teraz prorosyjscy szefowie rządów w Bratysławie i Budapeszcie przeżywają chyba ciężkie chwile,  trudno założyć, by z radością zareagowali na plan Trumpa.

Czytaj więcej

Polska wciąż importuje rosyjskie węglowodory

Na dodatek Turcja, w przeciwieństwie do krajów UE, dotychczas w ogóle nie nałożyła sankcji na Rosję za wojnę przeciw Ukrainie. Teraz zapewne nie zmieni zdania. 

Ale te trzy kraje to nie jedyni w NATO importerzy rosyjskich surowców energetycznych (choć najwięksi w Sojuszu). Jak wynika z najnowszego raportu mającego centralę w Helsinkach specjalistycznego think tanku CREA, rosyjski gaz LNG nabywają nadal Francja, Holandia i Belgia. Francja, z której ten gaz dociera też do Niemiec, w sierpniu tego roku zapłaciła Rosji 157 mln euro, Holandia i Belgia po ponad 60 mln euro. Te trzy państwa UE są jednocześnie członkami NATO zaangażowanymi w pomoc Ukrainie i we wspieranie flanki wschodniej sojuszu.

Reklama
Reklama

Tuż przed wysłaniem listu przez Trumpa unijny sekretarz do spraw energii Dan Jorgensen mówił, że UE może całkowicie zrezygnować z rosyjskiego gazu w styczniu 2028 roku. Późno, jak na zrealizowanie nowego amerykańskiego planu zakończenia wojny. Pewnie dlatego odwiedzający w piątek Jorgensena sekretarz energii USA Chris Wright naciskał (co ujawniła agencja Reuters), by stało się to w ciągu pół roku czy roku. Oczywiście proponował, by Europa przestawiła się na amerykański gaz. Co świetnie pasuje do koncepcji Trumpa – zarabiania na wszystkim, także na zakańczaniu wojen. 

Czytaj więcej

Oferta Trumpa dla Niemiec: amerykańskie surowce zamiast rosyjskich

Z nowego planu Donalda Trumpa nic nie będzie. Co dalej?

Z nowego planu Trumpa nic nie będzie. Tak jak z jego wcześniejszych celno-sankcyjnych gróźb, także ceł wtórnych wobec krajów, które tak jak Chiny wspierają rosyjską machinę wojenną, kupując od Putina ropę i gaz.

Chęci do wielkiego ekonomicznego uderzenia w Rosję i Chiny nie można się też spodziewać po wszystkich innych państwach NATO. W kwestii Chin nawet wątpliwe, że po większości. 

Reklama
Reklama

I co dalej? Musimy czekać na następny list Trumpa. I wzmacniać swoje możliwości obronne wraz z innymi chętnymi i zagrożonymi przez Rosję. 

List opublikował w sobotę na swojej platformie Truth Social. Jest w nim stwierdzenie, że to „nie jest wojna Trumpa”, lecz Bidena i Zełenskiego. Jest w nim przede wszystkim sugestia, że teraz to już tylko od sojuszników z NATO zależy, czy tę wojnę można skończyć. Bo on jest gotowy nałożyć wielkie sankcje na Rosję oraz wysokie (50- czy 100-procentowe) cła na Chiny, które „mają wielki wpływ na Rosję”. 

Pozostało jeszcze 93% artykułu
/
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Reklama
Komentarze
Jerzy Haszczyński: Amerykańska niespodzianka w ONZ. Ale czy cały świat jest z nami?
Komentarze
Michał Szułdrzyński: Donald Trump skomentował dronowy atak Rosji na Polskę. I nie jest to dobra wiadomość
Komentarze
Estera Flieger: To jest nasza wojna, a Polska nie może jej przegrać
Komentarze
Bogusław Chrabota: Rosjanie jednak wygrywają komunikacyjnie
Komentarze
Rusłan Szoszyn: Rosja testuje jedność NATO. Najwyższy czas, by sojusz przeszedł do ofensywy
Reklama
Reklama