– Czekam na przesyłkę z domu, w której będą faszerowana szynka, babka piaskowa, makowiec – wylicza mieszkająca w Londynie Monika Tkaczyk.
– Obawiam się, że z powodu zimy może nie dotrzeć na czas, a wtedy święta będą inne niż zawsze. W ostatnich latach mama przywoziła ze sobą karpia ze stawów hodowlanych w Kędzierzynie-Koźlu, ale w tym roku było to niemożliwe.
Pani Monika nie jest jedyną, która czeka na świąteczną przesyłkę z kraju. Najwięcej paczek dotrze prawdopodobnie do Wielkiej Brytanii, bo tam mieszka dziś ok. 800 tys. rodaków. Polscy emigranci mogą korzystać ze sklepów z polską żywnością, ale twierdzą, że nic nie zastąpi dań z regionalnych składników przyrządzonych zgodnie z rodzinną recepturą.
[srodtytul]Śledzie, kutia i rosyjski „szampan”[/srodtytul]
Aldona Targowska, która mieszka z mężem w Torquay na angielskiej Rivierze, śledzie w zalewie korzennej zrobi sama, ale według receptury teściowej i z ziołami, które od niej dostała. Żeby smakowały dokładnie jak te w kraju. – Posyłamy także przyprawę do piernika oraz słoik ukiszonych w domu ogórków – opowiada Małgorzata Targowska, teściowa Aldony.