Nie śmiejcie się z Europy

Rozbudowane państwo administracyjne było do niedawna bardzo atrakcyjne nie tylko dla samych Europejczyków, ale również dla amerykańskich turystów. Nagle w krajach takich jak Francja, Niemcy i Holandia oświetlone w nocy mosty i autostrady mogły im się wydać ósmym cudem świata – pisze główny analityk ds. geopolitycznych Stratfor

Publikacja: 20.01.2013 17:53

Robert D. Kaplan

Robert D. Kaplan

Foto: CNAS.ORG

Red

Najgorsze lata

wojny w Iraku

były gwiezdnym czasem dla najbutniejszych Europejczyków. Pamiętam, jak w połowie ubiegłej dekady jeździłem na konferencje do Europy i jeden brukselski biurokrata po drugim pouczali mnie, z ledwo skrywaną arogancją, o moralnej wyższości Starego Kontynentu nad Stanami Zjednoczonymi. Podczas gdy rzekomo niezwyciężona Ameryka uwikłała się w nierozwiązywalny konflikt w Mezopotamii, pokazując przy okazji ograniczenia i zasadzki związane z nadmierną wiarą w twardą siłę, Europa pławiła się w chwale. Jej światowe wpływy wynikały z miękkiej siły, zbudowanej na sprawnej dyplomacji, umiejętności szukania kompromisu i humanitaryzmie społecznego państwa opiekuńczego.

Anglojęzyczna wersja artykułu na www.stratfor.com

Ekonomiczny upadek

tego modelu – czyli właśnie europejskiego państwa opiekuńczego – w ostatnich kilku latach zagraża dziś miękkiej sile Europy, a co za tym idzie – jej moralnej wizji samej siebie. Miękka siła, tak jak ją definiuje politolog z Harvardu, Joseph Nye, to między innymi umiejętność stosowania perswazji w świecie rządzonym przez media. A w przypadku Europy taka siła pochodzi ostatecznie z jej ekonomicznego i politycznego modelu.

Cudowne dekady

W „Powojniu: Historii Europy od 1945" nieżyjący już historyk z Uniwersytetu Nowojorskiego Tony Judt, pokazuje, jak współczesne państwo opiekuńcze, które osiągnęło swoje apogeum w latach 60. i na początku 70., było postrzegane jako ostateczne, biurokratyczne lekarstwo na straszliwą przeszłość Europy. W reakcji na ludobójstwo dwóch wojen światowych rządy postawiły na dobrotliwy porządek administracyjny, który „zawsze sprawdza się lepiej niż nieograniczony rynek", jeżeli chodzi o ochronę interesów obywateli, realizację zasad sprawiedliwości społecznej i dbanie o „kulturową witalność". Judt, opisując cudowne dekady przypadające na środek zimnej wojny w Europie Zachodniej, stwierdza, że państwo „napędzało tryby gospodarki, polityki i społeczeństwa na wiele sposobów".

Państwowych posad nie brakowało, podobnie jak szczodrych emerytur i opieki zdrowotnej. Filozof i historyk mogli szukać głębszych odpowiedzi na pytanie o Holokaust i inne okropności pierwszej połowy XX wieku w Europie, ale dla polityka i ekonomisty była tylko jedna dobra recepta na minione zło: współczesne państwo opiekuńcze.

Rozbudowane państwo administracyjne było do niedawna bardzo atrakcyjne, nie tylko dla samych Europejczyków, ale również dla amerykańskich turystów, którzy przybywali z kraju podupadających kolei i firm autobusowych, zapuszczonych lotnisk w dużych miastach i rozpadających się autostrad i mostów – nie wspominając już o marnym poziomie usług publicznych jako takich. Nagle w krajach takich jak Francja, Niemcy i Holandia odkrywali raj nowoczesnych pociągów, postmodernistycznych terminali lotniskowych, zaś oświetlone w nocy mosty i autostrady mogły im się wydać ósmym cudem świata. Wydawało się, że europejskie państwo ze swoimi wysokimi podatkami może sobie na to pozwolić. To dlatego konserwatywni politycy w Europie często z dumą sytuowali się na lewo od lewicy w Stanach Zjednoczonych.

Europejskie standardy

Samo państwo było fundamentem, na którym opierała się w dużej mierze cała Europa. W swojej klasycznej pozycji „Rekonstrukcja narodów. Polska, Ukraina, Litwa, Białoruś 1569-1999" historyk z Yale Timothy Snider pisze o „europejskich standardach", do których Polacy i inne narody, które znalazły się w bloku komunistycznym, aspirowały w okresie wybijania się na niepodległość w latach 1989–1991.

Erozja europejskich instytucji i rozwiązań negatywnie wpłynęłaby na atrakcyjność cywilizacji zbudowanej na tolerancji

Europejskie standardy oznaczały „integralność terytorialną (...) i poszanowanie kulturowych praw mniejszości" oraz że „kluczowymi kategoriami" były „państwo i jego obywatele", a nie naród w znaczeniu etnicznym i jego członkowie. Na państwo nakładało to obowiązek stosowania tych samych reguł wobec wszystkich obywateli, bez względu na ich pochodzenie etniczne czy religię. Stąd faszyzm i nazizm zostały prawnie zakazane. I choć te prawa i wartości nie opierały się bezpośrednio na wysokim wzroście gospodarczym, sukces państwa opiekuńczego zapewniał dodatkową legitymację moralnym filarom tego systemu.

Sama Unia Europejska

, która wyrosła z francusko-niemieckiej Europejskiej Wspólnoty Węgla i Stali, stworzonej na początku zimnej wojny, przekształconej potem w Europejską Wspólnotę Gospodarczą, była kulminacją potęgi społecznych państw opiekuńczych i międzynarodowych norm prawnych i dyplomatycznych, stworzonych wewnątrz Starego Kontynentu. Ponieważ Francja i Niemcy toczyły ze sobą cykliczne wojny w poprzednim stuleciu, zadaniem Unii Europejskiej było przede wszystkim związanie ich wspólnymi interesami gospodarczymi i fiskalnymi. A pojednanie tych dwóch gigantów miało promieniować na całą Europę.

Wszystko to jednak, w różnym stopniu, opierało się na skutecznym funkcjonowaniu państwa opiekuńczego. To dlatego europejski kryzys dłużny jest tak niepokojący, nie tylko w sensie ekonomicznym czy politycznym, ale również moralnym. Europa może się odbić dużo szybciej niż się ktokolwiek spodziewa – w przeszłości ekonomiści mylili się już w tej kwestii wielokrotnie. Bardziej prawdopodobne jest jednak, że wzrost w strefie euro będzie w najbliższych latach oscylował w okolicach zera, co będzie skutkowało cięciami świadczeń socjalnych i trwale wysokim bezrobociem. A jeżeli tak się stanie, legitymizacja zarówno Unii Europejskiej, jak i socjalnego modelu opiekuńczego będzie ulegać dalszej erozji, podkopując samą podstawę miękkiej siły Europy i, być może, normy zachowania, których taka miękka siła jest emanacją.

Klucz dla utrzymania pokoju

Polska jest szczególnie dobitnym przykładem, dlaczego takie normy są kluczowe dla utrzymania pokoju. W „Rekonstrukcji narodów" Snyder szczegółowo opisuje, jak polscy intelektualiści i politycy dokonali pod koniec zimnej wojny świadomego wyboru i zaakceptowali wschodnią granicę Polski z sowieckimi republikami Litwy, Białorusi i Ukrainy. Zakładali – jak się okazało – słusznie, że Związek Radziecki upadnie i republiki te staną się niepodległymi państwami.

Autor tłumaczy, że była to nadzwyczajna decyzja, ponieważ oznaczała porzucenie historycznych roszczeń do etnicznych ziem polskich leżących na wschód od obecnych granic państwa polskiego. Jednocześnie Polska domagała się od Niemiec, by te nie wysuwały takich roszczeń wobec historycznych ziem niemieckich leżących w zachodniej Polsce. Bez względu na to, jak brutalne i nieuczciwe były ustalenia graniczne zawarte w konsekwencji hitlerowskiej i sowieckiej agresji podczas drugiej wojny światowej, polscy politycy zdecydowali się ich nie kwestionować. Wiodącą siłą, która pozwoliła im podjąć taką odważną i koncyliacyjną decyzję dyplomatyczną, był przykład „europejskich standardów". To z kolei wynikało z ekonomicznego i kulturowego doświadczenia powojennej Europy, co tak dobrze opisał Judt w swojej książce.

Innymi słowy, pokój w Europie Wschodniej po upadku muru berlińskiego zależał od zastosowania dyplomatycznych rozwiązań wypracowanych w Europie Zachodniej. A te od dawna mogły się wylegitymować sukcesem europejskiego projektu państwa opiekuńczego, we wszystkich jego aspektach gospodarczych i integracyjnych.

W interesie USA

Dziś jednak eurokraci nie mogą się już chełpić miękką siłą Unii Europejskiej i jej moralną wyższością nad Stanami Zjednoczonymi. Amerykańska gospodarka osiąga przyzwoity wzrost na poziomie 2,7 procent – czyli o 2,7 procent wyższy niż Europa. Amerykańskie problemy ekonomiczne mają charakter głównie ekonomiczny – republikanie i demokraci nie raz i nie dwa mieli kłopoty z osiągnięciem kompromisu. Problemy Europy są bardziej fundamentalnej i strukturalnej natury – chodzi o samo istnienie strefy euro i ogromne obietnice złożone obywatelom przez państwo opiekuńcze.

Amerykanie nie powinni się jednak z tego cieszyć. Nikomu nie powinno zależeć na dalszej erozji europejskich instytucji i rozwiązań, bo negatywnie wpłynie to na atrakcyjność europejskiego modelu cywilizacyjnego w świecie XXI stulecia, a więc cywilizacji zbudowanej na tolerancji wcale nie tak dawno temu.

—tłum. TK

Autor jest amerykańskim reporterem wojennym, pisarzem, głównym analitykiem ds. geopolitycznych Stratfor. Publikował na łamach m.in.: „The Washington Post", „The New York Times", „The New Republic", „The National Interest" i „The Wall Street Journal"

Wydarzenia
Bezczeszczono zwłoki w lasach katyńskich
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Materiał Promocyjny
GoWork.pl - praca to nie wszystko, co ma nam do zaoferowania!
Wydarzenia
100 sztafet w Biegu po Nowe Życie ponownie dla donacji i transplantacji! 25. edycja pod patronatem honorowym Ministra Zdrowia Izabeli Leszczyny.
Wydarzenia
Marzyłem, aby nie przegrać
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Materiał Promocyjny
4 letnie festiwale dla fanów elektro i rapu - musisz tam być!