tego modelu – czyli właśnie europejskiego państwa opiekuńczego – w ostatnich kilku latach zagraża dziś miękkiej sile Europy, a co za tym idzie – jej moralnej wizji samej siebie. Miękka siła, tak jak ją definiuje politolog z Harvardu, Joseph Nye, to między innymi umiejętność stosowania perswazji w świecie rządzonym przez media. A w przypadku Europy taka siła pochodzi ostatecznie z jej ekonomicznego i politycznego modelu.
Cudowne dekady
W „Powojniu: Historii Europy od 1945" nieżyjący już historyk z Uniwersytetu Nowojorskiego Tony Judt, pokazuje, jak współczesne państwo opiekuńcze, które osiągnęło swoje apogeum w latach 60. i na początku 70., było postrzegane jako ostateczne, biurokratyczne lekarstwo na straszliwą przeszłość Europy. W reakcji na ludobójstwo dwóch wojen światowych rządy postawiły na dobrotliwy porządek administracyjny, który „zawsze sprawdza się lepiej niż nieograniczony rynek", jeżeli chodzi o ochronę interesów obywateli, realizację zasad sprawiedliwości społecznej i dbanie o „kulturową witalność". Judt, opisując cudowne dekady przypadające na środek zimnej wojny w Europie Zachodniej, stwierdza, że państwo „napędzało tryby gospodarki, polityki i społeczeństwa na wiele sposobów".
Państwowych posad nie brakowało, podobnie jak szczodrych emerytur i opieki zdrowotnej. Filozof i historyk mogli szukać głębszych odpowiedzi na pytanie o Holokaust i inne okropności pierwszej połowy XX wieku w Europie, ale dla polityka i ekonomisty była tylko jedna dobra recepta na minione zło: współczesne państwo opiekuńcze.
Rozbudowane państwo administracyjne było do niedawna bardzo atrakcyjne, nie tylko dla samych Europejczyków, ale również dla amerykańskich turystów, którzy przybywali z kraju podupadających kolei i firm autobusowych, zapuszczonych lotnisk w dużych miastach i rozpadających się autostrad i mostów – nie wspominając już o marnym poziomie usług publicznych jako takich. Nagle w krajach takich jak Francja, Niemcy i Holandia odkrywali raj nowoczesnych pociągów, postmodernistycznych terminali lotniskowych, zaś oświetlone w nocy mosty i autostrady mogły im się wydać ósmym cudem świata. Wydawało się, że europejskie państwo ze swoimi wysokimi podatkami może sobie na to pozwolić. To dlatego konserwatywni politycy w Europie często z dumą sytuowali się na lewo od lewicy w Stanach Zjednoczonych.
Europejskie standardy
Samo państwo było fundamentem, na którym opierała się w dużej mierze cała Europa. W swojej klasycznej pozycji „Rekonstrukcja narodów. Polska, Ukraina, Litwa, Białoruś 1569-1999" historyk z Yale Timothy Snider pisze o „europejskich standardach", do których Polacy i inne narody, które znalazły się w bloku komunistycznym, aspirowały w okresie wybijania się na niepodległość w latach 1989–1991.
Erozja europejskich instytucji i rozwiązań negatywnie wpłynęłaby na atrakcyjność cywilizacji zbudowanej na tolerancji