Polityczny teatr Tuska

PO sondowała, czy chcę kandydować do Parlamentu Europejskiego z jej list - mówi "Rz" Maciej Płażyński. Jego zdaniem Donald Tusk nie liczył na to, że posłowie zgodzą się na odebranie partiom dotacji budżetowych. Wszystko bowiem podporządkowuje swej kampanii prezydenckiej i buduje front "wszyscy przeciwko PiS"

Publikacja: 04.04.2009 19:10

Maciej Płażyński

Maciej Płażyński

Foto: Fotorzepa, Seweryn Sołtys Seweryn Sołtys

[b]Bronisław Komorowski przekonywał ostatnio wyborców, że głos oddany w wyborach do Parlamentu Europejskiego na PiS jest zmarnowany, a znaczenie ma tylko wsparcie PO. Został skrytykowany, że tak nie powinien agitować marszałek Sejmu. Pan – były marszałek, mający największe w Polsce zaufanie wyborców – też tak uważa?[/b]

[b]Maciej Płażyński, były marszałek Sejmu, poseł niezrzeszony: [/b] Chciałbym, by Komorowski był w Sejmie marszałkiem wszystkich posłów, ponad podziałami, a nie jastrzębiem własnej partii. By w pilnowaniu otwartości debaty w Sejmie był bezstronny, a wręcz kłaniał się opozycji. Demokratyczna debata polega na tym, że większość rządzi, ale opozycja może skutecznie zabierać głos i kontrolować. Marszałek zbyt często poddaje wnioski regulaminowe i organizacyjne opozycji pod głosowanie, które ta oczywiście przegrywa, choć sam może je rozstrzygać. Jest za bardzo marszałkiem Platformy w tych sprawach. Ale poza funkcją sejmową jest jednym z liderów swej partii, więc nie ma nic złego w jego powiedzeniu: „głosujcie na PO”.

[b]Platforma namawiała pana na start do Parlamentu Europejskiego?[/b]

Zapytała, czy w ogóle rozważam taką sytuację.

[b]I co pan powiedział?[/b]

Że nie. Polskę trzeba zmieniać w Polsce.

[b]Czyli gdyby pan rozważał, dostałby pan ofertę startu z jej list?[/b]

Pewnie tak. Pomysłem PO na konstrukcję list jest „tanie” budowanie wrażenia znacznie szerszej partii, niż się w rzeczywistości jest.

[b]Dlatego można łączyć na liście związkowca i prawicowca Mariana Krzaklewskiego ze związaną z lewicą komisarz europejską Danutą Hübner?[/b]

Tak. Oczywiście Hübner jest poglądami bliżej PO niż Krzaklewski, więc on ponosi większą odpowiedzialność za skutki swej decyzji. Tworzy się platforma jedności narodu przeciwko PiS. Wszyscy kontra PiS. Krzaklewski pomaga w budowaniu tego wizerunku. Dostanie za to nagrodę w postaci fotela w Brukseli, ale nie dostanie wpływu politycznego.

[b]Zdaniem Wałęsy, PO, mieszając tak różne osoby na listach, „kradnie ludziom busolę”. Czyli zamazuje polską scenę polityczną.[/b]

Zgadzam się. Wszystko ma swoje granice. Jeśli skrzydła są prawdziwe, toczą rywalizację w partii, to wzmacniają debatę. Jednak w polskich partiach dziś w ogóle nie ma skrzydeł.

W PO są fikcyjne. Jarosław Gowin jest jednoosobowym skrzydłem konserwatywnym. Krzaklewski będzie jednoosobowym prawicowo- społecznym, na dodatek brukselskim. Hübner lewicowym, choć może liczniejszym. Oni wszyscy uczestniczą w budowaniu nieprawdziwego wizerunku bardzo ważnej dla Polski partii. Powinni to przemyśleć.

[b]Dla Krzaklewskiego to może się źle skończyć?[/b]

Życzę mu sukcesu, a ten wcale nie jest pewny. W Polsce głosujemy bardziej na partie niż osoby. Podkarpacie to elektorat nielubiący Platformy i nie będzie jej lubić, nawet gdy tam się pojawi Krzaklewski. Marian naraził się własnemu zapleczu społecznemu. Związkowcy z „S” są negatywnie nastawieni do jego decyzji. To cena takich transferów.

[b]PiS zjadło elektorat LPR i Samoobrony, PO zgarnie wyborców lewicy i kawałek tortu Kaczyńskiego?[/b]

Tusk sięga po wyborców, którzy będą mu potrzebni w kampanii prezydenckiej. Nie dzieli się władzą z Krzaklewskim czy Buzkiem, ale dzięki nim wysyła sygnał do dawnego elektoratu AWS, że to są jego polityczni koledzy. Mając Hübner – wysyła sygnał do lewicy. Czy to będzie skuteczne? Według mnie przeceniają ów efekt. To bardzo sprawna politycznie ekipa, ale szanse Tuska i PO zależą od tego, jak kryzys przełoży się na nastroje społeczne.

[b]Ale PiS im pomaga, szamocze się z tymi listami do europarlamentu.[/b]

Oni też biorą spoza swoich szeregów protegowanych ojca Rydzyka. Jarosław Kaczyński robi błąd, kierując się wciąż na prawo. Powinien już w tych wyborach walczyć o elektorat centrum.

[b]Z jakich list wystartuje pan za dwa lata do Sejmu?[/b]

Na razie zrezygnowałem z wyjazdu do Brukseli. Dwa lata to dużo, szczególnie w polskiej polityce.

[b]Forsowane przez PO zawieszenie finansowania partii z budżetu to dobry pomysł?[/b]

Tworząc Platformę w 2001 r., byliśmy zdecydowanymi przeciwnikami budżetowych dotacji dla partii. Dziś po kilkuletnich doświadczeniach uważam, że likwidacja ich w całości to zły pomysł. Wrócimy do poszukiwania przez partie sponsorów, styk polityki i biznesu będzie jeszcze mniej przejrzysty.

Ale obecny system ujawnił też kilka istotnych wad. Po pierwsze, główne partie dostają zdecydowanie za dużo pieniędzy i spór powinien dotyczyć tego, o ile dotacje okroić. Dobrze, że w takim kierunku poszło sejmowe rozstrzygnięcie.

Dwa, partie budują pieniędzmi swą przewagę na rynku politycznym. Ci, którzy chcą tworzyć nowe ugrupowania, stoją na prawie przegranej pozycji. A demokracja powinna dawać szansę konkurencji.

Na dodatek partie się niezwykle scentralizowały. Czyli oddajemy dziesiątki milionów zł rocznie w ręce wąskiego kręgu osób, które nie dość, że autorytarnie decydują o składzie list wyborczych, to jeszcze rządzą finansami. „Buntownicy partyjni” mają małe szanse.

Po trzecie, zbyt duża jest swoboda w wydawaniu pieniędzy budżetowych. Należy narzucić ograniczenie wydatków na marketing polityczny do niewielkiej części dotacji. Dziś partie większość przeznaczają na reklamę. Już nie tylko podczas kampanii wyborczych, ale dla ciągłej rywalizacji w sondażach. W założeniu ustawy z 2001 r. pieniądze podatników miały pomóc w budowaniu programów i polityki merytorycznej, a nie wizerunkowej.

[b]Premier miał rację, że ci, którzy zagłosowali przeciw zawieszeniu finansowania, tracą moralne prawo do mówienia o kryzysie?[/b]

Nie miał racji. W większości Europy partie są tak finansowane. PO, będąc w opozycji, też zrezygnowała ze swojego zobowiązania, że nie będzie brać pieniędzy z budżetu.

Premier odegrał ten teatr dla własnego wizerunku. Przecież gdyby mu zależało wyłącznie na oszczędnościach, to dawno by się umówił z koalicyjnym PSL i SLD, jaką wersję ustawy poprą. Dobrze wiedział, że nie zagłosują za zawieszeniem dotacji na dwa lata, bo to zostawia mniejsze partie bez pieniędzy. Większe i zasobniejsze sobie odłożą.Propozycja PO została złożona po to, by ją Sejm odrzucił i pokazał, że wszystkie partie poza PO są łapczywe. Że jedynie Platforma ma moralne podstawy do mówienia o receptach na kryzys. To PR-owskie zagrywki.

Bo co innego może zrobić teraz PO, skoro nie może wprowadzić podatku liniowego, a wręcz może będzie zmuszona podatki podwyższyć? Może krzyczeć, że jako jedyna nie chce brać pieniędzy na politykę oraz zlikwidować abonament RTV, uderzając w publiczne radio i telewizję. Może to zrobić, bo one nie są jej potrzebne – Platforma ma po swojej stronie media komercyjne. Poza tym liderzy PO nie rozumieją wagi dobrze zarządzanych mediów publicznych dla demokracji i kultury. Trzeba je zmieniać, a nie ograniczać.

[b]Finansowanie partii z budżetu miało wyczyścić relacje polityka – biznes, ale media opisują niejasne sytuacje, np. Waldemara Pawlaka czy senatora Misiaka.[/b]

Prawo nie wymusi na ludziach, by przestali być grzeszni. Nieczyste powiązania między polityką a biznesem będą zawsze. Możemy się tylko starać je zmniejszać. Bardziej wierzę w presję opinii publicznej niż w ciągłą nowelizację ustaw pod tym kątem. Przecież oświadczenia majątkowe nie spowodowały rewolucji. Tak samo nic nie zmieni przymus zbycia przez polityka akcji w firmie, bo on je przekaże żonie lub kuzynowi.

[b]Za PO ciągnie się opinia „liberałów aferałów” i takie sytuacje, jak z senatorem Misiakiem czy Waldemarem Pawlakiem przypominają o tym. Dlatego Tusk wyrzucił Misiaka z PO i odciął się od prezydenta Sopotu Jacka Karnowskiego?[/b]

Dlatego jego reakcja jest taka ostra. Premier układa wszystko pod jedną kampanię – prezydencką. Chce mieć wizerunek kandydata wszystkich Polaków. Musi więc się odcinać od wszelkich możliwych „wpadek”.

[b]Czy pan rozumie, co się teraz dzieje wokół IPN?[/b]

Wokół lustracji, a potem IPN, wojna toczy się od 1990 roku. To jedna z istotniejszych i najbardziej konsekwentnych „wojen”, która ma duży wpływ na to, jakie środowisko kogo popiera. To było często bardziej istotne niż program wyborczy.

Sama lustracja poszła na bok, bo postępowanie sądowe jest przewlekłe, a sądowa ocena dowodów trudna. Dziś atak skierowano na IPN, ponieważ on otwiera archiwa i publikuje materiały.

Najszczersze w wyrażaniu własnych intencji jest SLD, które mówi: zamknąć Instytut. Innym politykom niechętnym lustracji to nie wypada, więc przekrzykują się na różne sposoby.

Zmiana prawa w zeszłej kadencji była błędem, bo przeciwnikom lustracji udało się w tym zamieszaniu lustrację zablokować.

[b]Przeciwnikom lustracji w PiS?[/b]

PiS dał się podpuścić. Przekrzykiwanie się PiS i PO w radykalizmie propozycji pomogło przeciwnikom lustracji. Mówienie, że trzeba jej poddać kilka tysięcy stanowisk, de facto lustrację kończy. To jest nie do zrealizowania w sensownym czasie. Podobnie nie da się upublicznić wszystkich materiałów IPN. Te postulaty oznaczają: „nie zrobimy niczego”. Dlatego wielu twardych przeciwników lustracji chętnie się pod nimi podpisało.

[b]Lech Wałęsa miał teraz powód, by się unosić i mówić, że wyjedzie z kraju?[/b]

Dla Wałęsy, jak dla każdego, życiorys jest rzeczą najważniejszą. On ma taką osobowość, że gdy ktoś tej sfery dotyka, używa argumentów bardzo mocnych. Nie dziwię mu się. Każdy by się wzburzył, gdyby czytał o sobie w gazecie takie rzeczy, jak on. A dla środowisk przeciwnych lustracji Lech Wałęsa jest osobą doskonałą do tego, by się do niego przyłączyć. Dlatego podsycają ten jego gniew.

[b]Kto?[/b]

Ci, którzy od początku w różny sposób deklarowali się jako przeciwnicy lustracji. Nie widzę powodu do takiego nagłośnienia pracy magisterskiej jakiegoś studenta, absolutnie nieważnej dla debaty historycznej i plotkarskiej książeczki, oraz podłączania jej pod IPN. Związek tych dwóch spraw był żaden. Walczyliśmy z prewencyjną cenzurą, choć ludzie piszą różne bzdury. Właściwą odpowiedzią na taką „twórczość” powinno być jej kompletne zlekceważenie, również przez media. A tymczasem ją nagłośniono, chyba nie bezcelowo? Przecież ten młody historyk sam się nie nagłośnił. Wałęsę do tego wykorzystano. To był element walki o zgodę opinii publicznej na zmianę IPN.

[b]Nawet Aleksander Kwaśniewski uznał, że ma prawo nazywać IPN Instytutem Kłamstwa Narodowego.[/b]

Kwaśniewski broni siebie, podważając wiarygodność IPN.

[b]Prezes Janusz Kurtyka dobrze zrobił, że odpowiedział Kwaśniewskiemu groźbą publikacji jego akt i przypominając, że był funkcjonariuszem komunistycznym?[/b]

Kurtyka nic nowego nie powiedział. Oczywiście, można prezesowi IPN zadać pytanie: czy dla dobra swej instytucji warto wchodzić w ostry konflikt polityczny, nawet gdy się uważa, że ma się rację? Może czasem warto zaciskać zęby i nie mieć problemów z docieraniem z prawdą o PRL do mediów i szkół? Zajmowanie się tymi, którzy są jeszcze aktywni w życiu publicznym, powoduje postrzeganie tej instytucji przez pryzmat toczonej wojny, a nie jej organicznej pracy. Przecież IPN nie musiał firmować książki Cenckiewicza i Gontarczyka o Wałęsie.

[b]Ma przemilczać drażliwe sprawy?[/b]

Nie. O Wałęsie można pisać, również krytycznie, ale czy akurat za pieniądze IPN? Instytut nie działa w próżni politycznej i źle by było, gdyby poległ w tej walce, bo jego misja jest niezwykle ważna. Prezes wybrał drogę „bezkompromisowca”, lecz czy zawsze warto iść na barykady po to, żeby chwalebnie zginąć, ciągnąć za sobą instytucję?

[b]Bronisław Komorowski przekonywał ostatnio wyborców, że głos oddany w wyborach do Parlamentu Europejskiego na PiS jest zmarnowany, a znaczenie ma tylko wsparcie PO. Został skrytykowany, że tak nie powinien agitować marszałek Sejmu. Pan – były marszałek, mający największe w Polsce zaufanie wyborców – też tak uważa?[/b]

[b]Maciej Płażyński, były marszałek Sejmu, poseł niezrzeszony: [/b] Chciałbym, by Komorowski był w Sejmie marszałkiem wszystkich posłów, ponad podziałami, a nie jastrzębiem własnej partii. By w pilnowaniu otwartości debaty w Sejmie był bezstronny, a wręcz kłaniał się opozycji. Demokratyczna debata polega na tym, że większość rządzi, ale opozycja może skutecznie zabierać głos i kontrolować. Marszałek zbyt często poddaje wnioski regulaminowe i organizacyjne opozycji pod głosowanie, które ta oczywiście przegrywa, choć sam może je rozstrzygać. Jest za bardzo marszałkiem Platformy w tych sprawach. Ale poza funkcją sejmową jest jednym z liderów swej partii, więc nie ma nic złego w jego powiedzeniu: „głosujcie na PO”.

Pozostało 90% artykułu
Wydarzenia
Bezczeszczono zwłoki w lasach katyńskich
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Materiał Promocyjny
GoWork.pl - praca to nie wszystko, co ma nam do zaoferowania!
Wydarzenia
100 sztafet w Biegu po Nowe Życie ponownie dla donacji i transplantacji! 25. edycja pod patronatem honorowym Ministra Zdrowia Izabeli Leszczyny.
Wydarzenia
Marzyłem, aby nie przegrać
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Materiał Promocyjny
4 letnie festiwale dla fanów elektro i rapu - musisz tam być!