Do tej pory Netanjahu zdecydowanie sprzeciwiał się utworzeniu niepodległej Palestyny. Uważał, że Palestyńczycy „nie dorośli” do posiadania własnego państwa i sceptycznie odnosił się do prowadzonych przez poprzednie izraelskie rządy negocjacji pokojowych. Podczas niedzielnego wystąpienia na Uniwersytecie Bar-Ilan w Tel Awiwie Netanjahu zapowiedział jednak diametralną zmianę swojej polityki.
Ogłosił, że jest gotów na uznanie niezależnej Palestyny, choć zastrzegł, że może się to stać tylko po spełnieniu kilku warunków. Kraj ten nie będzie mógł mieć własnych sił zbrojnych wyposażonych w ciężki sprzęt, nie będzie miał kontroli nad własną przestrzenią powietrzną oraz wprowadzone zostaną mechanizmy, które uniemożliwią szmuglowanie na jego teren broni.
– Chcemy żyć obok was jako pokojowi sąsiedzi – powiedział Netanjahu, wywołując zaskoczenie wśród wielu obserwatorów. W takim tonie prawicowy polityk jeszcze bowiem nie przemawiał. – Wzywam palestyńskich przywódców do rozpoczęcia natychmiastowych negocjacji pokojowych. Bez żadnych warunków wstępnych – mówił.
Tych ostatnich jednak podczas swojej mowy Netanjahu postawił sporo. Oprócz zgłoszenia postulatu o całkowitej demilitaryzacji przyszłej Palestyny ogłosił, że nie ma mowy o podziale Jerozolimy, która ma być „zjednoczoną żydowską stolicą”. Wykluczył możliwość powrotu palestyńskich uchodźców do Izraela oraz zażądał, aby Palestyńczycy uznali istnienie Izraela jako „żydowskiego państwa”.
Szczególne kontrowersje wywołały słowa dotyczące Jerozolimy. Wschodnia część miasta zamieszkana jest bowiem przez ćwierć miliona Arabów i uznawana jest przez Palestyńczyków za ich prawowitą stolicę. Nie wyobrażają sobie bez niej własnej państwowości i domagają się podziału miasta. – Netanjahu sabotuje proces pokojowy! Jego warunki są nie do przyjęcia – powiedział wysoki przedstawiciel władz Autonomii Nabil Abu Rudeinah.