48 proc. – tyle głosów zdobyłaby PO, gdyby wybory parlamentarne odbyły się w ostatnią niedzielę. A jeszcze dwa tygodnie temu chęć głosowania na Platformę deklarowało 55 proc. wyborców – pokazuje sondaż GfK Polonia dla "Rz". Jesienny spadek poparcia dla PO przewidział dwa tygodnie temu politolog Wojciech Jabłoński. Mówił "Rz", że po drogich wakacjach Polacy mniej życzliwe będą patrzyli na partie, które nami rządzą.
Na dodatek od ostatniego sondażu miały miejsce dwa niewygodne dla rządu wydarzenia: nieudana sprzedaż stoczni i śmierć polskiego oficera w Afganistanie, która uruchomiła oskarżenia pod adresem MON o złe wyposażenie żołnierzy. – To mogło podważyć zaufanie do rządu – ocenia socjolog Jacek Kucharczyk, szef Instytutu Spraw Publicznych.
Jednak zdaniem Jabłońskiego przyczyna spadku poparcia jest inna. Według niego Platforma po prostu przespała wakacje, nie organizując żadnych akcji autopromocyjnych.
– Politykom PO nie chciało się rozmawiać z elektoratem, bo najwyraźniej doszli do wniosku, że i tak wyborcy są na nich skazani, a efekty już są widoczne – komentuje politolog. – Platforma bezpowrotnie straciła szansę na uzyskanie dwukrotnej przewagi nad PiS.
Rzeczywiście, poparcie dla PiS wzrosło z 21 do 29 proc., choć trudno byłoby wskazać konkretną przyczynę tego gwałtownego wzrostu popularności. – PiS też przespało wakacje, ale ponieważ obie partie przez kilka lat pracowały na dwubiegunową scenę polityczną, to teraz, gdy poparcie dla jednej z nich spada, dla drugiej rośnie – ocenia Jabłoński.