Naród ma w sobie coś głębszego, jest czymś więcej niż społeczeństwo. Naród żyje kulturą, historią, a także odpowiedzialnością za przyszłość, po prostu ma “duszę”. Naród jest otwarty na większe wartości: patriotyzm, gotowość ofiary, poczucie honoru, godność. A ponieważ są w Polsce środowiska z pewną gazetą na czele, które te wartości od lat depczą i wyśmiewają, to ktoś się musi za tym narodem upominać. To jest obowiązek wszystkich uczciwych Polaków. Trzeba wsłuchiwać się w rytm bicia serca narodu.
Ta gazeta, o której Ksiądz Arcybiskup mówi, ma niemałe grono czytelników. Jej środowisko uważa, że to Kościół jest nienowoczesny i jeżeli się nie dostosuje do liberalnych trendów – to straci wiernych.
Ta gazeta ma 20 lat. Sądzi Pani, że rozumie świat lepiej niż Kościół, który ma 2000 lat?
Te środowiska, według Księdza Arcybiskupa, nie są częścią narodu?
Są i nikt nie ma prawa ich eliminować, ale wszyscy mamy obowiązek pomóc im zrozumieć, że są w błędzie, jeśli chcą widzieć człowieka i świat tylko oczyma socjologii. Naród to nie jest “tłum”, to my wszyscy połączeni troską o to, co dobre, piękne, ale i o to, co słabe i grzeszne na tej naszej ojczystej ziemi. Naród polski to także ci wszyscy, którzy z Polski nigdy nie wyjeżdżali, a dzisiaj żyją w innych krajach, ale to także Polacy, którzy wyjechali na krócej lub dłużej, bliżej czy dalej, ale czują Polskę w sobie.
Nie był Ksiądz Arcybiskup jako przewodniczący Episkopatu na zaprzysiężeniu nowego prezydenta. Dlaczego?
Nie byłem na zaprzysiężeniu żadnego z prezydentów.
Czy wobec tego oczekuje Ksiądz Arcybiskup czegoś po prezydenturze Bronisława Komorowskiego?
Oczekuję – i tego mu serdecznie życzę – żeby znalazł wielu mądrych, prawych i życzliwych ludzi, którzy mu pomogą być wielkim prezydentem.
Prezydentem, który się potrafi wznieść ponad interes swojej partii. Życzę mu, żeby kochał Polskę miłością trudu i perspektywicznej wyobraźni i płacił swoim codziennym życiem za miłość do Polski mocnej moralnie, do ludzi, którzy go wybrali i którzy go nie wybrali, ale są też obywatelami państwa. Życzę, aby ludzie – tak jak było w przypadku jego poprzednika – mogli mówić o nim: ja wprawdzie na niego nie głosowałem, ale to jest mój prezydent. Bo po wyborach to jest prezydent Polski, a nie prezydent Platformy. Prezydent ma wielkie szanse, aby przewyższyć moje oczekiwania, bo dodatkowo ma mądrą żonę i mam nadzieję, że mu trochę w tym pomoże.
Od wyborów wielu publicystów i polityków zarzuca Kościołowi, że mocno zaangażował się w kampanię prezydencką po stronie PiS.
Te zarzuty to nieodpowiedzialne oszczerstwo. Wypowiadał się także w ten sposób rzecznik zwycięskiego ugrupowania, co pokazuje, że partia ta w istocie jest antyklerykalna. Przyjmuje określone pozy, ale przy okazji wychodzą resentymenty. Co znaczy, że się Kościół zaangażował? Jeśli jeden proboszcz był za PiS, to drugi był za Platformą. Jeśli jakiś hierarcha przyjął kandydata na prezydenta, to czy to znaczy, że popiera tę partię? A skoro później przyjął drugiego kandydata na prezydenta?
To zaangażowanie Kościoła ujawniło się przy okazji sporu o in vitro. W czasie kampanii Rada do spraw Rodziny Episkopatu oświadczyła, że politycy, którzy opowiadają się za tą metodą, nie mogą przystępować do komunii świętej. A za legalizacją in vitro i jej refundowaniem jest Bronisław Komorowski.
Kościół musi przypominać zasady moralne, bo one obowiązują wszystkich jednakowo i świadome ich przekroczenie w ważnej sprawie ciężko obciąża sumienie, i ten, kto opowiada się za in vitro, po prostu ogłasza swój manifest, który powinien dotrzeć do wyborców. I dociera: jedni pójdą głosować za tym “postępowym” kandydatem, a inni powiedzą: stop, to nie jest mój kandydat.
Jarosław Kaczyński jest przeciwko finansowaniu in vitro z budżetu, ale o tym, czy ta metoda powinna być prawnie uznana, wypowiada się niejednoznacznie.
To Pani powiedziała. Ja chcę powiedzieć, że Rada do spraw Rodziny tylko powtórzyła nauczanie Kościoła.
Ale Episkopat potem stwierdził, że grzech ciężki popełniają tylko ci, którzy poddają się tej metodzie, oraz lekarze, którzy ją wykonują.
Episkopat powtórzył to samo, ale innymi słowami. Sprawa in vitro to jest problem prostowania ludzkiego sumienia. Ludzie, którzy mówią, że in vitro nie jest przekroczeniem prawa Bożego, mają krzywe sumienie i Kościół musi je prostować. Dramat in vitro polega po pierwsze na przekroczeniu prawa natury, a po drugie, w obecnym stanie rzeczy, na zabójstwie ludzkich embrionów.
Czyli Kościół będzie nadal oceniał postawę polityków w czasie prac nad ustawą?
Ponawiam wyjaśnienie: nie polityków, ale ludzi sumienia. To obowiązek Kościoła. Jeśli ktoś się opowiada za zabójstwem, kradzieżą, nieczystością – narusza dekalog, prawo Boże. Dlatego głos Kościoła musi być jasny i jednoznaczny wobec wszystkich.
Ksiądz Arcybiskup po I turze wyborów dał do zrozumienia w felietonie w tygodniku “Niedziela”, że głosował, na Marka Jurka. Dlaczego?
Ja nie mam upodobań partyjnych ani personalnych. Wybieram wartości, które reprezentuje konkretny człowiek lub konkretne ugrupowanie. A ten kandydat konsekwentnie bronił życia od poczęcia aż do naturalnej śmierci. Ponownie widać, że w tych wyborach mieliśmy do czynienia z niedojrzałością katolickiego elektoratu, bo gdyby wszyscy katolicy głęboko przemyśleli, na kogo oddać głos, wynik mógłby być inny.
W II turze miał Ksiądz Arcybiskup dylemat?
Na to pytanie nie odpowiem.
Te wybory i wydarzenia po katastrofie smoleńskiej mocno podzieliły Polaków. Niewiele już chyba zostało z tego objawionego dobra, nadziei, o której mówił Ksiądz Arcybiskup 17 kwietnia na placu Piłsudskiego?
Każde przeżycie zachowuje wartość wzorca. Myślę, że coś jednak weszło do podświadomości narodu i znów może dać o sobie znać w momentach ważnych. Niezależność myślenia Polaków w różnych momentach dziejów okazywała się błogosławieństwem. Właśnie to sprawia, że nie dajemy sobą manipulować.
A jak ocenia Ksiądz Arcybiskup szanse na pojednanie polsko-rosyjskie w sytuacji, gdy z takimi trudnościami toczy się śledztwo w sprawie katastrofy?
Śledztwo pokazuje, jak głębokie wewnętrzne problemy od wieków ma Rosja. Jakimś wyrazem nadziei jest deklaracja prezydenta Miedwiediewa o zbrodni katyńskiej. Ale dziwię się, jak przy tej okazji zaufanie w narodzie traci rząd polski, nie pokazując do końca prawdy o Smoleńsku. W obecnej sytuacji interesem rządu, ale i całej politycznej sceny powinno być scalanie narodu. A droga do tego prowadzi przez odwagę powiedzenia prawdy: to i to zrobiliśmy, tego nie dopilnowaliśmy, tu zbłądziliśmy, w tej kwestii uwierzyliśmy zbyt łatwo, a tego powiedzieć nie możemy. Narodu nie scali się w jednym momencie. Ale podstawą w budowaniu zaufania jest prawda.
Wywiad przeprowadzono 7 sierpnia