- Choć Prokuratura Generalna Federacji Rosyjskiej przekazała, jak słyszymy, polskiej ambasadzie w Moskwie 50 tomów akt dotyczących śledztwa katyńskiego, to cały czas mówimy o materiałach z tzw. postępowania nr 159. Tymczasem rosyjscy śledczy nigdy nie zajmowali się polskimi ofiarami, których nazwiska znajdują się na listach ukraińskiej i białoruskiej.
To ponad siedem tysięcy osób. Z tego bowiem, co do tej pory wiemy na temat śledztwa 159, wynika, że postępowania dotyczącego losów Polaków przetrzymywanych w więzieniach zachodniej Ukrainy i Białorusi prokuratura rosyjska nie prowadziła. A krewni tych ofiar także domagają się wyjaśnienia zbrodni - mówi dr Ireneusz Kamiński z Instytutu Nauk Prawnych PAN. Również przypadkami tych Polaków będzie zajmował się Europejski Trybunał Praw Człowieka, bo w Strasburgu jest od marca 2010 r. skarga dwójki bliskich ofiar NKWD właśnie z listy ukraińskiej. To skarga zarejestrowana jako „Wojciechowska i Mazur przeciwko Rosji”.
- Krewni ofiar zbrodni katyńskiej z lisy ukraińskiej i białoruskiej mają ogromne problemy w uzyskaniu jakichkolwiek dokumentów od rosyjskiej prokuratury. Dostają odpowiedzi, że „na temat ich krewnych nie ma żadnych informacji w postępowaniu nr 159”. Tyle że to trwające 14 lat i umorzone w 2004 roku śledztwo dotyczyło najwyraźniej jedynie więźniów Kozielska, Ostaszkowa i Starobielska. A to nie załatwia sprawy innych zamordowanych Polaków – podkreśla Kamiński.
W Strasburgu są łącznie cztery polskie skargi katyńskie.