Porywacz i zabójca Krzysztofa Olewnika powiesił się w więziennej celi w kwietniu 2008 r., tuż po skazaniu na dożywocie.
Prokuratura Okręgowa w Ostrołęce w jego śmierci nie dopatrzyła się niczego podejrzanego i kilka dni temu śledztwo umorzyła. Uznała, że nikt nie nakłaniał Kościuka do samobójstwa ani mu nie pomagał. Ale w aktach są zastanawiające informacje. Kościuk, jak wynika z jego wyjaśnień złożonych w sprawie porwania Olewnika, liczył na lżejszą karę – 15 lat więzienia. Taką obietnicę miał uzyskać od przesłuchującej go policjantki.
– W protokole przesłuchania w charakterze podejrzanego Sławomir Kościuk o uzyskaniu takiej obietnicy wspomina – przyznaje sędzia Dariusz Wysocki, przewodniczący wydziału karnego Sądu Okręgowego w Płocku (ten sąd skazał porywaczy). – Mówi, że obiecano mu nadzwyczajne złagodzenie kary, dzięki czemu może liczyć na 15 lat pozbawienia wolności.
Kościuk został zatrzymany w 2006 r. Śledczy mieli namierzoną grupę, która stała za uprowadzeniem Olewnika, ale wciąż nie wiedzieli, gdzie ukryto ciało ofiary. Szef gangu Wojciech Franiewski i inni zamieszani w porwanie milczeli.
Wtedy jedna z policjantek namówiła Kościuka do współpracy. Podał nieznane śledczym szczegóły. Opowiedział, jak po porwaniu dowoził Olewnikowi żywność, opisał, gdzie był przetrzymywany, pokazał miejsce w lesie w Różanie na Mazowszu, gdzie ukryto zwłoki. Liczył, że dzięki współpracy będzie potraktowany łagodniej.