Trzeba będzie wybierać

Justyna Kowalczyk o kończącym się Tour de Ski i najgroźniejszych rywalkach

Publikacja: 07.01.2011 19:04

Justyna Kowalczyk

Justyna Kowalczyk

Foto: AFP

[b]Rz: Pani trener, Aleksander Wierietielny mówi o wspinaczce na Alpe Cermis, że to czołganie, a nie bieganie. Ma rację? [/b]

[b]Justyna Kowalczyk:[/b] Trener ma duże poczucie estetyki więc go rozumiem, ale ja patrzę na to inaczej. Interesują mnie detale techniczne, bo to jest przecież bardzo specyficzna próba. Owszem, nie ulega wątpliwości, że ta góra jest do zjeżdżania na nartach, a nie do wspinania, ale ludzie widać lubią oglądać jak się męczymy.

[b]To będzie pani czwarta wspinaczka w tym miejscu. Chyba zna już pani każdy centymetr tego podbiegu?[/b]

Wiem gdzie jestem, nie tracę nawet na chwilę orientacji w terenie, to mogę zapewnić. Dzień przed startem zawsze zjeżdżam w dół na biegówkach, przebiegam też kilka razy ostatni kilometr trasy, by nie popełnić żadnego błędu na finiszu. Teraz też tak zrobię.

[b]Pod górę lepiej uciekać czy gonić? [/b]

Pod taką górę nie ma to większego znaczenia, jeśli już, to psychiczne. Pamiętam jak kiedyś niemal wciągnąłem pod Alpe Cermis Włoszkę Mariannę Longę. Chciałam, by dała mi zmianę, pozwoliła choć przez chwilę odpocząć, ale nie była w stanie tego zrobić. Powiedziała, że za mną wejdzie, ale sama z przodu nie zrobi już kroku. Trzeba wiedzieć w jakim towarzystwie można się wspinać. Nie chciałabym robić tego w rytmie Norweżki Therese Johaug, bo wtedy zawał byłby pewny. Ta drobna, leciutka dziewczyna stworzona jest do takich wspinaczek, pędzi pod górę jak szalona.

[b]Przed wspinaczką będzie sobotni bieg na 10 km stylem klasycznym. To niby pani dystans i styl, a mimo to trzy ostatnie występy w Val di Fiemme były nieudane... [/b]

Mam nadzieję, że każdy pech się kiedyś kończy. Teraz jak na treningu pokonywałam ten niegroźny zjazd, na którym w ubiegłym roku się przewróciłam, nie mogłam zrozumieć jak to się stało. Wspólnie z trenerem doszliśmy do wniosku, że musiałam chyba wjechać nartą w świeży śnieg, a ponieważ były tak posmarowane, że od razu się do nich przykleił, to prawdopodobnie dlatego doszło do upadku.

[b]Tym razem pogoda ma być lepsza, prognozy są korzystne...[/b]

Ale to tylko prognozy, tu w jednej chwili wszystko się może zmienić.

[b]Jaka to jest trasa, ciężka, łatwa, taka którą pani lubi, czy niechętnie się na niej ściga?[/b]

Gdybym przyjechała tu pierwszy raz, powiedziałabym, że fajna. Jest wszystko co potrzeba. Największy problem to wspólny start. Znów ruszę jak najszybciej i będę dla innych zającem dyktującym tempo. Gdyby dystans był dłuższy o 5 km, to wszystko byłoby w porządku.

[b]Norweżka Marit Bjoergen w jednym z ostatnich wywiadów powiedziała, że jak siedzi przed telewizorem i ogląda Tour de Ski, to jej żal. W przyszłym roku na pewno przyjedzie i wystartuje.[/b]

Myślę, że gdybym siedziała tak jak ona przed telewizorem, zareagowałabym podobnie. Ale to bardzo męczący start, nigdy nie wiadomo jak się odbije na formie w dalszej części sezonu. Do tej pory po Tour de Ski biegałam jeszcze szybciej. Mam nadzieję, że tak samo będzie w tym roku. Kiedyś jednak trzeba będzie zacząć wybierać starty, z czegoś rezygnować. Presja rośnie, balon oczekiwań robi się coraz większy. Rok temu byłam tu jedną z faworytek. Teraz drugie miejsce potraktowane zostałoby w Polsce jako klęska. A przecież te dziewczyny, które się ze mną ścigają naprawdę potrafią biegać i też bardzo chcą wygrywać. Będę z nimi walczyć, ale nie mogę zapewnić, że je pokonam.

[b]W czwartek w Toblach rywalki goniły panią zacięcie, najlepsze z nich odrobiły sporo sekund. Były silniejsze, czy pani oszczędzała siły?[/b]

To były cztery najlepsze, poza Bjoergen i mną, zawodniczki w klasyfikacji Pucharu Świata. Po prostu ostatnie kilometry przebiegły szybciej niż ja, taka jest prawda. One ścigały się między sobą o miejsca na podium, ja uciekałam sama.

[b]I to właśnie one będą najgroźniejsze w niedziele na Alpe Cermis?[/b]

Wszystko na to wskazuje, choć najlepsze czasy prawdopodobnie osiągną inne, te szczególnie predestynowane do tej harówki.

[i]Rozmawiał w Tesero Janusz Pindera[/i]

[b]Rz: Pani trener, Aleksander Wierietielny mówi o wspinaczce na Alpe Cermis, że to czołganie, a nie bieganie. Ma rację? [/b]

[b]Justyna Kowalczyk:[/b] Trener ma duże poczucie estetyki więc go rozumiem, ale ja patrzę na to inaczej. Interesują mnie detale techniczne, bo to jest przecież bardzo specyficzna próba. Owszem, nie ulega wątpliwości, że ta góra jest do zjeżdżania na nartach, a nie do wspinania, ale ludzie widać lubią oglądać jak się męczymy.

Pozostało 89% artykułu
Wydarzenia
Bezczeszczono zwłoki w lasach katyńskich
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Materiał Promocyjny
GoWork.pl - praca to nie wszystko, co ma nam do zaoferowania!
Wydarzenia
100 sztafet w Biegu po Nowe Życie ponownie dla donacji i transplantacji! 25. edycja pod patronatem honorowym Ministra Zdrowia Izabeli Leszczyny.
Wydarzenia
Marzyłem, aby nie przegrać
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Materiał Promocyjny
4 letnie festiwale dla fanów elektro i rapu - musisz tam być!