300 tys. funtów – tyle podarował 38-letni syn libijskiego dyktatora londyńskiej uczelni za pośrednictwem swojej fundacji charytatywnej. W 2009 r. zobowiązał się, że przez następne pięć lat prekaże LSE, gdzie studiował w latach 2002 – 2008 r., ponad 1,5 mln funtów. Z tych pieniędzy uczelnia będzie musiała teraz zrezygnować. Wokół dotacji z Libii wybuchł bowiem skandal.
Studenci zażądali zwrotu pieniędzy, a Torysi wezwali do zwiększenia nadzoru nad finansami brytyjskich uczelni.
– Trzeba coś z tym zrobić. Nie może tak być, że uczelnie przyjmują pieniądze od dyktatorów – grzmiał poseł Partii Konserwatywnej Robert Halfon. Według niego zachowanie LSE jest tym bardziej skandaliczne, iż pieniądze zostały wydane na badania... rozwoju demokracji w krajach północnoafrykańskich. Program, którego rzetelność budzi poważne wątpliwości, został teraz zawieszony. Władze uczelni postanowiły oddać połowę pieniędzy. Reszta została już wydana.
Rektor uczelni Howard Davies obiecał także, że stworzy fundusz w wysokości 300 tys. funtów dla libijskich studentów kształcących się w Londynie.
– Przyjmowanie pieniędzy od Kaddafiego było ryzykowne. Zemściło się to na nas. Bardzo się z tego powodu wstydzę – powiedział Davies BBC.