Kto zakończy polską prezydencję w UE

Rząd chce to zrobić w połowie grudnia. Tyle że wtedy może go nie być

Publikacja: 12.04.2011 03:00

Niezależnie od wyniku jesiennych wyborów rząd PO – PSL będzie administrował polską prezydencją do ko

Niezależnie od wyniku jesiennych wyborów rząd PO – PSL będzie administrował polską prezydencją do końca – zapowiedział kilka tygodni temu szef MSZ Radosław Sikorski. Na zdjęciu z premierem Donaldem Tuskiem

Foto: Fotorzepa, Jerzy Dudek JD Jerzy Dudek

Pod koniec roku PO może zafundować Polakom proceduralne zamieszanie. Chce bowiem, by to obecny rząd w grudniu zamknął polską prezydencję UE na Radzie Europejskiej. Ale na drodze stoją mu jesienne wybory parlamentarne. Konstytucja wyraźnie przewiduje, kiedy po wyborach ma zostać powołany nowy rząd. I jedno przeszkadza drugiemu.

– Niezależnie od wyniku jesiennych wyborów rząd PO – PSL będzie administrował polską prezydencją do końca – zapowiedział niedawno szef MSZ Radosław Sikorski. – Z naszych wyliczeń wynika, że gdyby wybory odbyły się 23 października, to nowy rząd powstawałby czy przejmowałby administrowanie dopiero ok. 15 grudnia, a 13 – 14 grudnia jest zwyczajowo ostatnia Rada Europejska.

Jednak biorąc pod uwagę standardową procedurę powoływania nowego rządu przewidzianą w konstytucji, minister Sikorski nie ma racji. Gdyby wybory odbyły się 23 października, pierwsze posiedzenie parlamentu powinno mieć miejsce najpóźniej 22 listopada. Potem w ciągu 14 dni prezydent musi powołać rząd. – Nowy rząd zaczyna funkcjonowanie w momencie powołania go przez prezydenta – podkreśla prof. Marek Chmaj, konstytucjonalista.

Czyli najpóźniej 6 grudnia powinna zostać powołana nowa Rada Ministrów. Wtedy na sesję Rady Europejskiej mogą jechać już tylko przedstawiciele nowego rządu. A nie – jak chce Sikorski – obecnego.

PO zastanawia się, jak wybrnąć z tego problemu. Najprostsze rozwiązanie: Platforma wygrywa wybory i znów tworzy koalicję z PSL. Wtedy Donald Tusk ponownie zostaje premierem, funkcje przynajmniej kluczowych dla prezydencji szefów resortów zajmą te same osoby. W efekcie w Brukseli Polskę będzie reprezentował ten sam rząd – choć już jako nowy.

Dla PO zakończenie prezydencji w tym samym składzie jest ważne. – Ostatnie dni prezydencji są istotne – mówi Karol Karski (PiS), wiceszef Sejmowej Komisji Spraw Zagranicznych. – To w ostatnim dniu prezydencji Niemiec kanclerz Angela Merkel przepchnęła traktat lizboński, a Brytyjczycy wprowadzili do budżetu UE korzystne dla siebie rozwiązania. PO nie może być pewna zwycięstwa, więc sprawy prezydencji powinna konsultować z opozycją.

Co jeśli PO przegra wybory? W kuluarach pojawiają się rozwiązania awaryjne. Wtedy do gry może wkroczyć prezydent.

– Nawet gdyby PO poniosła klęskę w wyborach, to z prawnego punktu widzenia nic nie stoi na przeszkodzie, by prezydent powierzył formowanie rządu np. komuś z PO – mówi prof. Chmaj. – Z wypowiedzi ministra Sikorskiego wynika, że liczy na przychylność prezydenta podczas tworzenia rządu.

Bronisław Komorowski niedawno w wywiadzie dla „Newsweeka" stwierdził, że lider zwycięskiej partii nie ma gwarancji, iż zostanie przez niego desygnowany na premiera.

Posłowie koalicji sugerują, że po wyborach może dojść do gry na zwłokę. – Desygnowany premier nie musi od razu stworzyć rządu, może mu się po prostu nie udać, a wtedy kształtowanie Rady Ministrów może trochę potrwać – mówi Mieczysław Łuczak, poseł PSL.

Jeśli takiemu premierowi nie uda się stworzyć rządu albo nie uzyska wotum zaufania, konstytucja przekazuje prawo do wskazania nowego szefa rządu Sejmowi.

Wydarzenia
RZECZo...: powiedzieli nam
Materiał Promocyjny
Garden Point – Twój klucz do wymarzonego ogrodu
Wydarzenia
Czy Unia Europejska jest gotowa na prezydenturę Trumpa?
Wydarzenia
Bezczeszczono zwłoki w lasach katyńskich
Materiał Promocyjny
GoWork.pl - praca to nie wszystko, co ma nam do zaoferowania!
Materiał Promocyjny
Między elastycznością a bezpieczeństwem